Od wielu lat Starbucks jest przyrównywany do banku. Wszystko przez jeden ze sprytniejszych istniejących programów lojalnościowych wykorzystujących aplikację mobilną. Dzięki niemu największa na świecie sieć kawiarni uzbierała nawet 2,4 mld dolarów, których klienci jeszcze nie zdążyli wydać na kawę. Czy to oznacza, że Starbucks to bank? W żadnym wypadku.
Program lojalnościowy Starbucksa sprawia, że klienci co roku pożyczają firmie miliony dolarów
Co jakiś czas od kilku lat media społecznościowe obiega jedno i to samo odkrycie: Starbucks to bank. Teraz tego typu rewelacje znajdziemy na TikToku. Największa na świecie sieć kawiarni miała odkryć świetny sposób na rozszerzenie swojej działalności także na świat wielkiej finansjery. Jakim cudem? Wszystko przez program lojalnościowy, który pozwala między innymi na zasilanie prawdziwymi pieniędzmi konta w Starbucksie.
Zgromadzone w ten sposób środki można później wydać w którejś kawiarni sieci za pomocą specjalnej karty lub poprzez aplikację mobilną. Brzmi całkiem typowo, przynajmniej jak na współczesne standardy. To dobre rozwiązanie dla osób, które zawsze mają przy sobie telefon, w przeciwieństwie do gotówki albo tradycyjnych kart płatniczych. Z programu Starbucks Rewards można skorzystać także w Polsce.
Ciekawie zaczyna się robić w momencie, gdy klient wstrzyma się z wydaniem pieniędzy, które już zdołał przelać Starbucksowi. Nic się z nimi oczywiście nie dzieje. Środki dalej będą czekać na koncie do momentu, aż jego posiadacz zdecyduje się na zakupy albo przelanie ich z powrotem na rachunek bankowy. Okazuje się, że dzięki takim wirtualnym depozytom Starbucks zgromadził w czwartym kwartale 2021 r. nawet 2,4 miliarda dolarów. Kwota ta szybko rośnie, bo pod koniec 2019 r. wynosiła „zaledwie” 1,5 mld dolarów.
To jest ten moment, w którym porównanie globalnej sieci kawiarni do typowego banku nabiera minimum prawdopodobieństwa. Dopóki klient nic nie robi ze swoimi środkami, dopóty Starbucks może nimi swobodnie dysponować. Problem pojawiłby się dopiero w momencie, gdyby dostatecznie duża część posiadaczy depozytów postanowiła nagle wycofać swoje środki. Prawdopodobieństwo jest jednak stosunkowo niewielkie, dokładnie jak w przypadku tradycyjnych instytucji finansowych.
Czy to oznacza, że rzeczywiście Starbucks to bank? W żadnym wypadku. Różnice są tutaj na tyle istotne, że nie można ich tak po prostu pominąć. Może z wyjątkiem przepisów prawa, zarówno polskiego, jak i amerykańskiego, które nakazują prawdziwym bankom uzyskanie stosownej koncesji.
Jeżeli Starbucks to bank, to może są nimi także Orlen i Żabka?
Pierwszą różnicą, jaką powinniśmy rzeczywiście wziąć pod uwagę, jest to, że dla Starbucksa pieniądze zgromadzone w programie lojalnościowym są jedynie dodatkiem do głównej działalności firmy. Kwota 2,4 mld dolarów robi wrażenie, ale trzeba pamiętać, że roczny dochód sieci za 2022 r. wyniósł 3,3 mld dolarów. Roczne przychody spółki mogą być nawet 10 razy większe.
Starbucks zarabia głównie na sprzedaży kawy i reszty swojego asortymentu. W przeciwieństwie do banków sieć nie udziela żadnych kredytów czy pożyczek. Pieniądze wpłacane przez klientów do programu lojalnościowego może przeznaczyć na dalszy rozwój firmy albo po prostu zainwestować gdzieś na giełdzie.
Z punktu widzenia samych klientów sieci liczy się to, że środki zgromadzone na ich wirtualnych depozytach są zupełnie nieoprocentowane. Dzieje się tak pomimo tego, że technicznie rzecz biorąc, środki na koncie zostały „pożyczone” Starbucksowi. To niby dość istotna informacja w dobie wciąż szalejącej na świecie inflacji. Z drugiej jednak strony, klient równocześnie nie ponosi żadnych kosztów prowadzenia takiego „rachunku”. Co więcej, rzadko kiedy ktoś trzyma w programie lojalnościowym Starbucksa dostatecznie dużo pieniędzy przez dostatecznie długi czas, by miało to jakieś znaczenie. Pieniądze klientów sieci nie podlegają również reżimom przepisów dotyczących depozytów bankowych.
Można także zaryzykować stwierdzenie, że program lojalnościowy Starbucksa nie różni się zbytnio od innych kampanii wykorzystujących podobne mechanizmy. Co wyróżnia tę konkretną firmę, to globalna skala działalności i element wirtualnego portfela. Starbucks jest na tyle dużym przedsiębiorstwem, że „drobne” zgromadzone na kontach klientów zebrane razem dają ogromną kwotę.
Równocześnie nie każda firmowa aplikacja pozwalająca płacić telefonem za zakupy tworzy klientowi osobny wewnętrzny rachunek. Przykładem z rodzimego podwórka może być Orlen Pay, który zamiast tego pozwala dokonywać płatności BLIK-iem albo podpiętą do aplikacji kartą płatniczą. Podobne możliwości oferuje Żappka Pay.