Polacy boją się mieć dzieci. Taki jest najbardziej ogólny wniosek płynący z najnowszego badania sondażowego w sprawie prawa aborcyjnego. Historia Izy z Pszczyny wznieciła niedawno ten temat na nowo i dziś skutki widać jak na dłoni. Jeśli w przepisach nic się nie zmieni, w najbliższej przyszłości może nas czekać prawdziwa demograficzna katastrofa.
Polacy boją się mieć dzieci – wyniki sondażu
Powiedzmy sobie na wstępie jedno: sondaż w tej sprawie bardzo trudno jest przeprowadzić. W najnowszym badaniu United Surveys dla RMF FM i Dziennika Gazety Prawnej o zdanie zapytano wszystkich Polaków. To oznacza, że odpowiadali na nie również ci, którzy wiek reprodukcyjny mają już za sobą. W wynikach badania wyodrębniono jednak kluczową grupę, najmłodszą. I tu mam złe wieści dla rządzących: to właśnie w niej wyniki są najbardziej dramatyczne.
Sondażownia zadała pytanie:
Czy Pana/Pani zdaniem zeszłoroczne orzeczeniu Trybunału Konstytucyjnego w sprawie aborcji i wynikające z niego zaostrzenie prawa aborcyjnego miało wpływ na decyzję Polek i Polaków o posiadaniu dzieci?
Odpowiedź: „Tak, ZWIĘKSZYŁO chęć posiadania dzieci” udzieliło zaledwie… 2.8% badanych. Z kolei 45.5% respondentów odpowiedziało: „Tak, ZMNIEJSZYŁO chęć posiadania dzieci”. 41.5% badanych uważa tymczasem, że wyrok TK w sprawie aborcji nie ma żadnego wpływu na plany młodych Polaków w temacie macierzyństwa.
Jak pewnie sami zauważyliście, sformułowane pytanie dotyczy raczej opinii danej osoby na temat całości społeczeństwa niż jego własnej sytuacji. Z odpowiedzi jednak wyraźnie przebija się świadomość tego, że niemal całkowity zakaz aborcji w znaczący sposób wpływa na to, jak Polki i Polacy planują swoją przyszłość. Albowiem aż 73% pytanych z grupy wiekowej 18-29 lat (kluczowej pod względem przyszłości demograficznej kraju) chciałaby złagodzenia prawa aborcyjnego. W przypadku pytania o przesłanki aż 77% ogółu respondentów uważa, że przerwanie ciąży powinno być legalne również w przypadku zagrożenia zdrowia dziecka. To właśnie tę przesłankę zlikwidował ubiegłoroczny wyrok Trybunału Konstytucyjnego Julii Przyłębskiej.
Demograficznie robi się groźnie
Choć politycy PiS dwoili się i troili, by przekonać do tego że śmierć kobiety z Pszczyny nie ma żadnego powiązania z polityką, to to powiązanie jest. Chociażby w jednym jej rodzaju: polityce demograficznej. Wielu młodych rodziców, widząc jak wyglądają realne skutki praktycznego zakazu aborcji w Polsce, poważnie zastanowi się nad decyzją o powiększeniu rodziny. Dziś, gdy 500+ „waży” coraz mniej, a zapowiadane przez Przemysława Czarnka zmiany w prawie oświatowym każą poważnie myśleć o tym czy na pewno chcemy wychowywać swoje dzieci w polskiej, publicznej szkole, rośnie lista argumentów przeciw zajściu w ciążę.
Sytuacja jest o wiele poważniejsza niż może się wydawać. Już dziś rodzi nas się zdecydowanie za mało. Między październikiem 2019 a 2020 roku urodzeń w Polsce było nieco ponad 360 tysięcy, czyli najmniej od 2005 roku. Tymczasem z roku na rok emerytów będzie przybywać, a na ich świadczenia składać się będzie malejąca grupa osób w wieku produkcyjnym. Najgorsze jest w tym wszystkim to, że aby odwrócić ten proces należałoby przeprowadzić całą serię reform, uwzględniającą wycofanie się rządu PiS z wielu kluczowych założeń. A na to nie zgodzi się choćby współpracujący z Prawem i Sprawiedliwością kościół, który polityką demograficzną państwa przejmuje się tylko pozornie. Bo dziś, jak wielu słusznie podnosi, najwięcej mówi się o prawach nienarodzonych dzieci. Z tymi narodzonymi to już przecież tylko kłopot, prawda?