Jak mawiali radzieccy generałowie, na wojnie straty muszą być. Już wiemy, kto pierwszy polegnie na wojnie handlowej, której tak bardzo chciał prezydent Trump. Będzie podatek na Harleya, ale na ciężkie czasy muszą się przygotować fani bourbona, a może i kultowych Levi’sów.
Donald Trump nie tak dawno ogłosił, że wojny handlowe są dobre. No i teraz przeszedł od słów od czynów. Zapowiedział, że wprowadzi 25-procentowe cło na import stali oraz 11-procentowe na aluminium. Wyłączeni z opłat nie zostaną do niedawna najważniejsi sojusznicy Stanów – Kanada oraz Unia Europejska. Teraz Unia przeszła do kontrataku.
Podatek na Harleya. Kultowy motocykl już się raczej nie opłaci
Unia zapowiedziała słodką zemstę na Trumpie. Ma być wprowadzony specjalny, 25-procentowy „podatek na Harleya”. Dotknie on motocykle z USA o pojemności powyżej 500 ccm, czyli w praktyce przede wszystkim produkty Harleya-Davidsona. Większe cła obejmą prawdopodobnie amerykańską odmianę whisky, zatem fani Jacka Danielsa czy Jima Beama też dostaną po kieszeni. Jednak najbardziej podwyżki uderzą w fanów ulubionych motocykli brodatych gangsterów. Dziś za takie maszyny trzeba zapłacić zwykle kilkadziesiąt tysięcy złotych. Podwyżka będzie więc na tyle znacząca, że niewykluczone, że już tylko prawdziwi fani motocykli „made in USA” będą się decydowali na taki zakup.
Podatek na Harleya. Nic miłego, ale w Unii nieźle główkują
Można oczywiście uznać, że podatek na Harleya i bourbony to kłótnia dużych dzieci, które nie powinny się bawić w politykę. Jednak tak to już w tym świecie jest, że akcja powoduje reakcję. Więc na niezbyt mądre, mówiąc dyplomatycznie, decyzje Trumpa unijni urzędnicy jakoś zareagować musieli.
I wykombinowali to całkiem nieźle. Harley pochodzi ze stanu Wisconsin, a bourbon – z Kentucky. Oba te regiony poparły Trumpa w ostatnich wyborach, a w Kentucky przewaga byłej gwiazdy reality show nad Hillary Clinton była przytłaczająca. Trochę może dziwić tu towarzystwo Levi’sa, który przecież pochodzi z ultraliberalnej Kalifornii. Ale i tak przekaz jest jasny – UE chce ukarać nie Stany jako takie, ale te stany, które nie lubią Europy.
Cła na Harleye i bourbony to też zagrywka mocna politycznie, ale słaba ekonomicznie. Sprzedaż motocykli z USA jest w Europie śladowa, a i z drogimi bourbonami jakoś Stary Kontynent sobie poradzi. Na jakiś większych liczbach taryfy więc pewnie nie odbiją się w ogóle, no ale efekt jest.
No i podatek nie dotyczy w końcu towarów pierwszej potrzeby. Bez Harleyów sobie poradzimy, z drogim Jackiem będzie już gorzej, ale spokojnie – nie takie problemy Europa już przechodziła.
Za to jest to całkiem celne uderzenie w miękkie podbrzusze prowincjonalnej Ameryki. Chcecie tę swoją „America First”, no to macie. Jak lokalna fabryka będzie zwalniać, to pewnie inaczej się podejdzie do tych wszystkich populistycznych hasełek.
Podatek na Harleya więc może nie jest niczym pozytywnym – w końcu mało który podatek jest. Ale jest coś pozytywnego w tej historii. Europa wreszcie pokazała, że ma cojones, ale i polityczny spryt. Warto odnotować to w annałach, bo często się to nie zdarza.