Obowiązkowa rejestracja kur hodowanych na własny użytek to czysty absurd, na szczęście zmyślony
Według niektórych komentatorów żyjemy w epoce postprawdy. Fakty wydają się mieć mniejsze znaczenie niż emocje wywoływane za pomocą często zmyślonych informacji. Warto dodać: emocje, które wywołują politycy wymiernie korzystający z polaryzacji społeczeństwa. Dość dobrym przykładem może tu być wielka awantura o jadalne owady, której jedynym celem było strasznie Polaków złą Unią Europejską. Teraz do grona podobnych zmyślonych problemów dołączyła rzekomo obowiązkowa rejestracja kur.
W czym tkwi problem? W sobotę poseł Marcin Warchoł z Suwerennej Polski postanowił podzielić się w serwisie X iście bulwersującym faktem.
Okazało się, że to nieprawda. Wiemy to dzięki Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa, która postanowiła teraz sprostować informacje żyjące już własnym życiem w internecie.
Sprawdź polecane oferty
Allegro 1200 - Wyciągnij nawet 1200 zł do Allegro!
Citi Handlowy
IDŹ DO STRONYTelewizor - Z kartą Simplicity możesz zyskać telewizor LG!
Citi Handlowy
IDŹ DO STRONYRRSO 20,77%
Innymi słowy: dopóki kury danego hodowcy utrzymywane są na własny użytek, dopóty ten nie tyle nie musi ich rejestrować, ile nie jest w zasadzie w stanie dokonać rejestracji. Wszystko przez brak numeru WNI. Moglibyśmy w tym momencie zakończyć rozważania stwierdzeniem, że sam poseł Warchoł zagłosował za problematyczną ustawą. W końcu był to projekt rządowy, ale rządu Zjednoczonej Prawicy.
Problem w tym, że sporo do myślenia daje nam komunikat Ministerstwa Rolnictwa i Rozwoju Wsi w sprawie obowiązku rejestracji drobiu. Warto dodać: mowa o komunikacie z dnia 17 lutego 2023 r., czyli na długo przed wyborami parlamentarnymi.
Wystarczyło przeczytać komunikat własnego rządu, by dowiedzieć się, jak naprawdę było z tą rejestracją
Siłą rzeczy już wtedy istniał pewien problem. Obowiązkowa rejestracja zwierząt była wymagana przez przepisy unijne. Pozwalały one stosować państwom członkowskim stosować wyjątki dla niektórych podmioty stwarzających nieistotne ryzyko dla zdrowia zwierząt lub zdrowia publicznego. W naszym przypadku byłyby to właśnie niewielkie stadko kur hodowanych na własny użytek.
Tyle tylko, że w połowie lutego zeszłego roku nie obowiązywały przepisy, które ustanawiałyby w prawie krajowym wspomniane wyjątki. Wtedy również drobni rolnicy poczuli się zagrożeni perspektywą obowiązkowego liczenia kur, rejestracji oraz surowych kar za niedopełnienie obowiązków. Resort rolnictwa zapewniał wówczas:
Tym samym nasza wiedza wraca niejako do punktu wyjścia. Obowiązkowa rejestracja kur nie grozi i właściwie nigdy nie groziła hodowcom, którzy nie próbują sprzedawać mięsa i jaj. Na uwagę zasługuje wciąż brak przepisów, które wprost zwalniałyby takie hodowle z tego konkretnego obowiązku. Winowajcą wydaje się tutaj poprzedni rząd, który takich przepisów nie zdążył przyjąć przed wyborami parlamentarnymi i zmianą władzy.
Niestety z nawet tak trywialnej i stosunkowo technicznej sprawy politycy są w stanie zrobić paliwo do podgrzewania polsko-polskiego sporu. Rozumiem rzecz jasna spieranie się o rzeczy ważne. Po co nam jednak zmyślone powody do krytykowania wybranej przez siebie opcji politycznej, skoro prawdziwych mamy aż nadto? Wydaje się również, że sami "wybrańcy narodu" powinni być surowiej rozliczani z prawdomówności. Dotyczy to zwłaszcza treści zamieszczanych w mediach społecznościowych. W końcu ludzie wierzą w to, co napisze poseł, senator czy minister. Adnotacje z kontekstem to jakiś początek walki z ich bezkarnością.