Podatek cukrowy funkcjonuje już prawie trzy lata. Nie przyniósł może spodziewanego rezultatu w postaci zmniejszenia konsumpcji napojów słodzonych, ale to nie powód, by się poddawać. Tym razem wprowadźmy daninę, która uderzy po kieszeni nie konsumentów a producentów tam, gdzie naprawdę stosowane są niezdrowe dodatki do żywności. Podatek od syropu glukozowo-fruktozowego nadałby się do tego idealnie.
Podatek cukrowy może i jest głupio skonstruowany, ale jakieś tam pozytywne skutki przyniósł
W żadnym wypadku nie jestem entuzjastą wprowadzonej w 2021 r. opłaty od środków spożywczych, którą nawet rządzący nazywają po prostu podatkiem cukrowym. Założenie było takie, że poprzez sztuczne zwiększenie cen wywołamy spadek konsumpcji wybitnie niezdrowych słodzonych napojów. Po prostu drożyzna miałaby zmusić konsumentów do zmiany przyzwyczajeń, oczywiście dla naszego dobra. Czy zadziałało? Poniekąd.
Pod koniec zeszłego roku Forsal.pl opublikował dane, które budzą obawy na przyszłość. Dobra wiadomość jest taka, że w pierwszym roku obowiązywania podatku popyt na napoje słodzone rzeczywiście spadł o 8 proc. Problem w tym, że już w zeszłym roku odnotowaliśmy wzrost sprzedaży o 2 proc. Warto wspomnieć, że w poprzednim roku szczególnie dotkliwie odczuwaliśmy skutki kryzysu inflacyjnego. Są jednak bezsprzeczne pozytywy. Ubiegły rok to także okres tąpnięcia na rynku tzw. małpek, którymi ustawodawca postanowił się zająć przy okazji.
Nie przepadam za wychowywaniem obywateli przez państwo. Niespecjalnie też wierzę w szczytne intencje ustawodawcy. W podatku cukrowym widzę raczej próbę wyciągnięcia dodatkowych pieniędzy z portfeli Polaków. Stare porzekadło głosi jednak: jeżeli coś jest głupie i działa, to wcale nie jest takie głupie. Być może warto byłoby kontynuować eksperyment. Tym razem wypadałoby jednak podejść do problemu nieco inaczej.
Skoro nie chodzi nam o złupienie obywateli, to powinniśmy przedmiot opodatkowania, który jest bezsprzecznie niezdrowy. Nie powinniśmy też opodatkowywać zdrowych zamienników. Kiepskim pomysłem jest też celowanie w popularne wśród konsumentów produkty tylko dlatego, że są popularne. Co więcej, rozsądnym celem byłoby bezpośrednie skłonienie przemysłu żywieniowego do zmiany składu swoich produktów. Cel nasuwa się sam. Wprowadźmy analogiczny podatek od syropu glukozowo-fruktozowego.
W przeciwieństwie do podobnych danin podatek od syropu glukozowo-fruktozowego uderzałby głównie w producentów
Syrop glukozowo-fruktozowy to jeden z zamienników cukru, który jest produkowany ze skrobi pszennej albo z kukurydzy. W dzisiejszych czasach ląduje praktycznie wszędzie tam, gdzie producent chce uzyskać choćby odrobinę słodkiego smaku. Znajdziemy go w słodyczach, napojach, sokach, gotowych sosach, zalewach do ogórków i śledzi. Okazuje się nawet, że niektórzy znani producenci całkiem typowego piwa potrafią dosładzać nim swoje produkty. Już samo to bluźnierstwo zasługuje na jakąś formę karnego opodatkowania. Kluczowe jest jednak to, że syrop glukozowo-fruktozowy jest produktem bardzo niezdrowym.
Naukowcy przypisują mu udział w rozwoju takich chorób jak: otyłość, cukrzyca typu 2, nadciśnienie tętnice, dna moczanowa, kamica nerkowa, choroby układu krążenia, a nawet niektórych nowotworów. Problemy zaczynają się rzecz jasna wtedy, gdy ta co do zasady bezpieczna substancja jest spożywana nadmiernie. Niestety jest też na tyle wszechobecna, że aż trudno jest jej nie nadużywać, jeśli lubimy smak słodki i nie studiujemy bardzo uważnie etykiety każdego produktu, który kupujemy.
Nie da się także ukryć, że sama nazwa „syrop glukozowo-fruktozowy” kojarzy się często z fruktozą i przez to mylnie z owocami. W praktyce jednak równie dobrze moglibyśmy spożywać takie same ilości zwykłego cukru i na jedno by wyszło. Różnica jest jednak w cenie: syrop glukozowo-fruktozowy jest tańszy, a więc dużo bardziej atrakcyjny dla producentów. Dlatego właśnie celowanie w zmianę przyzwyczajeń konsumentów nie może tutaj być specjalnie skuteczne.
Jeśli dopuszczamy wychowywanie obywateli poprzez podatki, to każda prozdrowotna danina stanowi wartość dodaną
Podatek od syropu glukozowo-fruktozowego stanowiłby nową jakość. Przedmiotem opodatkowania byłby ten składnik, przez który dany produkt uważamy za niezdrowy. Owszem, producenci zapewne błyskawicznie przerzuciliby hipotetyczną daninę na konsumentów poprzez podniesienie ceny. Tyle tylko, że wtedy ich budżetowe produkty zbliżyłyby się pod tym względem niebezpiecznie blisko do towarów lepszej jakości.
Pozostaje im albo szukanie zdrowszych zamienników, albo kłopoty ze sprzedażą. Co w sytuacji, gdy branża spożywcza znajdzie równie niezdrowe zastępstwo wbrew naszym intencjom? Odpowiedź jest bardzo prosta. Kolejną niezdrową substancję też im opodatkujemy.
Jeżeli komuś powyższa sugestia wygląda jak przejaw opresji podatkowej, którą regularnie krytykujemy na łamach Bezprawnika, to ma oczywiście rację. Podatek od syropu glukozowo-fruktozowego nie różniłby się od dowolnego podatku nakładanego przez państwo dla naszego dobra oraz dla transferu naszych dóbr na rzecz Fiskusa. Byłby tym samym, co przywołany na początku podatek cukrowy, ale też drakońska akcyza na papierosy czy alkohol.
Skoro dopuszczamy istnienie tych trzech danin, to opodatkowanie innych szkodliwych dla zdrowia substancji jest jedynie logicznym następnym krokiem. Chciałbym powiedzieć, że wybór należy do nas. Niestety, tak naprawdę należy on do przedstawicieli, których sobie raz na cztery lata wybieramy. Czas pokaże, czy nowy rząd będzie kontynuować politykę poprzedników w postaci nakładania prozdrowotnych podatków.