Od dawna stawiam tezę, że podatku katastralnego w Polsce nigdy nie będzie. Pytanie jednak: dlaczego, skoro w innych państwach ta danina jakoś funkcjonuje. Okazuje się, że podatek katastralny nie pasuje do Polski, Polaków, naszych realiów i kultury. To samo dotyczy podobnych podatkowych wynalazków jak na przykład podatek od wartości gruntu.
Nawet sukces we wszystkich państwach świata nie zmieni tego, że podatek katastralny nie pasuje do Polski
Opodatkowanie nieruchomości w Polsce to znakomity przykład bolesnego zderzenia teorii z praktyką. Nie da się ukryć, że obowiązujący podatek od nieruchomości jest solą w oku rozmaitych grup i środowisk. Podstawa opodatkowania w postaci powierzchni użytkowej budynku wydaje się mieć charakter dość arbitralny, a więc niesprawiedliwy. Do tego zawiera aż za dużo stawek i mechanizmów uzależnionych od tego, z jaką nieruchomością mamy do czynienia.
Nie przyczynia się do wzbogacania dochodów gmin w takim stopniu, jakiego oczekiwałyby samorządy. Władzom centralnym nie ułatwia katalogowania posiadanych przez Polaków nieruchomości. Nic więc dziwnego, że alternatywne rozwiązania postulowane są w debacie publicznej od dłuższego czasu. Tym nieco bardziej lewicowym grupom marzyłaby się jakaś forma podatku majątkowego, najlepiej podatek katastralny. Inni postulują wprowadzić podatek od wartości gruntu, który jest bardziej elegancki i mniej destruktywny dla właścicieli nieruchomości.
Trzeba przyznać, że nie jest trudno skonstruować daninę, która byłaby lepsza od obowiązującego dzisiaj rozwiązania. Możemy wymyślić coś bardziej eleganckiego, przynoszącego nam takie dochody, jakich akurat potrzebujemy. Możemy także wybrać sobie taki mechanizm opodatkowywania nieruchomości, jaki nam przyjdzie do głowy. Tylko co z tego?
Od dłuższego czasu stawiam tezę, że powszechnego podatku katastralnego w Polsce nigdy nie będzie. Mogę ją śmiało rozszerzyć także o wszystkie inne majątkowe wynalazki podatkowe dotyczące nieruchomości. Powód w każdym przypadku jest dokładnie taki sam. Podatek katastralny nie pasuje do Polski, Polaków, naszej mentalności, kultury i wyznawanych w naszym społeczeństwie wartości. Podobnie jest z jego pozostałymi majątkowymi kuzynami.
Podatkowy zamach na dach nad głową Polaków to chyba jedyna rzecz, która mogłaby wywołać prawdziwą rewolucję
Polska to taki specyficzny kraj, w którym władzy nie wolno zamachiwać się na świętości. Co jakiś czas przekonują się o tym politycy tej czy innej opcji. Wysadzenie w powietrze kompromisu aborcyjnego zakończyło się masowymi protestami, jakich władza Zjednoczonej Prawicy wcześniej ani później nie widziała. Nie tak dawno okazało się, że Polacy bardzo nie lubią, kiedy ktoś otwarcie i w przestrzeni publicznej szkaluje im papieża Jana Pawła II. Czemu o tym wspominam? Dlatego, że jedną z takich świętości jest własny dach nad głową.
Nie bez powodu jedną z wartości, którą próbują zagospodarować politycy, stało się pierwsze mieszkanie dla młodych ludzi. Rzeczywiście, podaż nieruchomości mieszkalnych w rozsądnej cenie od lat jest słaba. Tym łatwiej było uczynić kozła ofiarnego z zagranicznych funduszy inwestycyjnych, których procentowy udział w strukturze własności mieszkań jeszcze przez długie lata byłby mikroskopijny. Teraz wyobraźmy sobie, co by się stało, gdyby ktoś postanowił rzeczywiście wprowadzić podatek naliczany od wartości mieszkania i gruntu.
Podatek katastralny nie pasuje do Polski przede wszystkim dlatego, że stanowi realne zagrożenie dla stanu posiadania Polaków. Lubię przypominać słowa Jarosława Kaczyńskiego, który dość dobrze podsumował kilka lat temu istotę problemu.
Znów wraca pomysł ustanowienia w Polsce podatku katastralnego. To jest instytucja co prawda znana w różnych krajach, ale taka, która w polskich warunkach doprowadziłaby do wywłaszczenia z wszelkiego rodzaju własności ogromnej części Polaków.
Interesujące z punktu widzenia naszych rozważań jest to, że jakoś w innych państwach dokładnie taki podatek funkcjonuje i jakoś niebo nikomu nie spadło na głowy. Do masowego wywłaszczania obywateli również nie dochodzi. Do tego nikt przecież nie każe Polakom stosować od razu stawki 2 proc. wartości nieruchomości rocznie. Skonstruowanie mądrego podatku katastralnego jest możliwe. Czemu więc niemożliwe byłoby jego wprowadzenie w Polsce? Powodem jest cały szerszy kontekst.
Podatek katastralny nie pasuje do Polski, w której nieruchomości są drogie a zarobki niewysokie
Polacy dość słusznie kojarzą podatek katastralny z faktycznym wywłaszczeniem w majestacie prawa. Nieruchomości w Polsce są generalnie stosunkowo drogie, a zarobki poza metropoliami zauważalnie niższe. Żeby kupić sobie dom lub mieszkanie, musimy pracować całe dekady, lub przez dekady spłacać kredyt hipoteczny. Tym samym nie stać nas na „odpracowywanie” wartości naszej nieruchomości każdego roku.
Co więcej, własne domy i mieszkania stanowią nad Wisłą nie tylko zwykłe dobro, ale najlepszy chyba przykład dorobku całych pokoleń. Nic dziwnego, że tak duży poklask zyskuje ostatnio radykalnie lewicowe hasło „mieszkanie prawem, nie towarem”. Przyswoili je sobie nawet rzekomi liberałowie z Platformy Obywatelskiej. Skoro zaś mówimy o dobru przekazywanym z pokolenia na pokolenie, to także stosunkowo często zdarza się wejść w posiadanie nieruchomości, na której zakup niekoniecznie daną osobę byłoby stać. Nikogo nie powinno dziwić, że mamy do nich emocjonalny stosunek.
Podatek od nieruchomości nie znajduje się przy tym w próżni. Powiedzieć, że system podatkowy w Polsce jest wrogi obywatelowi, to jak nic nie powiedzieć. Tutejsza władza co chwila sięga na różne sposoby do kieszeni obywateli, niezależenie od tego, kto tę władzę akurat sprawuje. Przy wspomnianych relatywnie niewysokich zarobkach i stosunkowo wysokich wydatkach dość łatwo zbliżyć się do granicy wytrzymałości. W tej sytuacji wprowadzenie opodatkowania nieruchomości, które przyniesie wzrost ciężaru podatkowego to naprawdę fatalny pomysł.
Obowiązujący w Polsce podatek od nieruchomości bije na głowę wszystkie eleganckie i mądre alternatywy
Podatek katastralny nie pasuje do Polski także z przyczyn czysto funkcjonalnych. Każdy podatek naliczany od wartości rzeczy wymaga ustalenia w jakiś sposób podstawy opodatkowania. W naszym kraju sama próba skończyłaby się z pewnością ogólnokrajową awanturą.
Organy podatkowe i samorządy byłyby zainteresowane zawyżaniem szacunków, podatnicy tym, żeby były one jak najniższe. Rzeczoznawcy z pewnością zacieraliby ręce. Do tego dochodzi kwestia tego, kto miałby za to wszystko zapłacić. Nie ma się co oszukiwać: Polacy nie ufają chyba żadnemu organowi władzy państwowej. Do tego mają ku temu całkiem niezłe powody.
Z teoretycznymi konstrukcjami prawnymi tak już jest, że są nic nie warte, jeśli nie da się ich zastosować w danym państwie. Prawo musi uwzględniać lokalne uwarunkowania, przyzwyczajenia i mentalność. Społeczeństwo nie dostosuje się do niego samo z siebie bez nieproporcjonalnej ilości przymusu. Ustawodawcy zaś naprawdę nie lubią ryzykować zakończenia ich karier politycznych poprzez ogólnonarodową rewolucję.
Skoro powszechny podatek katastralny nie pasuje do Polski, a Polacy ewidentnie go nie chcą, to go nikt rozsądny nie będzie próbował wprowadzać. Obowiązujący podatek od nieruchomości może i nie jest rozwiązaniem eleganckim, sprawiedliwym i jakoś przesadnie mądrym. Ma jednak coś, dzięki czemu bije na głowę wszystkie alternatywy. Jest jakoś tam dostosowany do naszych polskich realiów. Do tego Polacy już się do niego zdążyli przyzwyczaić.