Prawo nie działa wstecz, prawda? To jedna z najbardziej znanych, prawniczych mądrości. I jedna z tych, które z rzeczywistością nie mają nic wspólnego.
A przynajmniej nie aż tak dużo, jak mogłoby się wydawać na pierwszy rzut oka. Choć to jedna z bardziej znanych zasad prawa (jak na przykład „wątpliwości rozstrzyga się na korzyść oskarżonego”), to wcale nie jest ona tak oczywista, ani tak powszechna, jak mogłoby się wydawać. No dobrze, ale co właściwie niedziałanie prawa wstecz oznacza?
To proste: do oceny danego zdarzenia pod względem prawnym stosuje się przepisy, które obowiązywały w czasie zaistnienia tego zdarzenia (np. popełnienia przestępstwa albo zawarcia umowy). Zasada ta nie jest wprost wyrażona w obowiązującej konstytucji, lecz powszechnie uważa się, że zawiera się ona w ogólnej zasadzie demokratycznego państwa prawnego.
Ładnie i zwięźle opisał wagę zasady niedziałania prawa wstecz Trybunał Konstytucyjny w jednym z orzeczeń wydanych jeszcze w czasach Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej:
Zasada niedziałania prawa wstecz, chociaż nie została wyrażona w Konstytucji PRL, stanowi podstawową zasadę porządku prawnego. Znajduje ona swoje oparcie w takich wartościach, jak bezpieczeństwo prawne i pewność obrotu prawnego oraz poszanowanie praw nabytych. Z tych też względów od zasady nieretroakcji powinno się odstępować wyjątkowo z bardzo ważnych powodów. Odstępstwo to winno wynikać zawsze z brzmienia ustawy, a nie aktu podustawowego. Na takim założeniu oparty został m.in. art. 3 k.c.
Prawo nie działa wstecz – jak to jest naprawdę?
Artykuł trzeci kodeksu cywilnego stanowi, że
Ustawa nie ma mocy wstecznej
co wydaje się być dosłowną realizacją maksymy lex retro non agit. Ale to tylko półprawda, bo w dalszej części tego przepisu możemy wyczytać:
chyba że to wynika z jej brzmienia lub celu.
Czyli: prawo nie działa wstecz, no chyba, że jednak działa wstecz. Musi to jednak wprost wynikać z treści ustawy. Co ważne – tylko treści, nie celu, bo choć art. 3 kc nie uległ zmianie od lat, to przyjmuje się, że zapis o celu już nie obowiązuje.
Przykładem takich przepisów działajacych wstecz jest umorzenie pożyczki 5 tys. zł z urzędu (zamiast na wniosek przedsiębiorcy), wprowadzone w ramach Tarczy antykryzysowej 4.0. Zmiana ta dotyczy bowiem już zawartych umów o udzielenie pożyczki. Jest to niewątpliwie zmiana ingerująca w treść istniejącego stosunku prawnego. Nikt jednak nie będzie z tego powodu rozpaczał, wszak to zmiana korzystna dla obywateli.
Działanie prawa wstecz nie dotyczy prawa karnego, co jest dość zrozumiałe. Przyznanie obywatelom dodatkowych uprawnień z mocą wsteczną jest (może być) chwalebne. Natomiast karanie ich za czyny, które były legalne w chwili ich dokonywania słusznie byłoby uważana za naruszenie praw człowieka. Dlatego w konstytucji wpisano odpowiednią formułę.
Odpowiedzialności karnej podlega ten tylko, kto dopuścił się czynu zabronionego pod groźbą kary przez ustawę obowiązującą w czasie jego popełnienia.
Pozostałe dziedziny prawa niestety są mniej odporne na zmiany przepisów z mocą wsteczną. Dotyczy to choćby prawa podatkowego. Rafał Chabasiński pokusił się wręcz o stwierdzenie, że prawo podatkowe działa wstecz. Ale to już wynika z bardziej przyziemnych kwestii. Czymże są w końcu prawa człowieka i obywatela, gdy gra toczy się o dochody fiskusa.