Premier Mateusz Morawiecki po unijnym szczycie w Brukseli zapewnił, że Polacy w Wielkiej Brytanii nie ucierpią z powodu Brexitu.
Kiedy nastąpi Brexit?
Przywódcy 27 państw unijnych (czyli wszystkich oprócz Wielkiej Brytanii) jednogłośnie przyjęli stanowisko w sprawie opóźnienia Brexitu. Zamiast pierwotnie planowanej daty 29 marca przyjęto 12 kwietnia, jeśli nastąpi tzw. twardy Brexit (czyli jeśli brytyjski Parlament odrzuci porozumienie wynegocjowane z UE przez Theresę May). W przypadku przyjęcia tej umowy, Wielka Brytania opuści Unię 22 maja. Stanowisko unijne jest kompromisem między zwolennikami twardego kursu wobec Wielkiej Brytanii a zwolennikami ustępstw. Do pierwszych zaliczają się przede wszystkim Francja, Irlandia, Belgia i Hiszpania. Do drugich – Niemcy, Polska, Węgry, Portugalia, Dania i Holandia.
Brexit a sprawa polska
Premier Mateusz Morawiecki, cytowany przez rządową stronę premier.gov.pl, powołał się na ustalone poczynione z szefową brytyjskiego rządu.
Po raz kolejny uzgodniliśmy, że zrobimy wszystko z premier Theresą May, by nawet w przypadku Brexitu bez umowy, czyli twardego wyjścia, polscy obywatele nie ucierpieli (…) Będziemy czynić wszystko co możliwe, żeby również handel polsko-brytyjski nadal się rozwijał oraz żeby polscy przedsiębiorcy mogli dalej, bez przeszkód, eksportować swoje towary do Wielkiej Brytanii.
W zeszłorocznym expose wygłoszonym w Sejmie Morawiecki przyznał, że dla Polski najlepszym rozwiązaniem byłoby pozostanie Wielkiej Brytanii w UE. Albo przynajmniej miękki Brexit, czyli z umową zabezpieczającą interesy obu stron. Premier najwyraźniej zdaje sobie sprawę z konsekwencji twardego Brexitu dla Polski. Byłby to koniec wolnego handlu między UK a UE czy swobody przepływu osób. A że Polacy w Wielkiej Brytanii to ponad milion ludzi, którzy według danych polskiego rządu założyli założyli w Wielkiej Brytanii 60 tys. firm, gra jest warta świeczki. Poza tym działa tu arytmetyka wyborcza. Bowiem europosłowie rządzącej Wielką Brytanią Partii Konserwatywnej są w Parlamencie Europejskim w jednej frakcji z europosłami Prawa i Sprawiedliwości. Ich brak zmusi PiS do szukania nowych sojuszników w Europie.
Polacy w Wielkiej Brytanii zakładnikami politykierów
Kilkanaście lat temu karierę w Polsce zrobiło słowo politykierzy. Określano nim nieodpowiedzialnych polityków myślących głównie o własnym rozgłosie. Dziś to słowo używane jest niestety dużo rzadziej. A szkoda, bowiem doskonale pasuje do tej części brytyjskiej klasy politycznej, która doprowadziła do obecnej sytuacji. To ich pragnienie władzy doprowadziło do obecnego bałaganu. To oni obiecali Brytyjczykom, że skończy się płacenie składek do unijnego budżetu, skończy się napływ imigrantów z Europy Środkowej, nie będzie relokacji uchodźców z Bliskiego Wschodu i Afryki Subsaharyjskiej, a będzie więcej pieniędzy na służbę zdrowia, więcej suwerenności i więcej dumy narodowej. Ale gdy przyszło, zamiast szermować hasłami, przejść do czynów, politykierów to przerosło. Oby politycy i społeczeństwa reszty krajów unijnych przyswoili tę przestrogę.