Partnerzy serwisu:
ecommerce

Pop-upy wcale nie są najgorszym możliwym złem. Są sytuacje, gdy rzeczywiście się przydają

Rafał Chabasiński
26.06.2023
Pop-upy wcale nie są najgorszym możliwym złem. Są sytuacje, gdy rzeczywiście się przydają

Pop-upy cieszą się złą sławą i powszechną niechęcią wśród internautów. Mowa o słynnych „wyskakujących okienkach”, które przez lata uprzykrzały życie internautom. Czy to oznacza, że sklepy internetowe powinny unikać stosowania tego środka na swoich witrynach? I tak, i nie. Najważniejsze to stosować je we właściwy sposób.

Szemrane zakamarki Internetu nawet dzisiaj pokażą niedowiarkom, jak nie należy korzystać z „wyskakujących okienek”

Jeżeli zapytać przeciętnego internautę o to, co najbardziej go irytuje w trakcie przeglądania poszczególnych witryn, to prawdopodobnie wymieni pop-upy. „Wyskakujące okienka” nie zawsze znajdą się na pierwszym miejscu takiej listy, ale cieszą się powszechną niechęcią. Na szczególne uwzględnienie zasługują tutaj ich dźwiękowe odmiany. Nie bez powodu wykształciło się wyspecjalizowane oprogramowanie w rodzaju AdBlocka, którego pierwotnym celem było właśnie blokowanie pop-upów. Tymczasem całkiem sporo sklepów internetowych wciąż korzysta z tego narzędzia na swoich witrynach zakupowych. Szaleństwo? Niezupełnie.

Pop-upy to po prostu narzędzie, które można wykorzystać z pożytkiem dla swojego e-sklepu. Można również zamienić je w niezawodny odstraszacz klientów. Problemem nie jest ich sama istota, lecz sposób, w jaki bywają wykorzystywane przez twórców stron internetowych. Zacznijmy od tego niewłaściwego i zarazem przeciwskutecznego.

Źle zaprojektowane kampanie reklamowe oparte o pop-upy były czymś niezwykle popularnym w okresie raczkującego globalnego Internetu. Mowa przede wszystkim o późnych latach dziewięćdziesiątych i dwutysięcznych. Trudno było znaleźć witrynę, na której na dzień dobry nie bylibyśmy bombardowani całym mnóstwem wyskakujących okienek, których pozbywanie się było dość męczące. „Krzyżyk” służący do ich zamknięcia bywał mikroskopijny, czasem wręcz nie do końca funkcjonalny. Zasłaniały dużą część strony internetowej niezależnie od rozdzielczości ekranu. Do tego służyły wyłącznie do prezentowania treści reklamowych raczej niskich lotów.

Jeśli ktoś chce na własnych oczach przekonać się, o czym mówię i dlaczego należy takiego efektu unikać we współczesnym ecommerce, to jest prosty sposób. Wystarczy wybrać się w bardziej szemrane zakamarki Sieci. Istnieje jednak spore ryzyko, że taka wycieczka może się skończyć źle dla naszego systemu. Nie bez powodu pop-upy typowo reklamowe kojarzą się dzisiaj trochę z cyberprzestępcami podsuwającymi nam pod nos zmyślone loterie.

Pop-upy w ecommerce powinny służyć do precyzyjnego przekazywania kluczowych informacji

Jak w takim razie wykorzystać pop-upy w naszym sklepie internetowym bez odstraszania potencjalnych klientów? Kluczem do rozwiązania tej zagadki jest nie tylko umiar, ale także określenie precyzyjnego celu zastosowania tego środka. Pomóc może także personalizacja treści wyświetlanych konkretnemu użytkownikowi.

Kwestia umiaru właściwie wyjaśnia się nam sama. Stosujemy pop-upy wyłącznie wtedy, kiedy absolutnie musimy, albo wówczas, gdy istnieje duża szansa, że dzięki nim osiągniemy coś konkretnego. Pierwsza kategoria obejmuje wszelkiego rodzaju obowiązkowe komunikaty, które musimy wyświetlić naszym użytkownikom i odebrać od nich świadomą zgodę.

Mowa przede wszystkim o standardowych formułkach o wykorzystywaniu plików Cookies na stronie internetowej oraz o komunikatach dotyczących przetwarzania danych osobowych. Pop-upy, czego by o nich nie mówić, przykuwają uwagę. Dlatego sprawdzają się idealnie właśnie w takich przypadkach.

Kolejnym dość oczywistym zastosowaniem „wyskakujących okienek” jest ostrzeżenie użytkownika o niedokończonym przez niego procesem zakupowym albo o produktach znajdujących się w koszyku. Tego typu komunikaty wyświetlane są zwykle wtedy, gdy kupujący kliknie nie tam, gdzie powinien i w rezultacie albo zupełnie opuszcza witrynę sklepu, albo trafia w jakąś inną jej część. Zastosowanie ostrzeżenia pozwala uratować przynajmniej część koszyków zakupowych. Tym samym stanowi wymierną korzyść dla sklepu internetowego.

Co z działaniami marketingowymi? Wyświetlanie tak po prostu reklam w próżnię to, jak już ustaliliśmy, dość kiepski pomysł. Możemy jednak zastosować pop-upy do zaprezentowania odwiedzającemu szczególnie atrakcyjnej promocji. Alternatywę stanowi spersonalizowany komunikat podsuwający mu konkretne produkty z naszej oferty, którymi prawdopodobnie jest zainteresowany. W ten sposób możemy także promować oferty pakietowe naszego sklepu. „Wyskakujące okienka” zwykle nie irytują odbiorcę wtedy, gdy faktycznie się do czegoś przydają. Grunt to jednak zachować umiar. Zbytnia nachalność także tutaj może przynieść efekt odwrotny do zamierzonego.

Wreszcie: pop-upy pozwalają na rozbudowanie bazy newsletterowej. Tutaj jednak warto uważać. Nie chcemy zapisywać do naszego newsletteru osób, które nie są rzeczywiście nim zainteresowane.