REKLAMA
  1. Home -
  2. Technologie -
  3. Czy małpie przysługują prawa autorskie do selfie? Proces o to doprowadził właściciela aparatu do bankructwa
Czy małpie przysługują prawa autorskie do selfie? Proces o to doprowadził właściciela aparatu do bankructwa

Kto jest autorem praw autorskich do selfie wykonanego przez małpę? Małpa? Właściciel aparatu? Ktoś inny? To, skądinąd całkiem ciekawe, zagadnienie prawne - a właściwie, próba jego wyjaśnienia - doprowadziła Davida Slatera do bankructwa. A wszystko dzięki... obrońcom praw zwierząt.

Choć jeszcze niedawno słowo selfie nieodłącznie kojarzyło się (podobnie, jak gry komputerowe i komiksy) z tajemniczym światem nastolatków, to obecnie ten rodzaj fotografii jest uważamy za coś powszechnego i raczej neutralnego. Świadczy choćby o tym popularność kijków do selfie w miejscowościach turystycznych. Selfie, jak każda inna fotografia, może być przedmiotem autorskich praw majątkowych - wszak to bez wątpienia utwór w rozumieniu ustawy o prawie autorskim, definiującym go jako „każdy przejaw działalności twórczej o indywidualnym charakterze, ustalony w jakiejkolwiek postaci, niezależnie od wartości, przeznaczenia i sposobu wyrażenia”.

Prawa autorskie do selfie - czy ma do nich prawo... małpa?

Prawa autorskie co do zasady przysługują autorowi utworu. Autorskie prawa majątkowe przysługują twórcy - czyli np. fotografowi, wykonującemu zdjęcie. Z uwagi na sposób działania aparatu fotograficznego, jego obsługa co do zasady wymaga udziału człowieka. Co się jednak stanie, jeśli aparat taki damy małpie? Okazuje się, że efekty mogą podobne, jak w znanym twierdzeniu, że jeśli damy milionie małp maszynę do pisania, to w końcu któraś z nich napisze dzieło na miarę Szekspira.

REKLAMA

Z aparatem jest jednak prościej - dobre zdjęcie wymaga czasami jednego naciśnięcia przycisku migawki, a sonet czy sztuka to jednak trochę bardziej pracochłonne dzieło. Pewnie dlatego też nie powinno być zaskoczeniem, że indonezyjskie makaki okazały się być autorami bardzo udanych selfie, w tym takiego (za Wikipedią):

Piękne, prawda? Oczywiście, małpy nie robiły tych słitfoci własnymi iPhonami. Wydatnie pomógł w ich tworzeniu fotograf David Slater, użyczając swoich aparatów fotograficznych (oraz, jak można przypuszczać, wydatnie pomagając, a może nawet zajmując się tym samodzielnie, zgrywając zdjęcia i udostępniając je w sieci). Co więcej, Slater postanowił zdjęcia opublikować w formie albumu, którego druk zlecił - w ramach popularnego self-publishingu - firmie Blurb. Zamiast spodziewanych milionów monet - fotograf otrzymał... pozew od PETA, organizacji obrony praw zwierząt.

REKLAMA

Pozew jest, wygrana jest, tylko zysków brak

PETA argumentowała w pozwie, że małpy są podmiotami prawa autorskiego, wymieniając w pozwie nawet jedną z nich: sześcioletniego makaka o imieniu Naruto. Co ciekawe, sam przebieg procesu nie dotyczył wyłącznie głównego zagadnienia (czy zwierzęta mogą być twórcami), ale i tego, czy PETA... reprezentuje właściwą małpę. Nic dziwnego, że sala rozpraw pełna była studentów prawa szukających niecodziennej rozrywki, a sędzia musiał się powstrzymywać od wybuchów śmiechu.

Nie do śmiechu było natomiast Slaterowi. Choć wygrał proces w pierwszej instancji - bo, jak roztropnie zauważył sędzia, gdyby prawa autorskie miałyby być przynależne zwierzętom, to z pewnością przepisy mówiłyby o tym wprost - to stracił na nim oszczędności życia (niezbyt wielkie, jak się wydaje). Nie było go nawet stać na to, aby stawić się na rozprawie w sądzie apelacyjnym. Jak powiedział Guardianowi w rozmowie telefonicznej:

REKLAMA

Próbuję zostać trenerem tenisa. Myślę nawet o wyprowadzaniu psów. Nie zarabiam nawet tyle, aby opłacić podatki.

Proces jednak toczy się dalej. PETA twierdzi, że na „autorstwo” należy spojrzeć w szerszym kontekście. Pytanie tylko, czy przyznanie praw autorskich zwierzętom nie rodziłoby zbyt poważnych konsekwencji. Bo jeśli taki Naruto może być autorem, to czemu nie miałby być np. wyborcą?

Dołącz do dyskusji

zobacz więcej:

Najnowsze
Warte Uwagi