W sondażu IBRiS dla Radia ZET aż 70 proc. respondentów uważa, że czas zlikwidować przywileje Kościoła. 66 proc. badanych chciałoby w ogóle zakończyć finansowe wspieranie tej instytucji przez państwo. Zwolenników zażyłych relacji państwo-Kościół z roku na rok jest coraz mniej. Czy zmierzamy powoli w stronę jakiegoś historycznego przesilenia?
Polacy nie chcą, by politycy dalej wspierali Kościół pieniędzmi z ich podatków
Jeżeli ktoś myśli, że Polska to w założeniu świeckie państwo, to najprawdopodobniej nie czytał przepisów Konstytucji. Państwo w zasadzie powinno traktować wszystkie związki wyznaniowe w sposób bezstronny i równy, ale jest również zobowiązane do współdziałania z nimi „dla dobra człowieka i dobra wspólnego”. Co więcej, relacje z Kościołem Rzymskokatolickim oparte są na specjalnych zasadach. Konieczność zawarcia konkordatu została wprost wpisana do ustawy zasadniczej w jej art. 25 ust. 4. Wypowiedzenie konkordatu jest więc możliwe tylko po to, by zaraz zawrzeć nową umowę.
W tej sytuacji szczególnie zażyłe relacje państwo-Kościół nie powinny nikogo dziwić. Z zapisów konkordatu nie wynikają jednak ani przywileje podatkowe kleru, ani istnienie Funduszu Kościelnego, ani wszystkie ulgi w podatkach, jakimi duchownych hojnie obsypują każdego roku politycy. Warto wspomnieć, że na dobre relacje biskupów i władzy składamy się wszyscy w swoich podatkach. Polska to jednak, podobno, kraj katolicki. Może więc obywatelom naszego kraju taki stan rzeczy odpowiada? Z sondażu IBRiS dla Radia ZET wynika, że większość z nas chciałaby skończyć z finansowaniem Kościoła przez państwo.
Aż 70 proc. respondentów uważa, że przywileje podatkowe Kościoła powinny być zlikwidowane. 66 proc. badanych chciałoby, żeby państwo zaprzestało jego dalszego finansowania. Jakby tego było mało, 50 proc. respondentów chciałoby zrezygnować z uczestnictwa duchownych w uroczystościach państwowych.
Nie oznacza to jednak, że Polacy przestali być przywiązani do wyznawanej przez siebie wiary. Popularnością nie cieszy się pomysł usuwania symboli religijnych z miejsc publicznych i urzędów państwowych. Przeciwko takiemu rozwiązaniu opowiedziało się 54 proc. 50 proc. badanych preferuje pozostawienie nauczania religii w szkołach. Za jej powrotem do salek katechetycznych opowiada się 44 proc.
Kościół w ostatniej dekadzie zrobił wszystko, by zniechęcić do siebie Polaków
Wyniki badania IBRiS trudno nazwać zaskakującymi. W ostatnich latach duchowni robią dosłownie wszystko, by rozbudzić w Polakach nastroje wręcz antyklerykalne. Lista ich błędów jest długa. Znajdziemy na niej zarówno trwający całe dekady proceder systemowego tuszowania przez kler przypadków pedofilii wśród duchownych, jak i wsparcie udzielane przez Kościół obecnej partii rządzącej.
Polacy nie zapomnieli Kościołowi wyroku Trybunału Konstytucyjnego w sprawie aborcji embriopatologicznej, ani „ewangelisty Mateusza Morawieckiego i ewangelisty Łukasza Szumowskiego”. Duchowni nawet nie próbują się odciąć od skrajnie konserwatywnych świeckich, którzy zajmują się zawodowym sianiem nienawiści pod płaszczykiem religii i „ochrony dzieci”.
Wspierają też antygejowskie nagonki organizowane przez te środowiska. W tym samym czasie dla młodszych pokoleń papież Jan Paweł II przestał być autorytetem i świętym. Stał się za to nie tylko memem, ale także kimś, kogo dokonania można poddawać krytycznej analizie i kwestionować.
Tego procesu nie da się zawrócić napomnieniami z ambony i utyskiwaniem na „prześladowania katolików” w państwie, w którym Kościół ma przemożny wpływ na politykę. Jakiekolwiek autorefleksji po stronie Episkopatu nie widać. Biskupi winy za postępującą laicyzację i kryzys powołań doszukują się wszędzie, tylko nie w swoich własnych działaniach.
W tej sytuacji przywileje podatkowe Kościoła i hojne wsparcie udzielane duchownym przez państwo dziwią. Różnego rodzaju ulgi i zwolnienia znajdziemy dzisiaj w większości ustaw podatkowych: od PIT i CIT, przez VAT, aż po podatki i opłaty lokalne. Duchowni są traktowani preferencyjnie także wówczas, gdy przychodzi do kupowania nieruchomości od samorządów i państwowych agencji.
Przywileje Kościoła w dzisiejszych czasach są trudne do uzasadnienia
Przywileje Kościoła trudno uzasadnić w momencie, gdy mowa o instytucji niezwykle majętnej. Nie chodzi oczywiście o szeregowych księży i proboszczów. Polaków kłuje w oczy bogactwo i przepych, jakimi otaczają się biskupi. Osłabienie przywiązania do zinstytucjonalizowanej religii sprawia więc, że tym bardziej nie chcą się do tego bogactwa dokładać.
Równocześnie jednak większość społeczeństwa wydaje się wciąż przywiązana do wiary. Nie chce sobie komplikować życia poprzez usuwanie religii ze szkoły. To w końcu rozwiązanie wygodne przede wszystkim dla rodziców. Model państwa laickiego z roku na rok zyskuje zwolenników, ale długo jeszcze nie będzie w Polsce dominujący.
Wydaje się jednak, że historyczne przesilenie zbliża się wielkimi krokami. W trakcie protestów aborcyjnych z końca 2020 r. Kościół przestał być nietykalny. Kwestia czasu, zanim pozycja tej instytucji w państwie zostanie ostatecznie zakwestionowana. Najprawdopodobniej nie dojdzie do tego szybko. W końcu największymi obrońcami obecnego stanu rzeczy i największymi jego beneficjentami są politycy. Dobrze żyć z Kościołem stara się nie tylko Zjednoczona Prawica, ale także duża część opozycji.