Niektórzy złośliwcy otwarcie twierdzą, że może i prawo nie działa wstecz, ale ta zasada nie działa w polskim prawie podatkowym. Ta chyba najbardziej znana prawnicza maksyma rzeczywiście nie ma zastosowania zawsze. W niektórych przypadkach byłaby wręcz niepraktyczna. Jej szczególne znaczenie tkwi przede wszystkim w prawie karnym.
Konstytucja gwarantuje nam, że prawo nie działa wstecz w przypadku ścigania sprawców przestępstw
Kto z nas nie zna zasady, w myśl której prawo nie działa wstecz? Niektórzy nawet posługują się łacińską wersją „Lex retro non agit„. Powtarzamy ją tak często, że wręcz nie przyjdzie nam do głowy zastanowić się nad tym, jak to jest z nią w praktyce. Bywa zaś różnie. Wszystko tak naprawdę zależy od gałęzi prawa, z jakim mamy do czynienia w danym momencie.
Wypadałoby zacząć od przepisów ustawy zasadniczej. Obowiązująca konstytucja zawiera dwa przepisy, które należałoby w tym kontekście wskazać. W art. 42 ust. 1 zasada „prawo nie działa wstecz” została sformułowana nieco innymi słowami, za to wprost. Warto jednak zauważyć, że dotyczy ona jedynie prawa karnego wraz z pokrewnymi mu dziedzinami.
Odpowiedzialności karnej podlega ten tylko, kto dopuścił się czynu zabronionego pod groźbą kary przez ustawę obowiązującą w czasie jego popełnienia. Zasada ta nie stoi na przeszkodzie ukaraniu za czyn, który w czasie jego popełnienia stanowił przestępstwo w myśl prawa międzynarodowego.
Nie mamy tutaj do czynienia z żadnym ograniczeniem. Ukarać kogoś wolno jedynie osobę, która popełniła przestępstwo albo wykroczenie w momencie, gdy stosowny przepis obowiązywał. Innymi słowy: nie można kogoś ścigać, skazać i karać dlatego, że ustawodawca nagle wprowadził przepis penalizujący czyny popełnione w przeszłości.
Można zaryzykować stwierdzenie, że taki stan rzeczy dodatkowo wzmacnia drugi przepis ustawy zasadniczej, a więc art. 31 ust. 2 Konstytucji RP. Zgodnie z nim „nikogo nie wolno zmuszać do czynienia tego, czego prawo mu nie nakazuje”. Przy czym w tym wypadku mamy do czynienia z inną znaną łacińską paremią prawniczą: „Nullum crimen sine lege„, a więc „nie ma przestępstwa bez ustawy”.
Prawo cywilne jest dużo bardziej liberalne w kwestii zakazu retroakcji
Nawet w przypadku prawa karnego możemy mieć do czynienia z sytuacjami, gdy prawo jednak potrafi działać wstecz. Ustawodawca może bowiem sprawić, że dany czyn przestanie być zabronionym. Co dzieje się wówczas z osobami odsiadującymi wyrok za jego popełnienie? Odpowiedź znajdziemy w art. 4 §4 kodeksu karnego.
Jeżeli według nowej ustawy czyn objęty wyrokiem nie jest już zabroniony pod groźbą kary, skazanie ulega zatarciu z mocy prawa.
Zatarcie to nic innego jak uznanie wyroku skazującego za niebyły. Skazany nie tylko natychmiast wychodzi na wolność, ale również staje się na nowo osobą niekaraną. Co ciekawe, w przypadku ułaskawienia nie mamy do czynienia z prawem działającym wstecz. W tym wypadku ewentualne zatarcie jest rezultatem indywidualnej decyzji prezydenta. Wobec osoby ułaskawionej wyrok skazujący po prostu przestaje działać od momentu jej wydania.
Kolejnym wartym uwagi przepisem jest art. 3 kodeksu cywilnego, który jest chyba najczęściej przywoływany w tym kontekście.
Ustawa nie ma mocy wstecznej, chyba że to wynika z jej brzmienia lub celu.
Zasada „prawo nie działa wstecz” staje się więc jedynie stosunkowo łatwym do wzruszenia domniemaniem. Wystarczy, że ustawodawca wyraźnie stwierdzi, że nowe prawo ma mieć moc wsteczną i nagle okazuje się, że jednak będzie miało. Zapis o celu przepisów w zasadzie zdążył wyjść z użycia i stanowi przykład problematycznego prawa. Wciąż tkwi w treści tego konkretnego przepisu i tylko czeka, aż ktoś dostatecznie bezczelny spróbuje go zastosować.
W prawie podatkowym przepisy się nie zmieniają, ale podejście fiskusa do nich zmienia się jak w kalejdoskopie
Co w takim razie z prawem podatkowym? Ordynacja podatkowa nie zawiera przepisu, który wprost formułowałby zasadę „prawo nie działa wstecz”. Podatników ratuje ogólna zasada wynikająca ze wspomnianego wyżej art. 31 ust. 2 ustawy zasadniczej. Mogą się oni także posiłkować art. 121 ordynacji, który nakazuje prowadzić postępowania w sposób budzący zaufanie do organów podatkowych.
W praktyce jednak mamy do czynienia z dwoma sytuacjami, gdy prawo podatkowe zaczyna działać wstecz, do tego robi to na szkodę podatnika. Pierwszym jest kreatywna legislacja w postaci ustaw zawierających przepisy mające moc wsteczną. Nic dziwnego, że w przypadku niedokończonej implementacji dyrektywy DAC7 fiskus wpadł na jakże genialny pomysł w postaci domagania się od platform cyfrowych raportów za cały rok 2023 w sytuacji, gdy ustawę zamierzano przyjąć mniej-więcej w drugiej połowie roku.
Drugim problemem z prawem podatkowym są interpretacje przepisów zmieniające się jak w kalejdoskopie. Dzieje się to tak często, że podatnicy muszą prosić o tzw. interpretacje indywidualne, które zabezpieczają ich interesy przed karzącą ręką fiskusa, któremu przecież nagle może się odwidzieć. Warto jednak podkreślić, że w takich sytuacjach nie mamy do czynienia z żadną zmianą przepisów prawa. Zmienia się jedynie podejście organów podatkowych do tego, co one właściwie oznaczają.
Zasada „prawo nie działa wstecz” ma także dość ograniczone zastosowanie w przypadku przepisów proceduralnych, na przykład procesowych. W przeciwieństwie do ich materialnych odpowiedników tutaj po prostu postępuje się zgodnie z najbardziej aktualnym prawem.