Rosjanie podjęli decyzję o wycofaniu części swoich wojsk z terytorium Ukrainy. Nie wynika to jednak wcale z kurtuazyjnego ukłonu w kierunku powodzenia negocjacji pokojowych.
Armia rosyjska ma poważny problem. Jej żołnierze po prostu promienieją. Na szczęście nie ze szczęścia. O to zresztą byłoby w sumie trudno, biorąc pod uwagę opłakany stan wojska sowietów. Przerażeni chłopcy w ubraniach i z uzbrojeniem starszym od ich dziadków zostali wysłani przez demoniczne społeczeństwo rosyjskie na nieuchronną rzeź na Ukrainie. Oczywiście nie żałujmy ich za bardzo, bo chłopcy nie potrafią się zachować, niszczą, gwałcą i okradają, gdy tylko przez chwilę w pobliżu nie ma bohaterskiej ukraińskiej armii. Lub chociaż babuszek wyposażonych w salceson i odrobinę werwy.
Rosyjska armia promienieje
Jakby atak na Ukrainę do tej pory nie był dostateczną porażką Rosji i jej ośmieszającego się na każdym kroku wojska, przed armią rosyjską pojawiło się jednak nowe wzywanie – jej żołnierzy widać z kilometra. Ba, kilometrów. I o ile jeszcze w dzień przykrywają siebie i swoje czołgi zbitkami gałęzi, które nauczyli się robić na zajęciach z „Kamuflażu XXI wieku”, tak w nocy świecą niczym żywe pochodnie.
Wszystko zaczęło się kilka dni temu pod Czarnobylem. Okopaliśmy się w lesie, ponieważ pojawiły się pogłoski o tym, że mieszkańcy Kijowa będą nas teraz oblegać. Potem na naszej skórze pojawiły się zaczerwienienia, swędziało, zaczęliśmy się gorzej czuć. Najgorzej jest w nocy, łuna od moich kolegów z oddziału jest tak wielka, że nie możemy spać. Porucznik mówi, że to alergia na nazizm. Boję się, bo widać nas z kilku kilometrów, a po okolicy kręcą się wkurzeni bracia Kliczko.
– relacjonował sytuację portalowi Kacapska Pravda 22-letni Borys.
Przejściowe problemy nie powstrzymają nas w wyzwalaniu Ukrainy – wykrzyczał na odchodne do mikrofonu Borys, drapiąc się po coraz bardziej swędzącej głowie. Polska będzie następna – dodał, drapiąc się po drugiej głowie.
Żołnierze promienieją też na południu
O tym, że rosyjska armia bezmyślnie okopała się w skażonym radiacją Czerwonym Lesie od kilku dni informują światowe media. Dlaczego jednak podobne objawy napromieniowania zaczęły występować u żołnierzy atakujących Ukrainę od południa?
Myśmy w żadnym lesie się nie okopywali, łopatę łapiemy najwyżej 2-3 razy dziennie, gdy trzeba pochować jakiegoś generała. Dlaczego świecimy w ciemności? Bo wygrywamy. Nasza operacja wojskowa na południu idzie tak dobrze, że sztab w Moskwie przysłał nam w ubiegłym tygodniu na zachętę kilka kontenerów herbaty z osobistej kolekcji Władimira Władimirowicza.
– chwalił hojność głównodowodzących z Rosji w rozmowie z agencją RIA Siergiej, który w swojej dywizji wsławił się tym, że jako jedyny potrafił obsługiwać spłuczkę.
- Czytaj też: Rosja zalegalizuje poligamię. W kraju brakuje żywych mężczyzn