Rozwód przy wspólnym mieszkaniu – to zdarza się częściej, niż myślimy
Choć rozwód kojarzy się zwykle z całkowitym rozstaniem, codzienność coraz częściej wygląda inaczej. Małżonkowie wnioskują o rozwiązanie małżeństwa, ale równocześnie informują sąd, że nadal mieszkają razem. Powody są zwykle bardzo konkretne. Wysokie koszty najmu, kredyt hipoteczny, brak innego lokalu, niepewna sytuacja na rynku nieruchomości, a czasem także dobro dzieci — to argumenty, które powtarzają się wyjątkowo często. Z punktu widzenia życia codziennego taka decyzja bywa racjonalna. Z punktu widzenia prawa rodzinnego już nie zawsze.
W skrajnych sytuacjach małżeństwa chcą się rozwieść, ze względu na „wypalenie uczucia”, czy „niezgodność charakterów”, a jednocześnie na stopie przyjacielskiej dogadują się na tyle dobrze, że chcą wciąż mieszkać razem, jako współlokatorzy. Rozwód przy wspólnym mieszkaniu staje się jednak prawdziwym wyzwaniem – wszystko ze względu na wymogi proceduralne.
Aby orzec rozwód między małżonkami muszą wygasnąć wszystkie więzi
Aby sąd mógł orzec rozwód, musi ustalić, że doszło do zupełnego i trwałego rozkładu pożycia. W praktyce oznacza to ustanie trzech więzi: emocjonalnej, fizycznej oraz gospodarczej. I to właśnie ta ostatnia więź — gospodarcza — jest najtrudniejsza do „wyłączenia”, gdy małżonkowie mieszkają razem. Wspólne zamieszkiwanie jest bowiem jedną z najczęściej wskazywanych oznak prowadzenia wspólnego gospodarstwa domowego, a więc kontynuowania więzi ekonomicznej. Fakt, że strony deklarują życie „obok siebie”, nie zawsze wystarczy, żeby sąd uznał, że więź gospodarcza faktycznie ustała.
Rozwód przy wspólnym mieszkaniu jest więc utrudniony, ale nie niemożliwy. Sądy doskonale wiedzą, że realia mieszkaniowe nie sprzyjają szybkim wyprowadzkom. Jednak jednocześnie podkreślają, że zamieszkiwanie pod jednym adresem rodzi naturalne domniemanie wspólnoty gospodarczej. Małżonkowie muszą więc wykazać, że mimo korzystania z tego samego lokalu nie funkcjonują jak jedno gospodarstwo domowe. Kluczowe bywa to, czy robione są wspólne zakupy, kto opłaca rachunki i czy codzienne obowiązki organizowane są wspólnie czy każdy na własną rękę. To część bardzo praktycznego spojrzenia sądów na rozpad pożycia: liczy się nie to, co deklarujemy, lecz to, jak faktycznie wygląda nasza codzienność.
Nie łączy ich nic poza adresem
Jeżeli jednak małżonkowie wykażą, że mimo wspólnego adresu nie łączy ich już żadna ze wskazanych więzi, sąd może orzec rozwód. Praktyka orzecznicza jest w tym zakresie coraz bardziej elastyczna. W wielu miastach wspólne mieszkanie nie wynika z chęci podtrzymania małżeństwa, lecz z realiów ekonomicznych, na które strony nie mają bezpośredniego wpływu. Taka sytuacja nie przekreśla więc szans na rozwód, choć niewątpliwie komplikuje postępowanie i wymaga dokładniejszego przedstawienia okoliczności.
Jak to zrobić? Przede wszystkim małżonkowie muszą prowadzić między sobą dokładne rozliczenia – nie mogą wspólnie robić zakupów, czy też razem gotować. Czasem rozwiązaniem jest na przykład podział rachunków za mieszkanie i media po połowie (bądź w odpowiedniej części do zajmowanej powierzchni lokalu), a także dokonywanie osobnych zakupów, a nawet sztywny podział półek w lodówce na „twoje” i „moje”.
Po rozwodzie wciąż można razem mieszkać
Po orzeczeniu rozwodu sytuacja jest już prostsza. Prawo nie nakłada na byłych małżonków żadnego obowiązku wyprowadzki. Mogą pozostać we wspólnym mieszkaniu dokładnie na takich zasadach, na jakich funkcjonują współlokatorzy. Jeżeli lokal stanowi ich współwłasność, to po rozwodzie wciąż obowiązuje stan współposiadania. Konflikty zaczynają się dopiero wtedy, gdy jedna ze stron próbuje ograniczać korzystanie z mieszkania drugiej albo gdy pojawia się potrzeba sądowego ustalenia zasad użytkowania lokalu.
Największy problem dotyczy zatem nie okresu po rozwodzie, lecz momentu poprzedzającego samo orzeczenie. Wspólne zamieszkanie może podważać twierdzenia stron o rozpadzie pożycia. Może też wydłużyć proces, bo sąd będzie musiał ustalić, jak naprawdę wygląda codzienne funkcjonowanie małżonków. Nie oznacza to, że rozwód jest niemożliwy — oznacza jedynie, że trzeba liczyć się z koniecznością bardziej szczegółowego udowodnienia braku więzi gospodarczej.
W praktyce wspólne mieszkanie po złożeniu pozwu o rozwód jest rozwiązaniem ryzykownym, zwłaszcza gdy sprawa nie jest zgodna albo gdy strony inaczej opisują swoje relacje. W takich przypadkach to właśnie wspólne mieszkanie często staje się narzędziem sporu: jedna ze stron twierdzi, że to decyzja ekonomiczna, druga — że dowód na to, że małżeństwo wcale nie przestało istnieć.