„Przecież jakoś musimy budować te żłobki i drogi”, tak premier tłumaczy konieczność wprowadzenia podatku medialnego. Trudno nie mieć wrażenia, że rządy Mateusza Morawieckiego opierają się głównie na wprowadzaniu nowych podatków. Proponujemy więc jeszcze jeden podatek – od majątków żon lub mężów polityków. Absurdalny, populistyczny pomysł? Wcale nie.
Podatki Morawieckiego coraz trudniej ogarnąć. Ledwie mieliśmy podatek cukrowy (nieobejmujący np.czekolady) czy podatek od małpek. Teraz rząd mówi o konieczności podatku medialnego, który mocno utrudni (w najlepszym scenariuszu) funkcjonowanie dużych, niezależnych mediów.
Być może premier ma rację – trzeba dodatkowo opodatkować wszystko i wszystkich – bo mamy tak trudną sytuację. Jednak czemu jakoś na tych podatkach nie cierpią ludzie związani z PiS?
Weźmy podatek medialny. Ten jakoś nie obejmuje gigantycznych państwowych zapomóg dla TVP, nie obejmuje też samego abonamentu. Ba, ma nie objąć też prasy lokalnej, którą obecnie przejmuje w znacznej mierze państwowy koncern Orlen.
Czemu więc politycy nie mogliby się dorzucić do „budowy dróg i żłobków”? Albo do funkcjonowania NFZ? Przecież wiadomo, jak bardzo teraz potrzebne są tam pieniądze.
Podatki Morawieckiego? Może niech obejmą żonę premiera?
Nie jest wielką tajemnicą, że czołowi politycy przepisują majątki na swoje żony. Nie jest też tajemnicą, że Mateusz Morawiecki zarobił w swoim życiu mnóstwo pieniędzy na najwyższych stanowiskach w prywatnych bankach. A PiS obiecywał jawność majątków żon i mężów czołowych polityków. Tylko jakoś nie udało się nigdy tego zrobić. Trudno. To skoro nie możemy wiedzieć, jakim majątkiem dysponuje żona premiera, to może chociaż wprowadźmy od tego podatek?
Są i inne argumenty. Wiadomo, że rodziny polityków są wysyłane na intratne stanowiska, np. w spółkach Skarbu Państwa. Oburzamy się na to, bo powinny tak się liczyć kompetencje, a nie rodzinne koneksje. Ale może zamiast tak narzekać, powinniśmy raczej taką pracę… opodatkować?
Mówiąc o podatku medialnym, premier Morawiecki mówi, że powinien on być „progresywny”. Być może z podatkiem od żon/mężów powinno być podobnie. Im większy majątek, tym wyższy podatek.
Ciekawe, co na taką propozycję powiedzą politycy PiS. Ale chyba nie odmówią podatku, który przecież pomoże nam wszystkim, prawda? Chyba że w kwestii danin wyznają swoiste prawo Kalego – podatkować was, dobrze. Podatkować nas, źle.