Państwowa Inspekcja Pracy w pierwszym półroczu 2018 roku przeprowadziła ponad 7 tysięcy kontroli w 7 tysiącach firm. Okazuje się, że prawie 30% pracodawców nie potrafi dobrze liczyć czasu pracy swoich pracowników. To oczywiście nie jedyne przewinienia, a największe problemy mają pracownicy branży gastronomicznej i budowlanej.
Czytając wnioski z najnowszego raportu PIP z pierwszego półrocza 2018 roku, wprost nie mogę się nadziwić kreatywności naszych przedsiębiorców. Oczywiście kreatywność to słowo, którego celowo używam prześmiewczo, ponieważ na określenie takiego zachowania trzeba by użyć zupełnie innych rzeczowników, niekoniecznie cenzuralnych. Zupełnie nie mogę pojąć tego, że aż 27% pracodawców ma problemy z prawidłowym obliczeniem czasu pracy swoich pracowników. To oczywiście przekłada się na wysokość ich wynagrodzenia.
Minimalna stawka godzinowa 2018 obowiązuje od początku ubiegłego roku. Jak widać, nasi przedsiębiorcy wciąż nie przyzwyczaili się do tego, że te przepisy trzeba stosować. W swoim raporcie PIP wskazuje, że problemy najczęściej wynikają z nieznajomości prawa. Z własnego doświadczenia wydaje mi się, że to stwierdzenie jest mocno na wyrost. Odnoszę wrażenie, że pracodawcy doskonale zdają sobie sprawę z tego, że nawet oferując komuś umowę cywilnoprawną, to nowe przepisy obowiązują również taką umowę. Dlatego kombinują, jak mogą, żeby tylko nie wypłacać tego wynagrodzenia. Wymyślają różne, często oryginalne sposoby na obejście przepisów, takie jak pobieranie opłaty za „wynajmowanie munduru” czy „dzierżawę odkurzacza”.
Rynek pracownika w Polsce to jeden wielki mit
Aż w 27% kontroli wykryto nieprawidłowości przy wypłacie minimalnej stawki godzinowej. Najczęściej naruszenia dotyczyły dokumentowania czasu pracy pracowników. Iście kuriozalne, jeżeli mnie zapytacie. Nie mam zielonego pojęcia, jakie problemy może stwarzać uczciwe ewidencjonowanie tego, o której godzinie pracownik przychodzi i wychodzi z pracy. Problemy oczywiście zaczynają się wtedy, kiedy zaczyna się kombinowanie. To bardzo częsta praktyka w przeróżnych sklepach. Przykładowo ekspedientka w sklepie czynnym od 10 do 18 nie pracuje 8 godzin. Sklep trzeba przecież wcześniej otworzyć i przygotować na przyjmowanie klientów. Po jego zamknięciu dla klientów trzeba posprzątać, policzyć utarg i wykonać szereg innych czynności. Efekt? Pracodawca często liczy czas pracy jako 8 godzin, a pracownik faktycznie pracuje około 10. Wynagrodzenie oczywiście jest liczone od tych 8 godzin.
To oczywiście tylko przykład, ale mam wrażenie, że takie sytuacje wcale nie należą do rzadkości. Niestety inspektorzy PIP w pierwszym półroczu nałożyli tylko 190 grzywien, a do sądów skierowano zaledwie 33 wnioski o ukaranie pracodawców. A rynek pracownika w Polsce? Poza branżą IT ciężko o jego przykłady, zwłaszcza w mniejszych miejscowościach. Tam wciąż pracownicy godzą się na wszystkie, nawet absurdalne warunki pracy, byle tylko pracę dostać.