Sądowa batalia o „polskie obozy zagłady”

Prawo Społeczeństwo Dołącz do dyskusji
Sądowa batalia o „polskie obozy zagłady”

Patrząc na karty historii, trudno nie być oburzonym słysząc określenie „polskie obozy zagłady”. Ta historia ma swój początek w 2022 roku i zaczęła się od pozwu Związku Byłych Więźniów Politycznych Hitlerowskich Więzień i Obozów Koncentracyjnych przeciwko jednemu z niemieckich portali, który użył tego sformułowania. Ta sprawa wywołała oburzenie (zresztą słuszne) polskiej opinii publicznej. Spowodowała jednak niemały problem prawny.

Określenie „polskie obozy zagłady” z pewnością jest krzywdzące

Chociaż pokolenie, które przeżyło gehennę drugiej wojny światowej, w większości już odeszło, wciąż mówimy o historii najnowszej, która budzi olbrzymie emocje. W Polskich rodzinach opowieści o babciach, dziadkach, ciotkach i wujkach, którzy doznali krzywdy ze strony hitlerowców, wciąż są żywe. I wciąż budzą przerażenie.

O historii nie powinno się zapominać, bo jest przestrogą dla kolejnych pokoleń. Trzeba o niej mówić i pisać. Jednak należy robić to w taki sposób, aby możliwie najlepiej oddawać fakty i nie wprowadzać nikogo w błąd. A określenie „polskie obozy zagłady” z pewnością wprowadzają w błąd, wskazując na udział Polaków w tym procederze.

A Polacy byli w tej sytuacji stroną pokrzywdzoną. Byli więźniami tych obozów. Fakt, że znajdowały się one na ziemiach polskich, nic nie zmienia. Czy Volkswagena jeżdżącego po polskich drogach nazwiemy polskim autem? Czy paellę podaną w polskiej restauracji nazwiemy polską potrawą? Nie, nie nazwiemy ich tak. Dlatego umiejscowienie obozów zagłady w Polsce nie czyni ich polskimi. A jeden z niemieckich portali internetowych kilka lat temu stwierdził, że Treblinka to właśnie „polski obóz zagłady”. Oczywiście ciężko w tym momencie komukolwiek przypisać złe intencje (chodziło bowiem o umiejscowienie), jednak zrozumiałe jest, że wiele osób (zwłaszcza tych, które tamten okres jeszcze pamiętają) poczuło się oburzonych taką nazwą.

Pozew sądowy w tej sprawie wywołał spore zamieszanie

Ten artykuł niemieckiego portalu internetowego wywołał oburzenie. Sprawa zakończyła się pozwem, wniesionym przez prezesa Związku Byłych Więźniów Politycznych Hitlerowskich Więzień i Obozów Koncentracyjnych. Niestety, wywołało to niemały problem prawny i w sprawę musiał się włączyć Rzecznik Praw Obywatelskich, który przypomina całą otoczkę tej sprawy:

Pan Stanisław pozwał przed Sąd Okręgowy wydawcę niemieckiego dziennika internetowego mittelbayerische.de. Żądał przeproszenia za naruszenie swych dóbr osobistych użyciem w 2017 r. określenia „polski obóz zagłady”, zakazania dalszego rozpowszechniania określeń „polski obóz zagłady” lub „polski obóz koncentracyjny” – w jakimkolwiek języku, a także zasądzenia od pozwanego 50 tys. zł na rzecz Polskiego Związku Byłych Więźniów Politycznych Hitlerowskich Więzień i Obozów Koncentracyjnych. Pierwotne określenie „polski obóz zagłady Treblinka” dostępne było w Internecie przez kilka godzin. Po mailowej interwencji polskiego konsulatu w Monachium zastąpiono je słowami „niemiecki nazistowski obóz zagłady Treblinka w okupowanej Polsce”. Dodano wyjaśnienie, że pierwotnie w użyto określenia „polski obóz zagłady Treblinka”, co skorygowano.

Sprawa jednak trafiła na sądową wokandę. Prawnicy niemieckiego dziennika wnioskowali o odrzucenie pozwu, powołując się m.in. na brak jurysdykcji polskiej w tej sprawie. Sąd Okręgowy w 2019 roku jednak nie przychylił się do tego stanowiska i sprawa zostanie rozpoznana. Z tym stanowiskiem jednak nie zgodził się Sąd Apelacyjny, który w 2021 roku uznał, że ze względu na brak jurysdykcji krajowej zachodzi przesłanka nieważności postępowania. Sprawa trafiła do Sądu Najwyższego, a w sprawę włączył się Rzecznik Praw Obywatelskich.

Sąd Najwyższy ustalił, że polskie interesy powinny być chronione przed polskim sądem

Na rozstrzygnięcie tej sprawy przyszło wszystkim długo poczekać. Sąd Najwyższy bowiem rozstrzygnął tę kwestię dopiero początkiem 2025 roku, czyli 8 lat po publikacji wpisu zawierającego słowa „polskie obozy zagłady” przez niemiecki portal internetowy. SN jednak uznał, że nieważność postępowania w Polsce nie zachodzi i przekazał sprawę do ponownego rozpoznania. Jak uznał SN (II CSKP 1586/22):

Orzeczenie TSUE dotyczyło kwestii rozpatrywania całego pozwu, czyli tzw. jurysdykcji pełnej – „orzekania o całości krzywd i poniesionych szkód”, ale nie wykluczyło rozpatrywania przez sąd krajowy szkody, którą publikacja mogła spowodować w tym danym kraju. Zaznaczył przy tym, że nie zwolniło to sądu apelacyjnego od rozpoznania z urzędu możliwości jurysdykcji odnoszącej się do części sprawy dotyczącej ewentualnej szkody w Polsce. SN wyjaśnił, że kwestia na ile można to dzielić i czy to jest technicznie wykonalne oraz czy i w jakim zakresie może to rzutować na roszczenie pieniężne powinna podlegać bardziej wnikliwej analizie przed sądem apelacyjnym.

Co dalej stanie się ze sprawą? Ciężko stwierdzić, bo uznanie polskiej jurysdykcji nie jest bowiem tożsame z uznaniem stanowiska powoda. Jedno jest pewne. Nie ma miejsca w przestrzeni publicznej na słowa „polskie obozy zagłady”, ponieważ na przestrzeni lat może to doprowadzić do zakłamania historii.