To jednak nie jest „fake news”. Rząd prawdopodobnie rozważa powrót edukacji zdalnej i taki scenariusz jawi się jako wysoce prawdopodobny. Czy słuszny? W obliczu obecnej sytuacji – i mówię tu nie o samej liczbie dziennych zakażeń, a o całokształcie kondycji państwa w tym zakresie – pomysł jawi się jako racjonalny.
Powrót edukacji zdalnej
Dziennikarze RMF FM nieoficjalnie ustalili, że w polskich szkołach nastąpić ma powrót edukacji zdalnej. Według ustaleń, e-learning dotyczyłby w pierwszej kolejności najstarszych uczniów, tj. tych, którzy kształcą się w „ostatnich” klasach lub na studiach wyższych. Premier zasygnalizował na wczorajszej konferencji – poza obwieszczeniem pt. cała Polska w strefie żółtej – że pewne ograniczenia pojawią się w szkołach i w uczelniach.
Według doniesień RMF FM, rząd chce wprowadzać ograniczenia sukcesywnie. To jest zaczynając od najstarszych uczniów (i wszystkich studentów), a kończąc na tych najmłodszych. Dokładny schemat wprowadzania nauki zdalnej obejmować będzie zatem – według nieoficjalnych ustaleń – w pierwszej kolejności studentów.
RMF FM nie podaje żadnego rozróżnienia, więc można założyć, że prawdopodobnym scenariuszem jest twardy lockdown uczelni. Bez rozróżnienia na kierunki studiów. Mam nadzieję, że tak się nie stanie. Realizacja lekcji w szkole podstawowej w trybie zdalnym nie może się równać skomplikowanym zajęciom praktycznym z dziedzin technicznych czy medycyny.
Następnym krokiem będzie wprowadzenie nauczania zdalnego w liceach. Rząd chce jednak uniknąć wprowadzania nauki zdalnej dla uczniów szkół podstawowych jako takich, by nie obciążać rodziców. Nauczanie zdalne zostanie wprowadzone w absolutnej ostateczności w odniesieniu do żłóbków, przedszkoli czy przede wszystkim – pierwszych klas szkół podstawowych.
Na ile te doniesienia są wiarygodne?
RMF FM podaje, że jest to aktualny pomysł rządzących. Musi on jednak przejść pewien faktyczny proces decyzyjny, toteż wiążące ustalenia mają paść podczas jutrzejszego zespołu zarządzania kryzysowego. O efektach tego spotkania dowiedzieć się mamy od samego premiera Mateusza Morawieckiego, zapewne podczas kolejnej konferencji.
Warto też dodać, że rząd nie zamierza wprowadzać regionalizacji w ograniczeniach. Chodzi o to, by nie powodować sytuacji, że uczniowie z jednego regionu będą mieli gorsze wykształcenie od ich kolegów i koleżanek z sąsiednich powiatów czy województw. Jest to raczej puste stwierdzenie, ale pokazuje pewien kierunek myślenia rządzących.
Czy wskazany scenariusz może się ziścić? W mojej opinii wydaje się to bardzo prawdopodobne, tym bardziej że omawiany kierunek działań pokrywa się z filozofią działania rządzących w dobie epidemii koronawirusa. Warto przypomnieć, że podawane jakiś czas temu informacje o planowanym przejściu na naukę zdalną zostały przez resort szkolnictwa w sposób dobitny zdementowane.
Pewne rozstrzygnięcia muszą się pojawić, bo zagrożenie wirusem jest coraz większe – podobnie jak większa jest liczba koronasceptyków. Mam nadzieję, że działania rządzących w najbliższych tygodniach i miesiącach będą po raz pierwszy od początku epidemii jakkolwiek adekwatne i racjonalne.