Skoro może być za zimno, to może być za ciepło
Wiele osób nie wie, ale w prawie oświatowym zawarta jest informacja, że w przypadku spadku temperatury poniżej 18 stopni Celsjusza w sali lekcyjnej, dyrektor placówki ma prawo do odwołania zajęć. Czy jest to zawsze respektowane? Śmiem wątpić. Nie zdziwiłbym się, jeśli znakomita część kadry nauczycielskiej nie wiedziałaby nawet o istnieniu takich przepisów.
W ostatnich latach jesteśmy świadkami, gdy prowadzenie i uczestniczenie w lekcjach w maju, czerwcu, wrześniu, czy nawet październiku bywało uciążliwe z powodu wysokich temperatur. Tym bardziej bardzo dobrym ruchem ze strony ministerstwa będzie wzięcie pod uwagi przypadku, gdy temperatura jest zbyt wysoka. Minister Barbara Nowacka również zauważa ten problem:
Nie w tym roku
Zgodnie z informacjami podanymi przez Radio ZET, wytyczne miałyby mieć zastosowanie w sytuacji, gdy temperatura przekracza 35 stopni Celsjusza. Słusznie. Mało kto jest zdolny do wydajnej pracy i nauki kilka godzin dziennie przy takich warunkach. Lekcje miałyby być przy takich ekstremalnych warunkach skracane, odwoływane, albo prowadzone w trybie zdalnym. Nawiasem mówiąc, istnienie infrastruktury do nauczania zdalnego oraz szeroka cyfryzacja polskiej edukacji, to jedna z pozytywnych pozostałości pandemicznych.
Sprawdź polecane oferty
Allegro 1200 - Wyciągnij nawet 1200 zł do Allegro!
Citi Handlowy
IDŹ DO STRONYTelewizor - Z kartą Simplicity możesz zyskać telewizor LG!
Citi Handlowy
IDŹ DO STRONYRRSO 20,77%
Nie jest to jednak pierwszy raz, gdy resort edukacji wychodzi naprzeciw upałom. W 2019 roku w jednej z rekomendacji mogliśmy przeczytać:
Niestety nic nie wskazuje na to, że przepisy wejdą w życie jeszcze w tym roku. Szkoda – początek września jest wyjątkowo gorący i nie sprzyja prowadzeniu lekcji, a co dopiero „wdrożeniu” się po wakacjach w szkolny, codzienny rytm. Wytyczne mają być gotowe dopiero na wiosnę przyszłego roku.
Wiele zależy także od Ministerstwa Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej, które pracuje nad ogólnymi przepisami, które miałyby obowiązywać w przypadku upałów. Resort edukacji chciałby na ich podstawie dostosować je pod polski system oświaty.
Brak logiki, a potrzeba działania tu i teraz
Tym bardziej w tym wszystkim dziwi wydłużenie roku szkolnego – ten, który rozpoczął się wczoraj, potrwa aż do 27 czerwca. Dobrze wiemy jakich temperatur możemy spodziewać się już w maju, a co dopiero w czerwcu. Wytyczne ministerstwa to jednak nie wszystko. W wielu szkołach nadal oczywistym wyposażeniem nie są wiatraki, wentylatory, o klimatyzacji nawet nie wspominając. Czy resortu oświaty naprawdę nie stać, by zagwarantować każdej szkole wymaganą liczbę takich urządzeń? To jest rozwiązanie, które może pomóc przynajmniej trochę, ale tu i teraz.
Problem leży nie tylko w braku wyposażenia, ale w samej organizacji roku szkolnego – mam nadzieję, że w następnych latach ktoś pójdzie po rozum do głowy, i zamiast wydłużać rok szkolny, będzie go skracać. Dni upalnych w ciągu kolejnych lat jest coraz więcej.