Miesiąc temu Vanuatu – niewielkie państwo w Oceanii – doświadczyło gigantycznego ataku hakerskiego. Losy tego kraju mogą być dobrą przestrogą. Bo powrót do maszyn do pisania – jak widać – nie jest wcale niemożliwy.
Vanuatu to kraj zamieszkiwany przez ok. 300 tys. osób. Czyli jest to państwo trochę tylko większe od naszego Radomia, ale już znacznie mniejsze od np. Bydgoszczy. Pewnie kraj nie pojawiłby się w serwisach newsowych, gdyby nie to, że… funkcjonuje offline. No, prawie.
Atak hakerski, który wydarzył się ok. miesiąc temu, zniszczył rządowe strony czy zasoby poczty elektronicznej. Jak nietrudno się domyślić, szybko pojawiły się problemy z płatnościami czy komunikacją. Rząd Vanuatu był sam sobie winny – okazało się bowiem, że liczne kluczowe zasoby były przetrzymywane na zwykłych serwerach, a nie tych zabezpieczonych – np. w „chmurze”.
Powrót do maszyn do pisania. Vanuatu działa (częściowo) offline
Jak informuje brytyjski „The Guardian”, w kraju do łask wróciły na przykład zakurzone maszyny do pisania. Są one wykorzystywane na przykład przez najbliższych współpracowników premiera kraju Ishmaela Kalsakau (który doszedł do władzy już po ataku hakerskim).
Mieszkańcy małego państwa, ponieważ wiele rządowych stron nie działa, muszą szukać kontaktów do kluczowych instytucji w… książkach telefonicznych.
Wiele osób – jak opisuje „Guardian” – to właśnie robi. Jednak w XXI wieku państwo jednak do końca nie może przejść na tryb offline. Wielu urzędników wykorzystuje na przykład prywatne konta e-mailowe, aby odpisywać na wiadomości do mieszkańców kraju. Wykorzystywane są do tego prywatne komputery czy nawet smartfony urzędników.
Niektóre ministerstwa próbują wykorzystać natomiast media społecznościowe, by utrzymywać kontakty z mieszkańcami Vanuatu. „Nasz wydział bardziej komunikuje się teraz ze społeczeństwem za pomocą Facebooka i Twittera – i zyskujemy coraz więcej followersów” – mówi Olivia Finau, która zajmuje się komunikacją w Ministerstwie Klimatu.
Bo – co jednak optymistyczne w tej historii – atak hakerski nie dosięgnął infrastruktury cywilnej. W każdym razie, warto pamiętać o przypadku niedużego wyspiarskiego kraju; nikt ciągle nie wie, kiedy on otrząśnie się z problemów. My na pewno mamy lepiej zabezpieczoną infrastrukturę (choć doskonale to u nas też nie jest). Z drugiej strony – mamy wroga, który na pewno chciałby zrealizować u nas podobny scenariusz, który wydarzył się w Vanuatu…