Podatek od zasiedzenia to danina, o której istnieniu wie niewiele osób. Zwykle o konieczności zapłaty świadczenia na rzecz państwa dowiaduje się posiadacz dopiero w momencie uzyskania potwierdzenia swojego tytułu prawnego. Najbardziej zaskakująca jest jednak jego wysokość, która wynosi aż 7%. Ostatecznie okazuje się więc, że uregulowanie na przykład stanu prawnego nieruchomości staje się finansowo nieopłacalne.
Podatek od zasiedzenia to zaskakująca danina w dużej wysokości
Uporządkowanie po latach niepewności spraw związanych z prawem własności nieruchomości na pewno pozwala odetchnąć z ulgą. W przypadku zasiedzenia chodzi przecież o działki, budynki, czy lokale, o które posiadacz dbał przez lata. Co ważne, warto wiedzieć, że w drodze zasiedzenia można nabyć nie tylko nieruchomość, ale także rzeczy ruchome, a nawet niektóre prawa.
Choć w teorii zasiedzenie nieruchomości oznacza nieodpłatne nabycie własności to w rzeczywistości zapłacić i tak trzeba. Nie chodzi tu jednak rzecz jasna o poprzedniego właściciela, ale o skarbówkę. Co gorsza, podatek od zasiedzenia jest całkiem wysoki, gdyż wynosi aż 7% podstawy opodatkowania. W tym przypadku wartość daniny oblicza się według stanu rzeczy i praw majątkowych w dniu nabycia i cen rynkowych z dnia powstania obowiązku podatkowego. Najprościej rzecz ujmując, w przypadku nieruchomości oceniamy jej stan na dzień zasiedzenia, ale według wartości na dzień uprawomocnienia się postanowienia sądu.
Tak skonstruowany podatek może w wielu przypadkach sięgać kilkunastu, a nawet kilkudziesięciu tysięcy złotych. W ramach ciekawostki warto wskazać, że w latach 80. i 90. wysokość świadczenia była jeszcze wyższa ze względu większe stawki podatku wynoszące pierwotnie 20%, a następnie 12%. Ponadto w przypadku zasiedzenia podatnik nie ma uprawnień do skorzystania z dobrodziejstw kwoty wolnej od podatku.
Czy można zmniejszyć podatek od zasiedzenia?
Na szczęście dla osób, które zasiedziały nieruchomość istnieje furtka pozwalająca na obniżenie daniny. Zgodnie z przepisami od wyliczonej podstawy opodatkowania można odliczyć wartość nakładów poniesionych podczas biegu zasiedzenia. Biorąc pod uwagę długi czas posiadania, który musi upłynąć, by skutecznie zasiedzieć daną ruchomość bądź nieruchomość, może się okazać, że ostatecznie podatek nie będzie aż tak wysoki.
Problemem będzie zapewne udokumentowanie poczynionych inwestycji. Jeżeli podatnik będzie chciał mocno obniżyć podstawę opodatkowania, takie działanie na pewno zainteresuje skarbówkę. Stąd niezbędne może okazać się przedstawienie dowodów na poniesione nakłady. To zwykle wcale nie jest takie proste i rodzi spór. Warto o tym pomyśleć nieco wcześniej, by przedwcześnie nie pozbywać się starych dokumentów, które z pozoru mogą się już nie przydać.
Jeszcze kilka lat temu możliwe było całkowite zwolnienie z podatku od zasiedzenia w przypadku nabycia nieruchomości przez członków najbliższej rodziny. Ulga działała identycznie jak w przypadku darowizn, a do jej zastosowania niezbędne było jedynie zgłoszenie zasiedzenia do skarbówki. Przez lata urzędy skarbowe podważały jednak prawo do zwolnienia, bo przepisy nie były jasne. Na nieszczęście dla podatników, nowelizacja przepisów obowiązująca od 2016 roku rozstrzygnęła tę kwestię na korzyść fiskusa. Tym samym obecnie nie jest już możliwe całkowite pozbycie się podatku od zasiedzenia.
Koszty, koszty i jeszcze raz koszty. Potwierdzenie swojego prawa nie jest opłacalne
Trudno nie odnieść wrażenia, że obecne przepisy nie sprzyjają uregulowania spraw własnościowych na nieruchomościach będących przedmiotem zasiedzenia. Choć z prawnego punktu widzenia wydane przez sąd postanowienie pozwala na zyskanie ochrony przysługującej każdemu właścicielowi, to pod kątem finansowym przejście całej procedury nie jest zbyt opłacalne.
W pierwszej kolejności w celu założenia sprawy w sądzie należy bowiem złożyć stosowny wniosek o zasiedzenie. Opłata sądowa, którą należy do niego dołączyć wynosi aż 2000 złotych. Co więcej, warto skorzystać z pomocy profesjonalnego pełnomocnika, który zadba o właściwe przeprowadzenie sprawy, a to rodzi kolejne koszty. Gdy do tego dodamy zaliczkę na wynagrodzenie dla biegłego, a także opłatę za wpis własności do księgi wieczystej to okazuje się, że na samą sprawę w sądzie wydamy co najmniej kilka tysięcy złotych.
Po uregulowaniu tych kwestii przychodzi czas na zapłatę podatku fiskusowi. Jeśli nieruchomość jest położona w dobrej lokalizacji, a jej powierzchnia do małych nie należy, to znów niezbędne będzie głębokie sięgnięcie do portfela. Dla osób, które od lat i tak traktują dany kawałek ziemi jako swoją własność, udźwignięcie całego ciężaru finansowego sprawy jest trudne do zaakceptowania. Stąd też pomimo faktu, że każdy może zasiedzieć kawałek lasu, wciąż wiele osób nie decyduje się na uregulowanie stanu prawnego nieruchomości. Tymczasem w interesie wszystkich uczestników obrotu, a także samego państwa jest zachęcanie do zmiany tej sytuacji. Być może pierwszym krokiem do tego powinno być obniżenie stawki podatku od zasiedzenia, bądź wprowadzenie katalogu osób zwolnionych z jego uiszczania.