Ratyfikacja Funduszu Odbudowy przez Polskę to dla gospodarki dotkniętej pandemią być albo nie być. Problemem jest jednak zwiększenie zasobów własnych Unii Europejskiej. Na przeszkodzie stoją czynniki polityczne. Stąd szukanie sposób, jak taką ratyfikację przeprowadzić. Możliwości są trzy.
Rządzący szukają sposobu jak przeprowadzić ratyfikację Funduszu Odbudowy bez ryzyka jej storpedowania przez czynnik polityczny
Krajowy Plan Odbudowy właściwie nie istnieje bez unijnych pieniędzy. Żeby Fundusz Obudowy UE rzeczywiście zaistniał, musi zostać ratyfikowany przez wszystkie państwa członkowskie. Chodzi przede wszystkim o kwestie zwiększenia zasobów własnych Wspólnoty. W końcu z czegoś trzeba sfinansować 750 mld euro bezzwrotnych grantów i pożyczek.
Ratyfikacja Funduszu Odbudowy przez Polskę rozbija się jednak na razie o czynnik czysto polityczny. Solidarna Polska postanowiła budować swoją samodzielność polityczną na bazie wściekłej antyunijności i bycia dużo bardziej radykalnym niż Prawo i Sprawiedliwość. Nie byłby to może tak wielki problem, gdyby politycy opozycji nie zaczęli przebąkiwać o tym, że również mogą zagłosować przeciw. Najwyraźniej doszli do wniosku, że opozycja dawno nie strzeliła sobie w kolano.
Rządzący mają teraz twardy orzech do zgryzienia. Pojawiły się nawet doniesienia medialne, że ratyfikacja Funduszu Odbudowy mogłaby się wręcz odbyć poza parlamentem, w drodze tzw. „małej ratyfikacji”. Wicemarszałek Sejmu z ramienia PSL Piotr Zgorzelski przekonuje z kolei, że powinno się zastosować procedurę z art. 90 Konstytucji. Ta wymagałaby większości kwalifikowanej 2/3 w Sejmie i większości bezwzględnej w Senacie.
Tak naprawdę z czysto prawnego punktu widzenia możemy znaleźć argumenty za tym, by ratyfikacja Funduszu Odbudowy przebiegała według każdej z trzech możliwych procedur. Każdą z nich stosuje się do nieco innych kategorii spraw.
„Codzienną” procedurą stosowaną w przypadku spraw mniejszej wagi jest wspomniana wyżej „mała ratyfikacja”. Polega ona na tym, że premier przedkłada prezydentowi RP wniosek o ratyfikację, równocześnie informując o tym fakcie Sejm. Posłowie mogą co najwyżej podjąć uchwałę krytykującą rząd, ale w gruncie rzeczy niewiele mogą zrobić z ratyfikowaną w ten sposób umową międzynarodową.
Ratyfikacja Funduszu Odbudowy w ten sposób opierałaby się na bardzo prostym założeniu. Polska stosowne kompetencje i tak już przekazała Unii Europejskiej w 2008 r. poprzez zatwierdzenie Traktatu Lizbońskiego. Nie da się ukryć, że największym argumentem za wyborem tej formy jest odporność na polityczne wstrząsy w tym jednym konkretnym przypadku.
Ratyfikacja Funduszu Odbudowy przez Polskę powinna najprawdopodobniej mieć formę ustawy
„Duża ratyfikacja” polega na uprzednim uzyskaniu zgody parlamentu wyrażonej w formie ustawy. Zgodnie z art. 89 Konstytucji RP, taka procedura jest wymagana w pięciu przypadkach. Pierwszym z nich są umowy dotyczące pokoju, sojuszy, układów politycznych lub układów wojskowych. Drugim są kwestie obejmujące wolności, prawa lub obowiązki obywatelskie wynikające z ustawy zasadniczej.
Trzecim przypadkiem jest członkostwo naszego kraju w organizacjach międzynarodowym, piątym są sprawy uregulowane w ustawie lub wymagające ustawy zgodnie z przepisami Konstytucji. Nas w tym przypadku najbardziej interesuje przesłanka czwarta. Chodzi o znaczne obciążenie państwa pod względem finansowym.
Ratyfikacja Funduszu Odbudowy w tej za pomocą „dużej ratyfikacji” byłaby najprawdopodobniej właściwym rozwiązaniem. Warto pamiętać, że poprzednią decyzję Rady Europejskiej w sprawie zasobów własnych ratyfikowano w 2015 r. właśnie w tej formie.
Wreszcie: art. 90 Konstytucji zakłada specjalną procedurę w przypadku dobrowolnego przekazania przez Polskę organizacji międzynarodowej kompetencji organów władzy państwowej. Wówczas, jak wspomniano wyżej, zgoda wymaga między innymi większości 2/3 w Sejmie. Przepis ten wykazuje duże podobieństwo względem procedury zmiany Konstytucji z jej art. 235.
W tym przypadku przesłanką za zastosowania tej procedury w sprawie Funduszu Odbudowy jest zaciąganie przez UE zobowiązań finansowych, w ramach których płatności obciążają państwa członkowskie. Teoretycznie w Polsce zadłużanie państwa leży w kompetencjach Sejmu, Rady Ministrów i Ministra Finansów.
Fundusz Odbudowy w praktyce jednak nie przewiduje zaciągania przez Unię Europejską zobowiązań w imieniu Polski. To w dalszym ciągu ten sam mechanizm składania się państw członkowskich na wspólny cel. To właśnie tutaj jako kontrargumentu można by użyć wspomnianego już przyjęcia przez Polskę Traktatu Lizbońskiego.