W tej chwili płonie jeden z najcenniejszych zasobów przyrodniczych w naszym kraju. Pożar w Biebrzańskim Parku Narodowym obejmuje w tym momencie nawet 4-5 tysięcy hektarów. Komentatorzy porównują sytuację nie tylko do wcześniejszych pożarów w Australii, lecz także chociażby do pożaru katedry Notre Dame. Niestety, do tego typu nieszczęść powinniśmy się przyzwyczaić.
Płonie jeden z największych skarbów polskiej przyrody – Biebrzański Park Narodowy
W głównym nurcie medialnym pierwsze wiadomości o tym, że płonie największy polski park narodowy pojawiły się w nocy z wtorku na środę. Trzeba jednak zauważyć, że strażacy walczą z ogniem już od niedzieli. Z początku informowano o ok. 1,5 tys. ha. terenów trawionych przez płomienie. W tym momencie pożar w Biebrzańskim Parku Narodowym rozprzestrzenił się do ok. 4-5 tys. ha. Tak złej sytuacji na terenie parku chyba jeszcze nie było. Rekordowo duże pożary z 2002 r. sięgały raptem 2,5 tys. ha spalonej powierzchni.
Pożar w Biebrzańskim Parku Narodowym jest dość trudny do opanowania także z uwagi na trudny teren. Jak podaje chociażby portal rmf24.pl, w grę wchodzą różnej maści nieużytki, trzcinowiska i zarośla wierzbowe. To oznacza, że strażacy nie mogą skorzystać w pełni z ciężkiego sprzętu. Sporą część drogi do miejsca gaszenia wraz ze sprzętem podręcznym muszą pokonać na piechotę. Jakby tego było mało, nawet ugaszony na powierzchni pożar wciąż może się tlić w torfowym podłożu.
Pieniądze zgromadzone na wypadek pożaru skończyły się w poniedziałek, akcja gaśnicza zaczęła się w niedzielę wieczorem
Trzeba przy tym jednak zauważyć, że pierwsze doniesienia medialne wskazywały na duże problemy z finansowaniem akcji gaśniczej. Bieżące fundusze przeznaczone na akcje gaśnicze miały się skończyć już w poniedziałek. Nie powinno to dziwić – płomienie zwykle rocznie obejmują na terenie parku ok. 200 hektarów.
Na szczęście najnowsze komunikaty są dużo bardziej optymistyczne. Dyrektor Biebrzańskiego Parku Narodowego informuje: „Ministerstwo Środowiska i Lasy Państwowe zapewniają pełne finansowanie walki z pożarem. Od początku jesteśmy w stałym kontakcie z resortem„. To oznacza, że docelowo walka z żywiołem będzie zabezpieczona przynajmniej od strony finansowej.
Jednocześnie jednak sam rozmiar jaki osiągnął pożar w Biebrzańskim Parku Narodowym powoduje istotne zużycie sprzętu gaśniczego. Dlatego dyrekcja parku postanowiła umożliwić chętnym wpłaty na specjalne w Banku BGK o numerze 31 1130 1059 0017 3397 2620 0016. Taki przelew powinno się opatrzyć tytułem „darowizna pożar 2020”.
Zebrane w ten sposób pieniądze mają być przeznaczone na zakup specjalistycznego sprzętu, który nadaje się do ręcznego gaszenia i wygodnego transportu w niedostępny teren – a także pozwalającego czerpać wodę z dostępnych na miejscu źródeł w postaci chociażby bagien czy cieków wodnych.
Wciąż są ludzie zbyt głupi by zrozumieć, że wypalanie traw jest czymś szkodliwym i przez to niedopuszczalnym
Pożar w Biebrzańskim Parku Narodowym oznacza przede wszystkim ogromną tragedię przyrodniczą – trudną bądź wręcz niemożliwą do naprawienia. Jest to obszar, na którym żyło 280 gatunków ptactwa. W tym także niezwykle rzadkich poza Biebrzą – takich jak chociażby cietrzew, rozmaite odmiany kaczek, gęsi, sów, dzięciołów czy bielików. Biebrzański Park Narodowy jest uważany także za ostoję łosi. Żyły w nim rysie, wilki. A także dużo bardziej pospolite zwierzęta.
Nic dziwnego, że pożar w Biebrzańskim Parku Narodowym przyrównywano do pożarów w Amazonii, Australii czy nawet do spalonej katedry Notre Dame. Skala szkód wyrządzonych przyrodzie sprawia, że w pierwszych dwóch przypadkach takie porównanie wydaje się uzasadnione.
Warto sobie w tym momencie zadać pytanie: dlaczego doszło do tak rozległego pożaru na teoretycznie dość podmokłym terenie? Dotychczas niemal każdy pożar w Biebrzańskim Parku Narodowym miał tą samą przyczynę – działalność człowieka. Ściślej mówiąc zaprószenie ognia nieumyślne, bądź zupełnie celowe w postaci nielegalnego wypalania traw. Najwyraźniej pomimo dwóch dekad uświadamiania Polaków co do szkodliwości i karalności tego procederu wciąż znajdą się ludzie, którzy wiedzą lepiej.
Pożar w Biebrzańskim Parku Narodowym najpewniej będzie jednym z wielu w tym roku
Do tego warto dodać szczególną sytuację klimatyczną naszego kraju. Mowa oczywiście o zauważalnym deficycie opadów w tym roku i suszy trapiącej Polskę od dobrych kilku lat. Niestety, nic nie wskazuje na poprawę sytuacji. Prognozy pogody na resztę kwietnia raczej nie napawają optymizmem. Arcybiskup Stanisław Gądecki apeluje do wiernych o modlitwę o deszcz. Wezwania do tej tradycyjnej modlitwy powtarzane są właściwie od lutego.
Polska jest niestety jedną z ofiar globalnych zmian klimatycznych. Susza w połączeniu z ludzką bezmyślnością daje owoc w postaci pożarów. Nie ma co się łudzić, że pożar w Biebrzańskim Parku Narodowym będzie w tym roku ostatnim. Być może przynajmniej rozmaici szemrani przedsiębiorcy w tym roku nie skorzystają z okazji i choć wysypiska śmieci ominie fala jakże „przypadkowych” zaprószeń. Warto przypomnieć, że prawdziwą plagą takiego zjawiska mieliśmy do czynienia w 2018 r. W lutym tego roku już jedno wysypisko zdążyło zapłonąć.