Rada Ministrów pracuje nad kolejną nowelizacją prawa budowlanego, która ma sprawić, że każdy będzie mógł sobie sprawić przydomowy bunkier. Mowa o schronach o powierzchni do 35 mkw. Tym razem chodzi o to, by ich budowa była całkowicie zwolniona z wymogu uzyskania zezwolenia formalnego. Brzmi znajomo, prawda? To już drugie podejście do tematu.
Nowy rząd wraca do rozwiązania, które poprzedni popisowo spartolił
Nie da się ukryć, że infrastruktura obrony cywilnej w Polsce pozostawia wiele do życzenia. Według niektórych szacunków miejsc w ogólnodostępnych schronach jest jakieś 300 tysięcy, inne podpowiadają wręcz 224 tysiące. Co z resztą w momencie, gdyby doszło do najgorszego i rzeczywiście jakieś wrogie państwo na nas napadło? Od dawna mówi się o przywróceniu funkcjonalności obronie cywilnej na poziomie ogólnopolskim oraz samorządowym. Na razie jednak wracamy do koncepcji umożliwienia obywatelom wzięcia spraw w swoje ręce.
Zaraz, jak to wracamy? Obecny rząd spróbuje doprowadzić do zmian w prawie budowlanym, które pozwoliłyby każdemu z nas wybudować sobie przydomowy bunkier albo schron o powierzchni do 35 metrów kwadratowych. Plan jest taki, że nie musielibyśmy uzyskiwać zezwolenia na taką inwestycję. Brzmi całkiem nieźle. Co ciekawe, dokładnie takie rozwiązanie zdążył przyjąć Sejm poprzedniej kadencji w połowie sierpnia zeszłego roku. Był tylko jeden mały problem: pisowskim zwyczajem trafiło ono jako „wrzutka” do zupełnie innej ustawy.
Była nią ustawa o zasadach udzielania przez Skarb Państwa gwarancji za zobowiązania Narodowej Agencji Bezpieczeństwa Energetycznego. Już po samej nazwie możemy wnieść, że mowa o akcie kompletnie niezwiązanym z tematem prawa budowlanego czy przydomowych schronów. Sejm przekazał ją do Senatu, ten nadspodziewanie szybko ją odrzucił. Prace nad ustawą nie zostały jednak ukończone, być może ze względu na inne kontrowersyjne rozwiązania zaszyte w tekście projektu.
Wspominam o tym nie tylko dlatego, że taki obrót w sprawy jest w sumie kompromitacją naszego ustawodawcy. Bardzo prawdopodobne, że obecny rząd wprowadzi bardzo zbliżone rozwiązania prawne, jeśli nie dokładnie takie same. Cóż więc ciekawego było w tamtym projekcie? Przydomowe schrony oraz przydomowe ukrycia doraźne trafiły w nim do art. 29 ust. 2 prawa budowlanego.
Najprawdopodobniej przydomowy bunkier nie stanie się atrakcyjniejszą alternatywą dla „mikroapartamentów”
Wspomniany przeze mnie przepis to wyliczenie przypadków, gdy budowa nie wymaga ani pozwolenia, ani nawet zgłoszenia prac. Dzięki temu teoretycznie każdy z nas mógłby postawić sobie przydomowy bunkier z dnia na dzień pracą własnych rąk. Należy przy tym wspomnieć, że biurokratyczne wymogi nie dotyczyłyby także instalacji oraz przyłączy niezbędnymi do użytkowania obiektu. W grę wchodzi wentylacja, źródło wody, kanalizacja, być może nawet jakieś ogrzewanie. Warunkiem jest to, by schron mieścił się na działce, dla której został zaprojektowany.
Warto zauważyć, że nieuchwalony projekt rozróżniał dwie kategorie obiektów: przydomowe schrony i przydomowe ukrycia doraźne. Jedno i drugie służy do ochrony przed skutkami na przykład konfliktu zbrojnego, a także znajduje się przynajmniej częściowo w ziemi. Różnica jest taka, że schron jest hermetycznie zamknięty a przydomowe ukrycie już nie. To właśnie w definicjach znajdziemy też wymóg zmieszczenia się w 35 metrów kwadratowych.
Projekt wyprzedzająco wspomniał też o tym, że obiekty mają służyć ochronie mieszkańców budynku mieszkalnego jednorodzinnego. Nici z masową budową schronów pod ogródkami działkowymi, terenami oficjalnie rolniczymi i innymi działkami nieprzeznaczonymi pod mieszkalnictwo. Przydomowy bunkier nie stanie się przestronniejszą i atrakcyjniejszą alternatywą dla mikrokawalerek i innych owoców patodeweloperki.
Trudno sobie wyobrazić, by nowy rząd wymyślił w wyżej opisanych kwestiach coś nowego. Ot, wystarczy, że w nowelizacji prawa budowlanego nie znajdzie się nic, co wywołałoby wybuch społecznego niezadowolenia i powinniśmy cieszyć się nowymi możliwościami. Poprawienie w jakimś tam minimalnym stopniu ochrony ludności przed skutkami wojny jak najbardziej wydaje się wartością dodaną. Nie sposób jednak nie zauważyć, że takich schronów nie pobudujemy w gęstej wielkomiejskiej zabudowie. Bez intensywnych inwestycji na poziomie ministerstw i poszczególnych magistratów się nie obejdzie.