Niedziele wolne od handlu miały służyć przede wszystkim pracownikom, którzy pracują w niedzielę. Okazuje się jednak, że w związku z wolnymi niedzielami, pracownicy zostają dłużej w pracy w soboty. Strajk w Biedronce wisi na włosku, bo NSZZ Solidarność szykuje się na zbiorowy spór.
Niedziele wolne od handlu – kość niezgody
Pomysł wprowadzenia niedziel wolnych od handlu był od początku kontrowersyjny. Przeciwnicy argumentowali, że to jedyny ich dzień na zrobienie zakupów dla wszystkich pracujących od rana do wieczora, zwolennicy – że kiedyś wszystko było zamknięte w niedzielę i ludzie żyli. Złotym środkiem miał być więc porządek polegający na ograniczeniu liczby pracujących niedziel. Dziś można śmiało pokusić się o stwierdzenie, że idea pomału się przyjmuje, jednak pracownikom Biedronki niekoniecznie wyszło to na dobre.
Strajk w Biedronce
Zakaz handlu w niedziele w Biedronce może mieć opłakane skutki. Jak się okazało, konsekwencją wolnych niedziel były wydłużone godziny pracy w soboty poprzedzające dni wolne od handlu, a niekiedy również absurdalnie wczesne godziny pracy w następujące po wolnych niedzielach poniedziałki. Jak donosi Dziennik Gazeta Prawna, NSZZ Solidarność dopatrzyło się jednak w działaniach Biedronki nieprawidłowości. Zmiana regulaminu Zakładowego Funduszu Świadczeń Socjalnych wraz z uchwaleniem nowego, powinno było nastąpić z zachowaniem terminu 30 dni. W tym czasie organizacje związkowe działające u pracodawcy mogą rozpatrzeć wspólne stanowisko.
Nowy regulamin sieci zawiera zapis o wydłużeniu czasu pracy o godzinę w dni poprzedzające wolne niedziele. Jak twierdzi przewodniczący zakładowej Solidarności w Biedronce, Piotr Adamczak, nowy zapis narusza przepisy ustaw: o związkach zawodowych oraz o funduszu świadczeń socjalnych. W związku z tym NSZZ Solidarność rozważa skierowanie sprawy na drogę sądową.
Uchwalenie nowego regulaminu pracy bez zachowania terminu 30 dni to nie jedyne powody, dla których Solidarność szykuje spór zbiorowy. Okazuje się bowiem, że wydłużenie godzin pracy pracownikom sieci nie koreluje z wydłużeniem pracy ochrony sklepów, co w oczywisty sposób naraża personel na niebezpieczeństwo. Strajk w Biedronce może być jedynym sposobem na wyegzekwowaniu na pracodawcy postulatów.
Jak mówi członek zarządu Jeronimo Martins, Jarosław Sobczyk:
„Wydłużenie godzin otwarcia wynikało z chęci zwiększenia dostępności placówek dla klienta oraz z konieczności ich przygotowania do sprzedaży w dniu następnym, czyli niedzielę, jeśli jest handlowa, lub poniedziałek, gdy ostatni dzień tygodnia pozostaje wolny od handlu.”
Dodaje również, że wydłużenie godzin pracy w określone dni nie spowodował indywidualnego wydłużenia czasu pracy pracowników, a wszystkie sklepy są objęte ochroną stałą bądź mobilną.
NSZZ Solidarność nie zgadza się z wynikami kontroli PIP
Jeronimo Martins jest całą sprawą zaskoczone. Członek zarządu sieci twierdzi, że kontrola PIP na przełomie marca i kwietnia nie wykazała żadnych nieprawidłowości. Tymczasem Solidarność nie zgodziła się z wynikami kontroli PIP i przesłała do Głównego Inspektoratu Pracy skargę na czynności inspektora pracy w Poznaniu. Prawnik występujący w imieniu biedronkowej Solidarności twierdzi, że inspektor pracy wskazał w protokole błędne daty wprowadzenia przez Biedronkę aneksu do regulaminu Zakładowego Funduszu Świadczeń Socjalnych. Czy jest to kwestia zwykłej pomyłki inspektora, czy też świadomego działania na korzyść pracodawcy – wykaże ponowna kontrola.
Brak woli porozumienia?
NSZZ Solidarność chciała odstąpić od sporu i przygotować porozumienie zbiorowe. Wzorem innych znanych sieci miał się w nim znaleźć zapis o ograniczeniu czasu otwarcia sklepów w podziale regionalnym, czyli do 22 w dużych miastach i do 21 w mniejszych. Jednak, jak zauważa przedstawiciel zakładowej Solidarności w Biedronce:
„Od tygodni próbujemy umówić się w tej sprawie z zarządem sieci. Spotkania nie dochodzą do skutku. Poza tym proponuje się nam je w obecności pozostałych trzech związków zawodowych działających w sieci. Nie widzimy podstaw do tego. One nie planują wchodzenia w spór zbiorowy w pracodawcą.”
Jarosław Sobczyk odbija tę piłeczkę następująco:
„Twierdzenie przedstawiciela związku nie jest zgodne z prawdą. Spotkania z nimi odbywają się regularnie, zgodnie z zawartym porozumieniem, minimum raz na kwartał. Ostatnie miało miejsce 21 czerwca. Odnośnie do wniosku o dodatkowe spotkanie, zaproponowaliśmy pierwszą połowę sierpnia i czekamy na odpowiedź związku w tej sprawie.”
Wygląda na to, że żadna ze stron nie zamierza się poddać, a na szali leżą słowa zarządu Jeronimo Martins przeciwko słowom przedstawicieli biedronkowej Solidarności. Brak porozumienia grozi strajkiem, który nie tylko może pociągnąć za sobą potężne straty finansowe, ale również przedstawić w złym świetle najpopularniejszą sieć dyskontów w Polsce, kreującą się dotąd na wzorowego pracodawcę.