Gminy mają problem. Deweloperzy chcą kupować działki, ale samorządy nie chcą więcej apartamentowców

Nieruchomości Samorządy Dołącz do dyskusji
Gminy mają problem. Deweloperzy chcą kupować działki, ale samorządy nie chcą więcej apartamentowców

Sprzedaż działek budowlanych to szansa dla samorządów na zasilenie gminnego (często dosyć nadwyrężonego) budżetu. Aby zarobić, gminy decydują się na przekształcenia i podziały należących do nich gruntów. I tu pojawia się problem – sprzedając działki położone obok siebie, jest duża szansa, że zainteresuje się nimi deweloper. A samorządy nie zawsze chcą u siebie deweloperów.

Deweloperka solą w oczach części Polaków

Oczywiście w samej idei deweloperki nie ma niczego złego. Niestety, często dochodzi do sytuacji, kiedy deweloperzy masowo skupują grunty w danym regionie, utrudniając zakup działek w dobrej lokalizacji osobom prywatnym. Problemem również jest zbyt wiele budynków wielorodzinnych w danym regionie, czy zwyczajna niechęć okolicznych mieszkańców do takich inwestycji.

Na budynki stawiane przez deweloperów narzekają mieszkańcy, narzekają również samorządowcy. Przykładem mogą być miejscowości turystyczne, w których apartamentowce stoją, ale niekoniecznie przekładają się na rozwój miast. Są wykupowane i stoją puste, służąc jedynie za miejsce wakacyjnych (czy w niektórych przypadkach weekendowych) wypadów. W takiej sytuacji gmina nie bogaci się na podatkach mieszkańców (nie wzrasta ilość zamieszkałych na jej terenie osób), nie pojawiają się również nowe możliwości (każdy dodatkowy mieszkaniec to potencjalny pracownik, albo pracodawca).

Istnieje również duża presja mieszkańców miast i wsi, którzy nie chcą w swoim sąsiedztwie budynków wielorodzinnych. Obecnie tylko stosunkowo ubogie samorządy starają się ściągnąć do siebie deweloperów, licząc na związane z tym zyski i rozwój miejscowości (głównie wiejskich). Większość magistratów jednak stara się ograniczyć takie praktyki.

Sprzedaż działek budowlanych problematyczna

Wracając do sedna sprawy, samorządy chcące zasilić gminną kasę, stają przed sporym wyzwaniem. Sprzedaż działek budowlanych, położonych obok siebie, to łakomy kąsek dla deweloperów. A gdy miasto przeznaczy daną nieruchomość na sprzedaż, nie ma wpływu na to, kto ją kupi (nie może wykluczyć potencjalnych nabywców, jeżeli ci są wypłacalni). Dlatego radni w poszczególnych gminach prześcigają się w pomysłach.

Dobrym pomysłem wydaje się realizowana w niektórych samorządach sprzedaż działek na zasadzie ruchu konika szachowego – działki sprzedawane są pojedynczo i stopniowo, nie wystawia się na sprzedaż dwóch lub więcej sąsiadujących z sobą gruntów jednocześnie. Innym rozwiązaniem może być sztywne przyjęcie w planie zagospodarowania przestrzennego, że dane tereny przeznaczone są pod zabudowę mieszkaniową jednorodzinną (to jednak nie zawsze zniechęca deweloperów, którzy później usilnie agitują o zmianę MPZP, w dodatku niejednokrotnie z sukcesami). Co więcej, osiedle domów jednorodzinnych również może powstać w wyniku działania firmy, co negatywnie wpłynie na ceny nieruchomości (mieszkańcy będą za grunt i dom zapłacić znacznie więcej).

Inną kwestią jest zakup działek od osób prywatnych, które często nawet nie zdają sobie sprawę, że kupującym jest deweloper. Na ten aspekt samorządy nie mają jednak żadnego wpływu, pozostaje im później borykać się z problemem roszczeń inwestorów oraz skarg mieszkańców.

Deweloperzy sami zszargali sobie opinię

Deweloperka w Polsce ma się dobrze (przynajmniej pod kątem finansowym), jednak budowy apartamentowców, czy nowoczesnych bloków, nie wszystkim się podobają. Przede wszystkim pojawienie się na danym terenie dewelopera sprawia, że ceny okolicznych gruntów prawie zawsze automatycznie drożeją. Mieszkanie, czy dom wybudowany przez specjalistyczną firmę jest znacznie droższy niż w przypadku samodzielnej (i w dodatku stopniowej) budowy.

Co więcej, zakup domu, czy mieszkania od dewelopera może okazać się źródłem kłopotów. Nie dość, że znacznie podraża kwestię zakupu własnego lokum, to jeszcze często pojawiają się liczne problemy z wykonaniem i funkcjonalnością budynków, a deweloperzy umywają ręce. Potencjalni klienci obawiają się więc niedoróbek i przekroczenia terminów inwestycji.

Dlatego sporo samorządów (czasem z własnej woli, czasem pod naciskiem mieszkańców) widząc dewelopera, dostrzega raczej potencjalne problemy niż korzyści. Obecnie niestety brak skutecznych narzędzi prawnych, które pozwoliłyby samorządom na większą dowolność podczas sprzedaży działek (chociaż gdyby takie przepisy weszły w życie, aż prosiłoby się to o nadużycia). Pozostaje więc kreatywność radnych oraz pracowników urzędów, którzy w odpowiedni na potrzeby mieszkańców, starają się ograniczyć deweloperom dostęp do gruntów.