Nie licząc 500+, obecny rząd niczym tak chętnie się nie chwali, jak „uszczelnieniem systemu VAT”. Trzeba przyznać, że tu władza potrafi jednak podzielić się ze swoimi „żołnierzami”. Premie dla urzędników za ściąganie VAT są gigantyczne. Problem w tym, że państwem jednak nie da się zarządzać jak bankiem. Bo kij dla obywateli i marchewka dla urzędnika to naprawę kiepskie połączenie.
Jak podaje dziennik „Fakt” w 2018 roku urzędnikom skarbówek wypłacono aż 385 mln zł nagród. Wśród wszystkich urzędów, najwięcej wypłacono oczywiście w Warszawie – aż 76 mln zł nagród! W przeliczeniu na jednego urzędnika to średnio, bagatela, 10,4 tys. zł!
To jednak nic, w porównaniu do nagród dla dyrektora stołecznej Izby Administracji Skarbowej – on zarobił przez rok dodatkowe 52 tys. zł.
Premie dla urzędników skarbówki. No to wprowadźmy procent od mandatu!
Trzeba przyznać, że gabinet PiS rzeczywiście ograniczył „lukę VAT” – choć oczywiście rządowa propaganda strasznie to wyolbrzymia. Pytanie oczywiście, czy nie jest przypadkiem wylewane dziecko z kąpielą. Na przykład split payment, który miał być początkowo dobrowolny, staje się coraz bardziej obowiązkowy.
No a teraz mamy informacje o premiach dla urzędników… Obecny premier Mateusz Morawiecki spędził większość kariery w bankach. I w prywatnym biznesie premie często działają. W końcu jak pracownik może liczyć na ekstra pieniądze – na przykład za każdą transakcję – to jest odpowiednio zmotywowany, by takich transakcji było jak najwięcej.
Tylko pytanie, czy państwo powinno działać jak bank i czy urzędnik skarbówki powinien mieć premie niczym bankowiec. Patrząc na to zdroworozsądkowo, to się wręcz kłóci. Urzędnik powinien działać w sposób wyważony – zwłaszcza urzędnik skarbówki. Owszem, powinien pilnować czy wszyscy się uczciwie rozliczają. Ale chyba nie chcemy, by był on głodnym wilkiem, który szuka sukcesu za wszelką cenę, by móc zawalczyć o premie. To się prędzej czy później musi skończyć szukaniem haków na przedsiębiorców i prześwietlaniem ich faktur na wszelki możliwy sposób. W końcu wiadomo – dajcie człowieka, znajdzie się paragraf. Zwłaszcza jak można na tym dobrze zarobić.
Ciekawe więc, co będzie następne. Może premia od każdego mandatu dla policjanta? Kilkaset złotych za każdy ugaszony pożar dla strażaka czy też specjalny dodatek za każdego złapanego nielegalnego imigranta dla funkcjonariusza Straży Granicznej? A może dodatek dla maszynisty PKP za to, że pociąg przyjechał punktualnie?
Cóż, państwo to nie firma – i nigdy metody rodem z korpo w nim nie zadziałają. A przynajmniej nie w taki sposób, żeby się żyło dobrze jego mieszkańcom.