Ministerstwo Edukacji Narodowej pracuje nad wprowadzeniem nowych wytycznych dotyczących organizacji nauki w szkołach podczas upałów. Nowe przepisy miałyby pozwolić na skracanie, odwoływanie, lub na prowadzenie lekcji w trybie zdalnym w przypadku najostrzejszych upałów.
Skoro może być za zimno, to może być za ciepło
Wiele osób nie wie, ale w prawie oświatowym zawarta jest informacja, że w przypadku spadku temperatury poniżej 18 stopni Celsjusza w sali lekcyjnej, dyrektor placówki ma prawo do odwołania zajęć. Czy jest to zawsze respektowane? Śmiem wątpić. Nie zdziwiłbym się, jeśli znakomita część kadry nauczycielskiej nie wiedziałaby nawet o istnieniu takich przepisów.
W ostatnich latach jesteśmy świadkami, gdy prowadzenie i uczestniczenie w lekcjach w maju, czerwcu, wrześniu, czy nawet październiku bywało uciążliwe z powodu wysokich temperatur. Tym bardziej bardzo dobrym ruchem ze strony ministerstwa będzie wzięcie pod uwagi przypadku, gdy temperatura jest zbyt wysoka. Minister Barbara Nowacka również zauważa ten problem:
Pewne jest, że tak jak są przepisy regulujące, co się dzieje, gdy w szkole jest za zimno, muszą być też jasne przepisy dotyczące nauki podczas upałów
Nie w tym roku
Zgodnie z informacjami podanymi przez Radio ZET, wytyczne miałyby mieć zastosowanie w sytuacji, gdy temperatura przekracza 35 stopni Celsjusza. Słusznie. Mało kto jest zdolny do wydajnej pracy i nauki kilka godzin dziennie przy takich warunkach. Lekcje miałyby być przy takich ekstremalnych warunkach skracane, odwoływane, albo prowadzone w trybie zdalnym. Nawiasem mówiąc, istnienie infrastruktury do nauczania zdalnego oraz szeroka cyfryzacja polskiej edukacji, to jedna z pozytywnych pozostałości pandemicznych.
Nie jest to jednak pierwszy raz, gdy resort edukacji wychodzi naprzeciw upałom. W 2019 roku w jednej z rekomendacji mogliśmy przeczytać:
Dyrektor może za zgodą organu prowadzącego zawiesić zajęcia na czas określony, jeżeli wystąpiły na danym terenie zdarzenia, które mogą zagrozić zdrowiu uczniów. Wysokie temperatury mogą być traktowane jako takie zdarzenie
Niestety nic nie wskazuje na to, że przepisy wejdą w życie jeszcze w tym roku. Szkoda – początek września jest wyjątkowo gorący i nie sprzyja prowadzeniu lekcji, a co dopiero „wdrożeniu” się po wakacjach w szkolny, codzienny rytm. Wytyczne mają być gotowe dopiero na wiosnę przyszłego roku.
Wiele zależy także od Ministerstwa Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej, które pracuje nad ogólnymi przepisami, które miałyby obowiązywać w przypadku upałów. Resort edukacji chciałby na ich podstawie dostosować je pod polski system oświaty.
Brak logiki, a potrzeba działania tu i teraz
Tym bardziej w tym wszystkim dziwi wydłużenie roku szkolnego – ten, który rozpoczął się wczoraj, potrwa aż do 27 czerwca. Dobrze wiemy jakich temperatur możemy spodziewać się już w maju, a co dopiero w czerwcu. Wytyczne ministerstwa to jednak nie wszystko. W wielu szkołach nadal oczywistym wyposażeniem nie są wiatraki, wentylatory, o klimatyzacji nawet nie wspominając. Czy resortu oświaty naprawdę nie stać, by zagwarantować każdej szkole wymaganą liczbę takich urządzeń? To jest rozwiązanie, które może pomóc przynajmniej trochę, ale tu i teraz.
Problem leży nie tylko w braku wyposażenia, ale w samej organizacji roku szkolnego – mam nadzieję, że w następnych latach ktoś pójdzie po rozum do głowy, i zamiast wydłużać rok szkolny, będzie go skracać. Dni upalnych w ciągu kolejnych lat jest coraz więcej.