Możemy chodzić do fryzjera, kosmetyczki i bawić się na weselach, a ojcowie nadal nie mogą towarzyszyć narodzinom swojego dziecka. Nieprawidłowości w tym zakresie jest jednak więcej. Rząd skupiony na wyborach i walce o poparcie nie zauważa, że Polki przestają rodzić po ludzku. Zanika poród rodzinny, a w kwestii narodzin dzieci wracamy do najgorszych praktyk.
Pandemia koronawirusa wymusiła konieczność wprowadzenia szczególnych zasad w szpitalach. Miało to na celu zapewnienie bezpieczeństwa zarówno dla personelu jak i pacjentów. Zapobiegało również wyłączeniu oddziałów w szpitali ze względu na odbywanie kwarantanny. Jednak pod płaszczykiem walki z wirusem wprowadzono szereg niekorzystnych rozwiązań dla rodzących kobiet. Marnuje się wiele lat walki o godny poród i opiekę okołoporodową w Polsce. Jak mówi jedna z działaczek fundacji Rodzić Po Ludzku Joanna Pietrusiewicz „prawa kobiet to są te pierwsze prawa, które w trudnej sytuacji zostają ograniczone”. Źródłem problemu jest brak jednolitej regulacji Ministerstwa Zdrowia w tym zakresie dla wszystkich szpitali, który tą kwestię oddał do swobodnego decydowania dyrektorom szpitali. Skwapliwie z tego skorzystali, pytanie tylko czy w każdym przypadku kierując się dobrem i bezpieczeństwem pacjentek i ich dzieci? Wskutek tego obecnie w każdym szpitalu w Polsce poród rodzinny odbywa się według innych zasad.
Poród rodzinny w Polsce
W naszym kraju porody rodzinne wprowadzono dopiero w 1994 r. – aż 40 lat po wprowadzeniu ich w Europie. Dla rodzących kobiet był to ważny moment. Obecność bliskiej osoby, najczęściej ojca dziecka, pomagała kobietom zredukować poziom stresu. Zwiększała również poczucie bezpieczeństwa kobiety, która wcześniej podczas porodu była wyłącznie na łasce personelu. Pewnie większość z nas słyszała szokujące opowieści o tym jak bywają traktowane kobiety podczas porodu. Wg danych zebranych przez fundację Rodzić po Ludzku, więcej niż połowa badanych badanych miała do czynienia w trakcie porodu lub po z przemocą fizyczną lub psychiczną, zaniedbaniem obowiązków przez personel albo niedopełnieniem procedur. Kobiety wspominały między innymi o wyśmiewaniu, krzyku, wyzwiskach, przywiązywaniu do łóżka, wykonywaniu pewnych czynności bez ich zgody. Tematyczne grupy i fora są pełne wspomnień traumatycznych chwil podczas pobytu w szpitalu na czas rodzenia dziecka. Obecność kogoś bliskiego, kto z boku obserwuje zachowanie personelu wobec rodzącej znacznie zmniejsza prawdopodobieństwo tego typu praktyk.
Poród rodzinny był jedną z pierwszych ofiar koronawirusa w szpitalach
Niestety jednym z pierwszych ograniczeń w dobie koronawirusa była całkowita likwidacja porodów rodzinnych. Jednak minister zdrowia zapytany o tę kwestię podczas konferencji 29 kwietnia 2020 r. oświadczył, że takiego zakazu nigdy nie było. Ale mimo że nigdy go nie było, szpitale bardzo niechętnie się z niego wycofują. Tłumaczą to bezpieczeństwem matki i dziecka. Pytaniem jest od kogo zarazi się koronawirusem ciężarna kobieta podczas porodu? Czy naprawdę wyłącznie od swojego partnera, z którym i tak w większości wypadków mieszka? Czy od personelu w szpitalu, składającego się przecież z obcych osób i mającego kontakt z wieloma pacjentami? Po porodzie kobieta wraz z dzieckiem przewozi się na salę, którą zwykle współdzieli z obcymi sobie kobietami. O ich stanie zdrowia nie ma żadnej wiedzy. I tu nagle, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, zagrożenie znika.
Do opinii publicznej nie docierają informacje, że zatroskani o bezpieczeństwo dyrektorzy szpitali z takim samym entuzjazmem zmniejszają liczbę pacjentek na salach, czy oddzielają łóżka ściankami z pleksiglasu, tak jak pozbywali się ojców z sal porodowych. Lekarz może przecież w weekend bawić się na weselu, a położna pójść na mszę. W niektórych szpitalach swobodnie po oddziałach, w tym porodówce, może swobodnie poruszać się ksiądz. Ale i tak w większości szpitali w Polsce jedynym zagrożeniem dla rodzącej kobiety i noworodka będzie tata dziecka. I tylko on jeden, by móc uczestniczyć w porodzie, będzie musiał wykonać badania za kilkaset złotych na własny koszt. O ile oczywiście ktoś go w ogóle do danego szpitala wpuści.
Poród rodzinny, a badania na koronawirusa
Wątpliwości budzi sam przymus wykonania płatnych badań, zwłaszcza że w wytycznych konsultantów krajowych nie ma o nich ani słowa. Datę porodu ciężko przewidzieć. Trzeba więc je powtarzać co 2-5 dni (w zależności od placówki), aby mogły zostać uznane za ważne. Ich koszt wynosi około 500 zł. Ile osób zrezygnuje z przysługującego im prawa do uczestniczenia w narodzinach swojego dziecka i opieki nad jego matką, ponieważ taka kwota jest poza ich zasięgiem? W ten sposób poród rodzinny, który został wywalczony przez Fundację Rodzić Po Ludzku jako prawo dla każdej pacjentki, stał się w niektórych przypadkach luksusem dla posiadaczy odpowiednio grubego portfela. Jak wynika z informacji publikowanych przez pacjentki, niektóre szpitale uzależniają także przyjęcie pacjentki do placówki lub wykonanie cięcia cesarskiego od posiadania przez kobietę wyniku płatnych badań na koronawirusa. Ministerstwo Zdrowia milczy na ten temat. A nie powinno, ponieważ tego typu praktyki są sprzeczne z konstytucyjną zasadą równego dostępu do świadczeń zdrowotnych. I często wprowadzane do szpitala jako rzekome „wytyczne z ministerstwa”, wprowadzając pacjentki i ich osoby bliskie w błąd.
Poród rodzinny nie, maseczka tak
To jednak nie wszystko. Pacjentki skarżą się, że zostały zmuszone do posiadania maseczki podczas porodu. Niektórym zakładano je na siłę, gdy próbowały je zdjąć ze względu na duszności. Ciężko uwierzyć, że zwykła jedno lub wielorazowa maseczka, jakiej używa większość Polaków, miałaby uchronić kogokolwiek przed koronawirusem. Przedstawiciele środowisk medycznych i naukowcy od dawna twierdzą, że jedynie specjalistyczne maseczki o określonych parametrach faktycznie chronią przed zakażeniem. Według teorii angielskiego położnika Grantly’ego Dick-Reada zwanego „Triadą Reada” lęk związany z porodem wzmaga napięcie podczas porodu, a co za tym idzie zwiększa ból. Wzrost bólu powoduje wzrost lęku i koło się zamyka. Właściwa technika oddechu pomaga zatem zapanować na bólem. Od dawna wiadomo, że prawidłowy oddech jest kluczowy podczas porodu. Zależy od niego szybkość akcji porodowej, a także dobrostan płodu. Trudno zatem zgadnąć jaki cel ma pozbawianie rodzącej możliwości swobodnego oddechu przez personel szpitala.
Poród rodzinny to nie jedyne prawo, jakie jest nagminnie odbierane rodzącym
Fundacja Rodzić po Ludzku alarmuje również, że w części szpitali kobiety profilaktycznie oddziela się zaraz po porodzie od swojego nowonarodzonego dziecka. Kontakt skóra do skóry, kangurowanie zaraz po porodzie i możliwość przebywania dziecka z mamą są nie tylko prawami, gwarantowanymi przez obowiązujące w Polsce przepisy. Mają również ogromne znaczenie dla rozwoju psychicznego i fizycznego dziecka. Pytaniem jest czy koszt zastosowanego środka ochrony czyli krzywda wyrządzona rozdzieleniem noworodka i jego matki nie jest wyższy niż korzyść z niego płynąca. Zwłaszcza, że w przypadku wyniku pozytywnego dziecko jest całkowicie izolowane od matki na dłuższy okres. I to nawet jeśli matka przechodzi COVID-19 bezobjawowo i jest gotowa zachowywać wszelkie środki ochrony osobistej.
W niektórych szpitalach zdarza się natomiast, że kobietom nie wolno karmić piersią noworodka, dopóki nie otrzymają wyniku badań na koronawirusa. Światowa Organizacja Zdrowia podkreśla, że w żadnych badaniach nie udowodniono, że koronawirus może znajdować się w mleku matki. Stoi na stanowisku, że noworodek powinien być karmiony piersią niezależnie od tego czy jego mama ma COVID-19 czy nie. Mleko matki dostarcza dziecku najlepsze składniki odżywcze. Zapewnia dziecku ochronę, zawiera mnóstwo przeciwciał chroniących je przed bakteriami i wirusami. Szczególnie duża ilość przeciwciał znajduje się w pierwszym mleku, zwanym siarą. Pozbawienie go dziecka w imię walki z wirusem będzie miało wieloletni negatywny wpływ na jego zdrowie.
Rząd myśli o przedsiębiorcach, górnikach w zamkniętych kopalniach, dopłatach dla Kościoła, a zapomina o kobietach, które właśnie rodzą nowych obywateli. Są samotne, pozbawione swoich praw, często źle traktowane, oddzielane od swojego dziecka. Mamy dla nich pocieszenie – brak porodu rodzinnego Andrzej Duda zamieni im na bon turystyczny w wysokości 500 zł.