Informowanie stron danego podstępowania przez organ administracji publicznej niestety często kuleje. Wszystko za sprawą publicznego ogłoszenia, które zastępuje powiadamianie każdego zainteresowanego z osobna. Publiczne ogłoszenie to skostniała instytucja, która nawet nie tyle, że jest niewystarczająca, aby zagwarantować obywatelom możliwość ochrony swoich interesów, ile w dobie postępu technologicznego zwyczajnie nie ma sensu.
Czym jest publiczne ogłoszenie?
Publiczne ogłoszenie to instytucja wynikająca z artykułu 49 kodeksu postępowania administracyjnego. Zakłada możliwość odstąpienia od powiadamiania każdego z zainteresowanych daną sprawą (i mających w tym interes) z osobna, przez publikacje ogłoszenia. Zgodnie z art. 49 kpa:
Jeżeli przepis szczególny tak stanowi, zawiadomienie stron o decyzjach i innych czynnościach organu administracji publicznej może nastąpić w formie publicznego obwieszczenia, w innej formie publicznego ogłoszenia zwyczajowo przyjętej w danej miejscowości lub przez udostępnienie pisma w Biuletynie Informacji Publicznej na stronie podmiotowej właściwego organu administracji publicznej.
Publiczne ogłoszenie jest więc uproszczonym sposobem zawiadamiania zainteresowanych i zastępuje indywidualne zawiadamianie stron danego postępowania. Jest to o tyle problematyczne, że wiele osób nie wie o toczących się podstępowaniach i podejmowanych w związku z nimi czynnościach, ponieważ nie śledzi takich ogłoszeń.
Strony mają więc ograniczoną możliwość ochrony swoich interesów. Niestety, niepodjęcie czynności w terminie w takiej sytuacji zamyka wszelką drogę odwoławczą, ponieważ (przynajmniej w teorii) obywatel ma obowiązek interesować się kwestiami administracyjnymi, którego mogą do dotyczyć. Jeżeli tego nie robi (a zwykle nie robi, bo bądźmy szczerzy, kto z nas przegląda regularnie strony czy BIP swojej gminy), to sam sobie szkodzi.
RPO ma wątpliwości względem publicznych ogłoszeń
Sprawą informowania stron przez publiczne ogłoszenie zainteresował się Rzecznik Praw Obywatelskich. Jego zdaniem, w dobie rozwoju technologii, to rozwiązanie, rodem z lat 80. ubiegłego wieku jest nieakceptowalne. I nie chodzi wcale o konieczność listownego powiadamiania każdego zainteresowanego (czasem bowiem są ich setki, czy tysiące, tak więc rozsyłanie tak obszernej korespondencji generowałoby gigantyczne i nieuzasadnione koszty). Jak podkreśla RPO:
O ile w latach 80. ograniczenie obwieszczenia do wywieszania ogłoszeń w urzędzie można było uznać za środek proporcjonalny, o tyle w trzeciej dekadzie 21. wieku – już niekoniecznie. W dobie informatyzacji administracji publicznej i powszechnego dostępu do technologii informatycznych, poza innymi stosowanymi formami ogłoszeń, minimalnym standardem powinno być obligatoryjne ogłoszenie na stronie Biuletynu Informacji Publicznej (optymalnie – na wydzielonej podstronie) wraz z zapewnieniem wszystkim zainteresowanym dostępu narzędzia teleinformatycznego (newsletter) służącego powiadamianiu o nowej publikacji na stronach BIP.
MSWiA ma przyjrzeć się sprawie
Rzecznik Praw Obywatelskich zwrócił się do Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji o podjęcie prac nad dostosowaniem przepisów na temat publicznego ogłoszenia do obecnych możliwości technicznych. To spore wyzwanie, jednak bardzo potrzebne, ponieważ faktycznie, powiadamianie zainteresowanych przez publiczne ogłoszenie generuje liczne problemy.
Departament Prawny MSWiA już rad ustosunkował się do tej kwestii. Zdaniem resortu, zastąpienie obwieszczeń doręczeniami elektronicznymi mogłoby prowadzić do zniweczenia celu tej regulacji prawnej (znów przecież należałoby zawiadomić każdego z zainteresowanych z osobna, a tego przecież ustawodawca chciał uniknąć). Jednak zmiany są potrzebne.
W latach 80. dynamika zmian przepisów nie była tak duża, jak obecnie. Owszem, urzędy prowadziły postępowania administracyjne, opracowywały miejscowe plany zagospodarowania przestrzennego, czy podejmowały decyzje, dotyczące zagospodarowania odpowiednich przestrzeni. Jednak nie na taką skalę jak obecnie. Aktualnie w każdym urzędzie toczą się dziesiątki postępowań, z których każde ma znaczenie dla określonej grupy osób. Wystarczy chwila nieuwagi, aby przegapić moment, kiedy możemy reprezentować swoje interesy. Skuteczniejszy sposób powiadamiania obywateli jest więc bardzo potrzebny.