W Polsce od kilku tygodni trwa na wschodniej granicy stan wyjątkowy. Jeszcze do końca nie przeistoczył się on w stan znieczulenia, ale jesteśmy blisko. Wszak dopiero co znieczuliliśmy się, i to dość szybko, na zatrważające dane o zgonach Polaków na Covid-19. Czy można w tym wypadku oczekiwać, że zamarzający w lasach migranci wzbudzą większe współczucie?
Stan znieczulenia
Nie ma jeszcze decyzji o tym, że stan wyjątkowy zostanie przedłużony, ale rząd wysyła już wstępne sygnały mówiące o możliwym rozciągnięciu go o kolejne 30 dni. Trudno się dziwić – Straż Graniczna tylko wczoraj odnotowała 188 prób nielegalnego przekroczenia granicy. Jeśli oczywiście wierzyć podawanym przez nią informacjom, których dziennikarze nie są w stanie zweryfikować. Przy wciąż tak intensywnym napływie migrantów mnie osobiście nie dziwi stosowanie przez władzę pewnego rodzaju środków nadzwyczajnych. Problem w tym, że nie wszystkie mają i prawne, i moralne uzasadnienie.
https://twitter.com/Straz_Graniczna/status/1440563997254709249?s=20
W niedzielę Polskę obiegła informacja o odnalezieniu w lesie na wschodniej granicy trzech martwych migrantów. Zamarzli w środku lasu, mając mniej szczęścia niż inna grupa, która utknęła na bagnach ale została uratowana przez pograniczników. Dodajmy: tych samych pograniczników, którzy zaraz po udzieleniu pomocy medycznej najpewniej wywieźli ich z powrotem na Białoruś, by próbowali jeszcze raz. Emocje wokół śmierci na granicy wygasły jednak po dwóch dniach. Premier zabrał głos, wyraził niepokój, zapowiedział „godne” potraktowanie zmarłych i historia się zakończyła. A zakończyła się, bo nie ma jak jej kontynuować. Właśnie dlatego, że w strefie stanu wyjątkowego nie ma miejsca ani dla dziennikarzy, ani dla działaczy organizacji pozarządowych.
Zgony na granicy jak zgony na Covid
Naiwny jest ten, kto myśli że na trzech zgonach migrantów się skończy. Wręcz przeciwnie – ta fala dopiero się zaczyna. Słowo „fala” ostatnio kojarzy nam się z pandemią koronawirusa i użyłem go nieprzypadkowo. Bo z dnia na dzień zacznie robić się coraz zimniej, a to oznacza że coraz więcej osób nie będzie w stanie wytrzymać w mroźnej leśnej głuszy więcej niż kilkunastu, maksymalnie kilkudziesięciu godzin. Jeśli więc codziennie mamy do czynienia z co najmniej 100-200 próbami przekroczenia granicy, to można sobie tylko wyobrazić ilu ludzi dziennie będzie tracić życie. I to jedynie od Straży Granicznej, a szerzej od rządzących Polską polityków, będzie zależeć to o ilu zgonach będziemy się dowiadywać drogą oficjalną. Przecież właśnie to może władza w stanie wyjątkowym – całkowicie kontrolować obieg informacji.
Wracając do pandemii Covid-19: bardzo szybko wielu z nas przyzwyczaiło się do tego, że każdego dnia życie traci kilkuset naszych rodaków. Może jeszcze jesienią 2020 roku szokowało to większość z nas, ale już wiosną 2021 opinia publiczna zobojętniała na te informacje. Dlatego nie mam złudzeń – w przypadku osób z obcych nam krajów zasoby empatii wyczerpią się jeszcze szybciej. Nad losem umierających z głodu i wyziębienia ludzi będą pochylać się już tylko nieliczni przedstawiciele NGO-sów i niemogący pogodzić się z tą sytuacją mieszkańcy wschodnich rubieży Polski. I nawet jeśli stan wyjątkowy w końcu się skończy, to stan znieczulenia potrwa znacznie dłużej.
(zdjęcie pochodzi z twitterowego profilu @Exen)