Drożyzna coraz bardziej daje Polakom w kość – rosną ceny właściwie wszystkiego. Można skwitować, że to jakoś specjalnie nie dziwi w czasach prosperity i wielkich programów specjalnych. – Ale to nie tak, to tylko przejściowa inflacja – mówi nam NBP. A ja mam z tymi zapewnieniami dwa problemy.
Inflacja w Polsce w I kwartale może wynieść nawet 4,5 proc. rdr – prognozują eksperci. Ceny galopują – a zwłaszcza ceny nieruchomości w dużych miastach.
To oczywiście zaczyna być problem polityczny. Partia rządząca przecież opiera swój przekaz przede wszystkim na tym, że „żyje się lepiej”. Fakt, Polacy mają coraz więcej w portfelach. Problem w tym, że jest to średnio odczuwalne, gdy trzeba coraz więcej na wszystko wydawać. A tuż za rokiem mamy arcyważne wybory prezydenckie…
I w tym właśnie momencie wkraczają do gry władze NBP. – To przejściowa inflacja – pisze na przykład w „Rzeczpospolitej” słynny prezes tej instytucji, sam Adam Glapiński.
„Przejściowa inflacja”. A może NBP jest za blisko polityki?
– Wraz z wygaśnięciem wpływu podażowych czynników na dynamikę cen oraz oczekiwanym obniżeniem tempa wzrostu gospodarczego inflacja wyhamuje. Wszystkie prognozy wskazują, bowiem, że w przyszłym roku nastąpi obniżenie inflacji w pobliże 2,5 proc. – pisze Glapiński.
Z jednej strony oczywiście można się cieszyć, że szef NBP komunikuje się ze społeczeństwem. Jednak trudno nie zauważyć, że Bank mówi o tym w dość szczególnym momencie – gdy drożyzna zaczyna być tematem politycznym i gdy zbliżają się wybory. A jakość dotychczas władze NBP bardzo niechętnie chodziły do mediów, nawet tych prorządowych.
Trudno więc nie odnieść wrażenia, że mówienie o przejściowej inflacji przez NBP ma po prostu pomóc konkretnemu kandydatowi.
Oczywiście pozostaje pytanie, ile prawdy jest w tym, że inflacja zaraz wyhamuje. I wystarczy tylko zacisnąć zęby – i nadal głosować na ugrupowanie programów socjalnych.
No właśnie – ogrom tych programów raczej nie sugeruje nagłego wyhamowania inflacji. 500 plus niemal na pewno zostanie, będą trzynaste emerytury, czternaste emerytury, teraz jeszcze do tego dochodzą zapowiedzi sporych podwyżek dla górników… Wszystko to raczej nie zwiastuje spadku cen.
A co z wyhamowaniem gospodarczym? O nim się sporo u nas mówi, ale póki co kondycja gospodarcza Polski jest ciągle bardzo dobra.
No i wciąż mamy bardzo niskie bezrobocie. Pracę ma niemal każdy, a przedsiębiorcy narzekają na braki w załogach. Więc muszą podwyższać pensje. Wyższe pensje to natomiast wyższe ceny produktów i usług. To akurat podstawowa ekonomia. I naprawdę nie widać na horyzoncie wielkich zmian na rynku pracy…
NBP za blisko polityki?
Czy ta „przejściowa inflacja” to więc tylko hasło polityczne? Oczywiście można by podwyższyć stopy procentowe. Ale to mogłoby schłodzić gospodarkę – więc władze raczej nie są zwolennikami tego pomysłu.
Przyznam więc, że nie ufam szefowi NBP, gdy mówi o tymczasowej inflacji. Może się mylę, przecież ma zdecydowanie większą wiedzę na temat tego, co się dzieje w gospodarce niż ktokolwiek w redakcji Bezprawnika.
I kiedyś prezesowi NBP bym uwierzył. Bo kiedyś na tym stanowisku byli naprawdę wybitni specjaliści – wspomnieć choćby profesorów Balcerowicza i Belkę. Tak, oni też pochodzili ze świata polityki, ale gdy trafili do NBP, nie myśleli już jednak przede wszystkim o interesach partyjnych.
Czy Adam Glapiński, zaufany człowiek prezesa PiS od dekad ma tak samo? No właśnie nie jestem pewien.