Pewien weteran wojny w Afganistanie kupił sobie w Czechach pumę. Traktował dzikie zwierzę tak, jak większość ludzi traktuje domowe psy i koty. Sąd jednak ostatecznie uznał, że puma Nubia powinna trafić do zoo. Właściciel zbiegł z drapieżnikiem i teraz poszukuje go policja.
Puma Nubia miała zostać odebrana właścicielowi i trafić do zoo w Poznaniu
Rok temu pisaliśmy o sprawie byłego zawodowego żołnierza, który zapragnął mieć w domu pumę. Już wówczas w sprawie zwierzęcia toczył się proces przed sądem rejonowym w Zawierciu. Polskie prawo niestety nie dopuszcza hodowli dzikich zwierząt niebezpiecznych dla życia i zdrowia ludzi przez zwykłych obywateli.
Zgoda na posiadanie zwierząt takich jak puma jako zwierzątka domowego jest nie do uzyskania. Aspirujący hodowcy muszą zadowolić się zwierzętami z mniej niebezpiecznej tzw. „kategorii II”. Oczywiście, prawo przewiduje pewne wyjątki. Te dotyczą ogrodów zoologicznych, placówek badawczych i cyrków.
Rozwiązanie w takim wypadku nasuwa się samo. Założenie takiego jednoosobowego cyrku z jedną atrakcją pozwala w teorii posiadać takie zwierzę jak puma. Problem w tym, że orzecznictwo w podobnych sprawach jest dość niekorzystne dla aspirujących cyrkowców. Sam fakt rejestracji cyrku, zdaniem sądów, nie przesądza jeszcze o wykonywaniu działalności cyrkowej.
Zapewne z tego powodu puma Nubia, bo takie imię nadał jej właściciel, miała trafić do zoo w Poznaniu. Miała, bo pracownicy ogrodu zoologicznego nie byli w stanie odebrać zwierzęcia. Drapieżnik, razem z właścicielem, zbiegli. Po drodze miało dojść do próby użycia siły przez pracowników zoo.
W tej chwili media w całej Polsce informują o obławie organizowanej przez policję – także z użyciem jednostek antyterrorystycznych. Właściwie nie powinno to dziwić. Puma to w końcu jeden z większych gatunków kotowatych. Zwierzęta te są mniejsze niż lwy, tygrysy, czy nawet jaguary i lamparty – wciąż jednak dość duże, by zrobić człowiekowi krzywdę.
Ustawa o ochronie zwierząt zostawiła lukę dla cyrków, lecz ustawodawca nie kwapi się do zdefiniowania czym jest „cyrk”
Warto zadać sobie pytanie: dlaczego właściwie do takiej sytuacji doszło? Od strony prawnej cała sytuacja jest bardziej skomplikowana, niż by się mogło na pierwszy rzut oka wydawać. Wszystko przez niejasne prawo. Ustawa o ochronie zwierząt, jak wspomniano, w kwestii posiadania szczególnie niebezpiecznych zwierząt zostawia furtkę dla cyrków. Tyle tylko, że nie zawiera żadnej definicji takowych.
To o tyle problematyczne, że praktyka doskonale zna przypadki fikcyjnych cyrków zarejestrowanych tylko i wyłącznie po to, by posiadać dzikie i potencjalnie niebezpieczne zwierzę. Skoro ustawodawca uznał, że „cyrk jaki jest każdy widzi”, to przy interpretacji obowiązujących przepisów nie pozostaje nic innego jak odwołać się do języka używanego na co dzień.
Jakie więc mogą być cechy świadczące o tym, że cyrk faktycznie jest cyrkiem? Słownik języka polskiego wskazuje na popisy akrobatów, występy clownów, czy pokazy z udziałem tresowanych dzikich zwierząt. Nie bez znaczenia jest także zarobkowy charakter całego przedsięwzięcia. Przy czym nie sposób nie odnotować, że klasyczny cyrk z udziałem zwierząt to atrakcja coraz mniej mile widziana we współczesnych polskich miastach.
W tym wypadku istnieje wiele dowodów, że puma Nubia występowała także poza miejscem zamieszkania. Jego właściciel, razem ze zwierzęciem, angażował się w końcu w rozmaite akcje charytatywne, a także brał udział w reklamach. Z pewnością puma swojemu panu przysparzała jakiś przychód. Cóż więcej można zrobić? Chyba tylko ubrać strój clowna.
Warto przy tym zauważyć, że intencja działania właściciela nie powinna mieć znaczenia dla sądu – dopóki ten realizuje wszystkie wymagania stawiane mu przez prawo. Nie ma żadnej różnicy, czy właściciel założył cyrk, by mieć pumę, czy zakupił zwierzę po to by prowadzić działalność cyrkową.
Zgodnie z raportem Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska w Kielcach, puma Nubia miała zapewnione właściwe warunki
Jeżeli jednak sąd nie kwestionował statusu cyrku, to jakie mogły być powody odebrania zwierzęcia? Alternatywnym wyjaśnieniem są oczywiście złe warunki, w jakich miałaby przebywać puma Nubia. Taką wersję wydarzeń przedstawia zoo w Poznaniu. Jednocześnie tamtejsza regionalna Gazeta Wyborcza opublikowała nagranie z próby odebrania pumy przez pracowników ogrodu zoologicznego.
Zwierzę w tamtym momencie nie znajdowało się w eleganckiej wolierze prezentowanej w mediach społecznościowych, lecz w niewielkiej, ciasnej klatce. Zdaniem osób broniących mężczyzny, była to jedynie klatka transportowa. Trzeba przyznać, że przetrzymywanie zwierzęcia w ciasnej klitce kłóci się z narracją, w myśl której puma Nubia miała właściwie przebywać w domu właściciela i spać z nim w jednym łóżku. Warto podkreślić: przez kilka ostatnich lat.
Mężczyzna opublikował interesujące pismo, z którego wynika, że Regionalna Dyrekcja Ochrony Środowiska w Kielcach przeprowadzała u niego kontrolę. Zgodnie z art. 77 ustawy o ochronie zwierząt, przeprowadza się takową przynajmniej raz na trzy lata. Ta konkretna obyła się w listopadzie 2019 r. Kontrolerzy nie tylko nie stwierdzili żadnych uchybień, ale nawet nie odnotowano zaleceń pokontrolnych. Właściciel, zgodnie z wynikami kontroli, zapewnia pumie warunki określone w stosownym rozporządzeniu ministra środowiska.
Czy sąd mógł więc popełnić błąd podejmując taką a nie inną decyzję? Trudno byłoby to stwierdzić bez zapoznania się z aktami sprawy, czy choćby uzasadnieniem rozstrzygnięcia. Nie da się jednak ukryć, że na podstawie samych doniesień medialnych sprawa wcale nie jest taka jednoznaczna. Udomowiona puma Nubia wcale nie musi czuć się lepiej w zoo, niż w domu.