Okazuje się, że już wkrótce biurowce, sklepy i centra handlowe mogą być zamykane w największe upały. Chodzi o obniżenie zużycia prądu.
Biurowce, sklepy i centra handlowe zamykane w największe upały
O ile mieszkańcy np. południowej Europy przyzwyczajeni są do tego, że w ciągu dnia część sklepów, restauracji, a nawet urzędów jest kilka godzin zamknięta, o tyle w Polsce taki koncept wydaje się być pozbawiony sensu. Problem w tym, że już wkrótce może się to zmienić. Z pisma podpisanego przez Polską Radę Centrów Handlowych, Polski Związek Firm Deweloperskich, Polską Organizację Handlu i Dystrybucji oraz Polską Izbę Nieruchomości Komercyjnych, do którego dotarła „Rzeczpospolita”, wynika, że biurowce, sklepy i centra handlowe mogą być zamykane w największe upały – właśnie choćby na kilka godzin w ciągu dnia.
Co wymusi takie zamknięcie? We wspomnianym piśmie Ministerstwo Klimatu i Środowiska przypomina, że możliwym efektem rozporządzenia z listopada 2021 r. jest zamykanie sklepów, centr handlowych i biurowców właśnie podczas największych upałów. Powodem jest możliwa konieczność obniżenia zużycia prądu w razie problemów z utrzymaniem właściwych poziomów rezerw mocy. Tym samym w takiej sytuacji prąd może być po prostu czasowo wyłączany – i nawet nie wiadomo, na ile wcześniej firmy zostaną o tym uprzedzone (i czy w ogóle).
Największy problem polega na tym, że punktem odniesienia są poziomy zużycia prądu z godzin nocnych, kiedy większość urządzeń jest wyłączona. Dodatkowo – wyliczenia zostały poczynione podczas trwania pandemii, gdzie działalność wielu przedsiębiorstw została ograniczona. Konieczność dostosowania się do tych poziomów może zatem sprawić, że do sklepów, magazynów czy biurowców czasowo zostaną zawieszone dostawy prądu.
Ministerstwo się nie przejmuje, bo ograniczeń do tej pory nie było
Z racji tego, że rozporządzenie zostało opublikowane pod koniec zeszłego roku, do tej pory jeszcze nie mieliśmy okazji przekonać się, jak w praktyce miałoby to wyglądać – upał w Polsce wprawdzie już był, ale prognozowane mordercze wzrosty temperatur (do ok. 40 stopni Celsjusza) na razie nie miały miejsca. Mimo to Ministerstwo Klimatu i Środowiska nie widzi żadnego problemu – bo, jak twierdzi, ograniczeń do tej pory nie było.
Organizacje oczywiście ostrzegają, że takie twierdzenia nie mają żadnego sensu – a czasowe zawieszanie dostaw prądu może być niebezpieczne w skutkach. Pomijając już fakt, że wielu Polaków po prostu nie będzie mogło wykonywać pracy, to dodatkowo zawieszenia dostawy prądu mogą być ogromnym obciążeniem dla sklepów spożywczych – wpływając na świeżość części produktów trzymanych w lodówkach. Należy też pamiętać, że Polacy zostaną też w takiej sytuacji pozbawieni możliwości zrobienia podstawowych zakupów czy innych czynności.
Jak jednak widać, rząd na razie nie przejmuje się możliwymi ograniczeniami – albo przynajmniej udaje, że tak jest.