Mniej wykroczeń, więcej przestępstw
Komenda Główna Policji opublikowała dane za pierwszy kwartał 2025 roku. W liczbach bezwzględnych, 9286 przestępstw kradzieży sklepowej. To o 1,7 procent więcej niż rok wcześniej. Wydaje się niewiele? W praktyce oznacza to, że wzrasta skala poważniejszych przypadków czyli takich, które przekraczają granicę wykroczenia i stają się przestępstwem. Jednocześnie liczba wykroczeń spadła aż o 23,5 procent z ponad 74 tysięcy do około 57 tysięcy ale zaraz wytłumaczymy czemu nie obrazuje to faktycznej skali zjawiska.
Zanim do tego przejdziemy, sprawdźmy czego najczęściej dotyczyły kradzieże. Prym wiodły kosmetyki i środki chemiczne, tuż za nimi alkohol i artykuły spożywcze. To żadna egzotyka. Ludzie kradną rzeczy, które da się od razu sprzedać – najlepiej małe, popularne i zdatne do życia. Kradzione produkty coraz rzadziej świadczą o biedzie, częściej o kalkulacji.
Dlaczego mimo spadku wykroczeń zjawisko narasta?
Tu kluczowa jest zmiana prawa. Od 1 października 2023 r. za kradzież do kwoty 800 zł grozi mandat, dopiero powyżej tej granicy mówimy o przestępstwie. To wyższy próg niż obowiązujący przez wcześniejsze lata, gdzie granicą było 500 zł. Zmienia to więc kwalifikację karną czynu, jego konsekwencje, podejście służb a także mentalność sklepów.
Sprawdź polecane oferty
Nawet 1200 zł w tym 300 zł na Mikołajki
Citi Handlowy
IDŹ DO STRONYRRSO 19,91%
Złodzieje dobrze znają te limity. Ci bardziej doświadczeni planują kradzieże tak, by nie przekroczyć 799 zł. A nawet jeśli się zagalopują, odpowiedzialność karna to ostatnia rzecz, której muszą się bać. Nie brakuje przypadków osób, które były zatrzymywane na gorącym uczynku po kilka razy i za każdym razem wracały do sklepu.
Nikt w Polsce raczej nie dysponuje pełnymi danymi, ponieważ temat jest skomplikowany. Sklepy, jak orientują się, że mają braki w towarze, mogą oczywiście zakładać, że zostały okradzione, ale raczej dalej nic z tym nie robią. Zwyczajnie wpisują to w bieżące straty, a następnie przerzucają na konsumentów. Tak jest najprościej. Zatem skala jest trudna do określenia. Gdybym miał się pokusić o jej oszacowanie, to w kwestii przestępstw oscylowałbym w granicach ok. 250-300 tysięcy, a wykroczeń 1,5-2 mln zdarzeń rocznie. Przy tym trzeba koniecznie podkreślić, że są to tylko luźne szacunki – zaznacza ekspert Robert Biegaj z Grupy Offerista.
Czemu sklepy nie zgłaszają? Bo nie mają czasu na fikcję
Oto smutna rzeczywistość. Złapany na gorącym uczynku złodziej zostaje zatrzymany przez ochronę. Policja przyjeżdża, spisuje, notuje, ale mandat nie wystarcza, by naprawić stratę. Pracownicy sklepu muszą później pojechać zeznawać, tracić godziny, odbijać się od formalności. Po trzecim takim incydencie w miesiącu ochrona przestaje reagować, a kierownik działu wpisuje towar jako stratę operacyjną.
Co więcej, wielu złodziei wie, że to właśnie tak wygląda. Dlatego działają regularnie i rotacyjnie. Sytuacja staje się absurdalna. Jak również podkreśla ekspert z Grupy Offerista:
Z różnych szacunków wynika, że obecnie tylko 10 % kradzieży (przestępstw i wykroczeń łącznie) jest ujawnianych … Jeśli rzeczywiście tak jest, to liczba przestępstw kradzieży nie przekracza wcale 40 tysięcy, tylko sporo większa.
To tzw. „ciemna liczba”, czyli zdarzenia, które miały miejsce, ale nigdy nie zostaną oficjalnie zarejestrowane.
Pętla bezkarności i zmęczenia
Warto zadać pytanie: gdzie kończy się empatia wobec biedy, a zaczyna bierność wobec cwaniactwa? Oczywiście, wiele kradzieży dotyczy produktów spożywczych, a nie perfum z górnej półki. Ale nawet jeśli ktoś kradnie z głodu czy oznacza to, że możemy zrezygnować z egzekwowania prawa? I czy system, który nikogo nie odstrasza, w ogóle jeszcze działa?
Sklepy wielkopowierzchniowe próbują reagować. Wprowadzają monitoring, kasjerzy są szkoleni w rozpoznawaniu schematów. Ale żadne z tych działań nie ma sensu, jeśli na końcu i tak nie ma konsekwencji. A konsekwencji w 2025 roku nie ma, przynajmniej nie takich, które zmieniłyby zachowania sprawców.
Odciążenie sądów?
Podwyższenie progu odpowiedzialności karnej miało odciążyć sądy i dostosować prawo do realiów inflacyjnych. Ale w praktyce stało się zachętą do wykorzystywania systemu. Policja rejestruje mniej wykroczeń, ale sklepy mają więcej strat. Złodzieje są bardziej zuchwali, a pracownicy bardziej bezradni.
To obraz zmęczenia konsumentów, pracowników, instytucji. Bo w końcu czy warto iść na komisariat przez kradziony serek topiony? Dopóki odpowiedź brzmi „nie warto” złodzieje będą mieli się świetnie.