Pandemia COVID-19 jest już wspomnieniem, jednak temat wciąż budzi emocje. Trudno się dziwić, ponieważ raport Najwyższej Izby Kontroli nie pozostawił na informacjach, przekazywanych nam w tym czasie przez rząd, suchej nitki. Statystyki COVID-19 miały być niepełne, rozporządzenia wadliwe, a Krajowy Rejestr Pacjentów nie zawierał wiarygodnych danych. Co więcej – zgodnie z rejestrami, do szpitali przyjmowano osoby, które nie żyły od kilku, a nawet kilkunastu lat.
Najwyższa Izba Kontroli wzięła pod lupę COVID-19
Na szczęście po pandemicznych obostrzeniach nie ma już śladu (poza tym wyrytym na wieczność w psychice ludzi). Najwyższa Izba Kontroli o pandemii jednak nie zapomniała i postanowiła przejrzeć się działaniom polskiego rządu, a także szpitali i Inspektoratów Sanitarnych w tym okresie. Chyba nikogo nie dziwi fakt, że kontrola wykazała sporo nieprawidłowości. Krótko mówiąc – dane przedstawiane w raportach były nierzetelne, systemy nie funkcjonowały tak, jak trzeba (mimo przeznaczenia na nie dodatkowych środków finansowych), Inspektoraty Sanitarne nie panowały nad sytuacją, a pandemiczne rozporządzenia wprowadzały dość spore zamieszanie.
Największe zastrzeżenia NIK miał do gromadzenia danych i funkcjonowania systemów. Dane zbierany były zarówno w formie papierowej, jak i elektronicznej. Niestety, informacje z różnych rejestrów niejednokrotnie sobie przeczyły. Ciężko orzec, czy zachorowań było mniej, czy więcej, niż przekazywano opinii publicznej. Pewne jest jednak, że dane były nierzetelne.
Statystki COVID-19 były niewiarygodne
Jeżeli chodzi o statystyki covidowe, to prezentowane nam dane i codzienne tabelki, udostępniane przez Ministerstwo Zdrowia, wcale nie opisywały stanu faktycznego. Albo raczej opisywały jego część, ponieważ bazowały tylko i wyłącznie na wynikach tekstów. A te nie zawsze były przeprowadzane u wszystkich, którzy zgłaszali objawy. Brak było również informacji na temat potencjalnych wyników fałszywie dodatnich. NIK krótko podsumowuje ten stan rzeczy:
Kluczowe organy państwa odpowiedzialne za zdrowie publiczne oceniając przebieg epidemii COVID-19 opierały się głównie na pozytywnych wynikach testów, bowiem dane o zachorowaniach (objawach klinicznych) nie były gromadzone od 2 maja 2020 r. Jednocześnie nadzór Ministra Zdrowia nad zapewnieniem kompletnych i rzetelnych danych istotnych dla takiej oceny był nieskuteczny. Minister nie przedstawiał Radzie Ministrów konkretnych danych, które uzasadniałyby wprowadzanie różnych obostrzeń, nakazów i zakazów, np. dotyczących korzystania z lasów, plaż itp.
Przyjmowano do szpitali nawet osoby nieżyjące!
Najwyższa Izba kontroli wzięła również pod lupę dane z Krajowego Rejestru Pacjentów, czy Systemu Dystrybucji Szczepionek (w czasie pandemii dane gromadzono w wielu systemach, zdaniem NIK istotnych było 7 rejestrów). Tutaj dane dosłownie zwalają z nóg, ponieważ liczba nieprawidłowości jest ogromna. Jak podsumowali kontrolerzy:
Kontrola NIK wykazała szereg braków i błędów w ewidencjonowanych danych, w tym zwłaszcza w przypadku nazw, numerów GTIN oraz numerów serii szczepionek przeciw COVID-19. Błędy w nazwach szczepionek wystąpiły w ponad 1,6 mln przypadków, w numerach GTIN w ok. 70 tys., a numerach serii w ok. 557 tys. przypadków w zbiorze szczepień zarejestrowanych w systemie (ok. 58 milionów wpisów według stanu na 15 czerwca 2023 r.) (…). Nierzetelne informacje dotyczyły również np. zaszczepienia czy wykonania testów na COVID-19 u osób zmarłych. Część wpisów w systemie EWP wskazywała na przyjęcie do szpitala lub wypisanie z niego osób, które już nie żyły, nawet od kilkunastu lat.
Nierzetelne dane dotyczące Niepożądanych Odczynów Poszczepiennych
Duże kontrowersje może wzbudzić również fakt, że dane dotyczące niepożądanych odczynów po szczepieniach przeciwko COVID-19 (NOP) przekazywane przez GIS do Kancelarii Prezesa Rady Ministrów były nierzetelne i niespójne z danymi w systemie Państwowej Inspekcji Sanitarnej. Zgodnie z raportem NIK:
Główny Inspektor Sanitarny w zestawieniach dla Kancelarii wykazywał m.in. mniej ciężkich przypadków NOP, niż wynikało to z raportów publikowanych przez Narodowy Instytut Zdrowia Publicznego PZH – Państwowy Instytut Badawczy w oparciu o dane z SEPIS. Zdaniem NIK skala rozbieżności oraz brak weryfikacji danych pod względem kompletności i jakości podawały w wątpliwość wiarygodność informacji przekazywanych przez GIS.
Brak Głównego Inspektora Sanitarnego
Wątpliwości NIK wzbudził również fakt, że praktycznie przez cały czas trwania pandemii stanowisko Głównego Inspektora Sanitarnego było nieobsadzone. 19 listopada 2020 roku z funkcji GIS odwołano Jarosława Pinkasa, jednak aż do początku 2024 roku nie ogłoszono naboru na to stanowisko. Taka opieszałość w poszukiwaniu nowego Głównego Inspektora Sanitarnego budzi poważne wątpliwości, ponieważ jest on osobą kluczową w przypadku zarządzania epidemiczną sytuacją kryzysową.
Pokontrolne wnioski nasuwają się same: przebieg pandemii mógł być zdecydowanie mniej uciążliwy, gdyby wszystko działało, jak trzeba. Niestety, polskie systemy, a także nadzór nad działaniem placówek medycznych, czy instytucji odpowiedzialnych za zarządzanie kryzysem epidemicznym, były niewydolne.