Ile euro ma w kieszeni Polak? Teoretycznie nie jest tak źle
Jak można przeczytać na blogu gratka.pl, punktem wyjścia do analizy jest realna wartość polskich wynagrodzeń przeliczona na wspólną walutę. Od 1 stycznia 2025 r. minimalne wynagrodzenie w Polsce wynosi 4666 zł brutto, co przekłada się na około 3511 zł "na rękę”. W ujęciu europejskim daje to kwotę rzędu 831 euro netto.
Plasuje to Polskę w grupie państw "średnich”, obok Hiszpanii czy Grecji, powyżej Bułgarii i Rumunii, ale wciąż daleko za liderami takimi jak Luksemburg, gdzie minimum wynosi ponad 2700 euro.
Sytuacja wygląda nieco lepiej w przypadku średniej krajowej. Przeciętne wynagrodzenie w sektorze przedsiębiorstw (październik 2025 r.) osiągnęło poziom 8865 zł brutto. Netto pracownik otrzymuje ok. 6373 zł, czyli równowartość 1508 euro. Kwota ta pozwala na szersze pole manewru, jednak wciąż nie pozwala na zbyt wysoki komfort.
Gdzie można żyć za polską pensję? Rzeczywistość jest brutalna
Raport "Mapping the World’s Prices” przygotowany przez Deutsche Bank Research Institute (DBRI) rzuca światło na drastyczne różnice w kosztach najmu.
Zdecydowanie najdrożej jest w Londynie. Wynajem kawalerki w brytyjskiej stolicy to wydatek rzędu 2567 euro miesięcznie. Oznacza to, że przeciętne polskie wynagrodzenie (1508 euro) pokryłoby zaledwie 60 proc. czynszu za najmniejszy lokal. Podobnie sytuacja wygląda w Zurychu (2339 euro za kawalerkę) czy Dublinie (2045 euro).
Gdzie zatem realna jest egzystencja za polską pensję? Minimalne wynagrodzenie (831 euro) pozwala na opłacenie czynszu jedynie w najtańszych analizowanych miastach: w Atenach (559 euro za kawalerkę), Budapeszcie (625 euro) czy Stambule (815 euro). Należy jednak pamiętać, że po opłaceniu lokum w kieszeni zostają symboliczne kwoty, które mogą nie wystarczyć na pokrycie podstawowych kosztów życia.
Osoby zarabiające średnią krajową mają szerszy wybór. Ich budżet w teorii pozwala na najem w Helsinkach, Wiedniu czy Rzymie, jednak margines bezpieczeństwa finansowego pozostaje niewielki - po opłaceniu czynszu na życie pozostanie średnio około 360 euro.
Pułapka relacji czynszu do zarobków. Na Zachodzie najem też pochłania większość pensji
Analiza DBRI wskazuje na jeszcze jeden istotny aspekt - czyli na obciążenie budżetu domowego czynszem w relacji do lokalnych zarobków. Okazuje się, że wysokie zarobki w danym kraju nie zawsze oznaczają łatwiejszy dostęp do mieszkań.
W Londynie czynsz za kawalerkę pochłania aż 75 proc. tamtejszej średniej pensji netto. Podobny poziom obciążenia (74 proc.) notują Barcelona, Madryt i Mediolan. Warszawa w tym zestawieniu również wypada niekorzystnie - w stolicy Polski najem pochłania średnio 56 proc. przeciętnego wynagrodzenia, co jest wynikiem zbliżonym do Pragi (54 proc.) czy Budapesztu (52 proc.).
Paradoksalnie, najzdrowszą relację zarobków do kosztów mieszkaniowych obserwujemy w miastach powszechnie uważanych za drogie. W Genewie czynsz stanowi tylko 29 proc. średniej pensji, we Frankfurcie i Luksemburgu - 34 proc., a w Zurychu - 35 proc. Wynika to z faktu, że skrajnie wysokim kosztom najmu towarzyszą tam jeszcze wyższe wynagrodzenia, co zapewnia mieszkańcom relatywnie wysoką siłę nabywczą.
Czynsz to nie wszystko. Koszty życia też warto wziąć pod uwagę
Czynsz to tylko jeden z elementów układanki. Dane Eurostatu i portalu Numbeo dopełniają obrazu kosztów życia w 2025 roku. Najdroższym krajem UE pozostaje Dania, gdzie ceny dóbr i usług są o 43 proc. wyższe od średniej unijnej. Powyżej średniej plasują się także m.in. Irlandia, Luksemburg, Finlandia i Niemcy.
Polska, ze wskaźnikiem cen na poziomie 72 proc. średniej unijnej, wciąż należy do tańszych krajów do życia, obok Rumunii, Bułgarii i Węgier. To sprawia, że choć polskie wynagrodzenia słabo radzą sobie z europejskimi czynszami, to w kraju pozwalają na relatywnie tańsze utrzymanie w zakresie żywności czy usług - pod warunkiem, że koszty mieszkaniowe nie skonsumują większości domowego budżetu.