Projekt bonu energetycznego jest już gotowy. Rząd rozda w ten sposób 3 mld zł. Te pieniądze mają trafić do ok. 2 mln gospodarstw. Ci co je dostaną, sami zdecydują czy przeznaczą je na opłaty za ogrzewanie, energię czy paliwo. Taką deklarację złożył dziś wiceminister finansów Piotr Patkowski w Radiu Plus. Rekompensata za wzrost cen to jednak jeszcze nie koniec pomysłów rządu na złagodzenie Polakom drożyzny, spowodowanej inflacją.
Rekompensata za wzrost cen będzie płatna co miesiąc
Minister pytany był, co rząd może zrobić, by złagodzić wpływ inflacji na koszty życia Polaków. Zapewnił, że rząd analizuje rozwiązania, które miałyby na celu zmniejszenie negatywnych skutków wysokiej inflacji. Piotr Patkowski mówił, że rząd ma świadomość, jakie jest społeczne odczucie inflacji. Ministerstwo Finansów prowadzi rozmowy z innymi resortami na temat rozwiązań, które mogłyby złagodzić rosnące koszty życia. Na ten moment gotowe jest jedno rozwiązanie. Rząd postanowił poszerzyć pomysł bonu energetycznego. Zamiast wcześniej planowanego 1,5 mld zł przeznaczy na ten cel 3 mld zł. Pieniądze mają trafić do ok. 2 mln gospodarstw. Rekompensaty powinny być wypłacane od stycznia 2022 roku. Jak powiedział wiceminister,
To będzie taki bon energetyczny, który ma amortyzować wzrastające koszty prądu, ciepła, gazu i benzyny. Na ten moment jest takie założenie, że nie będziemy tego wiązać konkretnie z rachunkami Polaków, tylko chcemy Polakom takie środki przeznaczyć i Polacy będą w ramach własnych decyzji zastanawiali się, na które swoje wydatki to przeznaczyć.
Przypomnijmy, że wcześniej do mediów docierały informacje, że dopłaty będą skierowane do gospodarstw, w których miesięcznie dochody nie przekraczają 1563 zł (w jednoosobowych) i 1115 zł na osobę w gospodarstwach wieloosobowych. Nowa, poszerzona wersja programu zakłada objęcie nim większej liczby osób, niż pierwotnie planowano. Może więc to oznaczać zmianę kryteriów dochodowych.
Inflacja robi co miesiąc niespodziankę
Dopłata do rachunków pewnie będzie ulgą dla budżetów, ale nie pomoże obniżyć inflacji.
” Co do maksimum, jeśli chodzi o odczyt inflacyjny, to trudno się na ten moment wypowiadać. Wydaje się, że bariera 10 procent nie jest zagrożona, natomiast trzeba się spodziewać, że 7-8 proc. niestety w najbliższym czasie” powiedział Piotr Patkowski, dodając, że kolejne odczyty inflacyjne negatywnie zaskakują.
Rząd zapisał w ustawie budżetowej na przyszły rok inflację na poziomie 3,3 proc. Wydaje się, że w walce o jej obniżenie najbardziej liczy na Narodowy Bank Polski. Jest prawie powszechne przekonanie, że Rada Polityki Pieniężnej podejmie jutro kolejną decyzję o podniesieniu stóp. Jednak sama zmiana stóp wiele nie pomoże. Nawet jeśli wzrosną do 2,1 proc. to, według Rafała Beneckiego, głównego ekonomisty ING Banku Śląskiego, inflacja może spaść o 0,5 pkt. proc. Przy czym tempo wzrostu gospodarczego zmniejszy się o 0,5 pkt. proc. a może nawet więcej.
Ktoś powinien się ograniczyć
Dlatego rząd nie może tylko oglądać się na bank centralny. Może trzeba wzorem innych krajów sięgnąć po obniżkę podatków na energię i gaz. Czesi wystąpili do Komisji Europejskiej o zgodę na obniżenie VAT z 21 proc. do zera na energię elektryczną i gaz dla gospodarstw domowych. Podobny ruch sugerowała w Polsce opozycja, ale także i eksperci. Czeski rząd spodziewa się, że w tej prośbie wesprze go więcej krajów. Obniżenia VAT nie wykluczył minister Patkowski. Wiadomo jednak z wypowiedzi dla mediów, że pomysły z obniżeniem VAT i akcyzy nie podobają się wicepremierowi Kaczyńskiemu, bo zmniejszą wpływy do budżetu.
„Sugerowałbym, żeby różnego rodzaju podmioty gospodarcze trochę ograniczyły swoje ekspansje dochodowe” odpowiedział wicepremier Kaczyński, pytany o możliwość obniżenie podatków.
Warto przypomnieć, że w paliwie nawet 40 procent jego ceny trafia do budżetu państwa w postaci podatków i opłat. Państwo jest monopolistą na rynku energii i gazu. PGNiG część gazu, którym zaopatruje gospodarstwa domowe samo pozyskuje ze złóż w Polsce. Dodatkowo Polska, jeśli chodzi o zapasy gazu, wykazała się dużą przezornością. Rząd ma więc narzędzia, by kontrolować ceny na tym rynku. Mógłby czasowo obniżyć podatki. Gdyby poszedł wariantem czeskim, to mocno ulżyłby wszystkim gospodarstwom domowym. Co nie znaczy, że należy podwyżkami gazu dobijać firmy. Bo to pośrednie uderzenie w gospodarstwa domowe.