Podatek od nieruchomości w obecnym kształcie ma szereg niedomagań. Czy mógłby go zastąpić sprawiedliwy podatek katastralny? Stosunkowo łatwo byłoby wymyślić taką konstrukcję tej daniny, która nie skutkowałaby wywłaszczeniem dużej części społeczeństwa z nieruchomości. Problem w tym, że i tak nie dałoby się jej sensownie wprowadzić w praktyce.
Dzisiejszy podatek od nieruchomości to rozwiązanie niedoskonałe i powiązane z problematycznymi przepisami prawa budowlanego
Postawiłem już jakiś czas temu tezę, że „klasycznego” podatku katastralnego nie będzie w naszym kraju nigdy. Polacy zbyt dobrze rozumieją konsekwencje jego wprowadzenia. Powszechna danina zmuszająca ich do odprowadzania każdego roku części wartości swoich nieruchomości stanowi realne zagrożenie dla dorobku całych pokoleń. Nie oznacza to jednak, że sam podatek katastralny nie stanowi równocześnie na tyle ciekawej koncepcji, by nie zastanawiać się, czy z tej koncepcji nie dałoby się może wyciągnąć czegoś pożytecznego.
Na łamach Bezprawnika dość często pojawia się hasło mądrego podatku katastralnego. Chodzi o taką daninę, która pomogłaby rozwiązać pewne problemy z polskim rynkiem nieruchomości zamiast masowego podkopywania majątku Polaków. Podobną koncepcję przedstawiła na początku kwietnia Rzeczpospolita. Był to sprawiedliwy podatek katastralny zaproponowany przez prof. Wojciecha Morawskiego z Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu.
Wprowadza on dwa kluczowe elementy konstrukcyjne. Przede wszystkim, stawka podatku katastralnego wynosiłaby ułamek procenta. Dzięki temu uniknęlibyśmy wzrostu obciążeń podatkowych względem dzisiejszego podatku od nieruchomości, opartego w przypadku budynków o ich powierzchnię. Warto wspomnieć, że większość państwa, w których podatek katastralny obowiązuje, stosuje stawki w okolicach jednego procenta wartości nieruchomości. W polskich warunkach takie rozwiązanie oznaczałoby kilkukrotny wzrost odprowadzanych danin.
Zmieniając podatek od nieruchomości wcale nie trzeba pozbawiać Polaków domów i mieszkań
Drugim elementem postulowanym przez prof. Morawskiego jest zwolnienie dla jednego lokalu dla jednego obywatela. To z kolei oznaczałoby, że z podatku byłoby najczęściej zwolnione faktyczne miejsce zamieszkania podatnika. Sprawiedliwy podatek katastralny objąłby więc przedsiębiorców, drobnych inwestorów szukających lokaty kapitału i pasywnego dochodu. Oraz oczywiście niepotrzebnie demonizowane zagraniczne fundusze inwestycyjne.
Prof. Morawski argumentuje, że tak skonstruowany podatek katastralny pozwoliłby także wyeliminować jedną z kluczowych wad obecnej konstrukcji. Mowa o rozróżnieniu pomiędzy budynkiem a budowlą. Jak już wspomniano, w pierwszym przypadku decydująca jest powierzchnia użytkowa. W drugim jednak podstawę opodatkowania stanowi wartość budowli. O tym co jest czym decydują przepisy prawa budowlanego, które nie należą, delikatnie rzecz ujmując, do najbardziej precyzyjnych.
Czy jednak sprawiedliwy podatek katastralny rzeczywiście byłby sprawiedliwy? To zależy. Jeżeli ktoś uważa, że opodatkowanie majątku – a nie dochodu – jest ze swej natury niesprawiedliwe, to powyższe argumenty raczej go nie przekonają. Potencjalnie korzystają jednak wszyscy.
Sprawiedliwy podatek katastralny bardzo łatwo może przerodzić się w koszmar podatnika
Zdecydowana większość dzisiejszych podatników przestaje nimi być. Przy niskiej stawce podatku katastralnego ci, którzy wciąż nimi pozostają, nie tracą względem obecnych rozwiązań. Być może nawet budżety samorządów nie zostałyby w ten sposób uszczuplone. Dodatkowo prawo podatkowe staje się nieco prostsze bez konieczności posiłkowania się prawem budowlanym.
Dlaczego więc cały czas obstajemy przy obecnych rozwiązaniach? Decydujące wydają się względy czysto praktyczne. O wiele łatwiej bezsprzecznie ustalić powierzchnię budynku, niż jego wartość. Nie tyle w skali jednej nieruchomości, lecz powszechnie obowiązującej daniny. Ta wymaga stworzenia nie tylko samego katastru, ale także wycenienia w jakiś sposób każdej nieruchomości, która potencjalnie mogłaby zostać opodatkowania.
Kto miałby to robić? Na czyj koszt? Jak długo miałoby to potrwać? Co w sytuacjach sporów pomiędzy organem podatkowym a podatnikiem co do wartości danego budynku bądź budowli? Co zrobić kiedy już wartość naszej nieruchomości ulegnie zmianie? Każde z tych pytań prowadzi do kolejnych, równie podchwytliwych. Rozwiązania tolerowalne w przypadku budowli wykorzystywanych przez przedsiębiorców niekoniecznie sprawdzą się w przypadku domów i mieszkań zwykłych obywateli.
To właśnie kwestia wyceny nieruchomości stanowi piętę achillesową podatku katastralnego – zarówno tego sprawiedliwego, jak i tego klasycznego. Nie sposób także nie zauważyć, że każdą daninę bardzo łatwo jest zepsuć. Wystarczy mały popis kreatywności ustawodawcy. Przykładem może być potworek, jakim stał się w ostatnich latach podatek PIT. Sprawiedliwy podatek katastralny szybko mógłby przeistoczyć się w koszmar podatnika, z którym ta danina dzisiaj się kojarzy. Być może więc lepiej pozostać przy rozwiązaniu niedoskonałym, ale znanym i relatywnie bezpiecznym.