Straż miejska walczy z niebezpiecznymi ulicznymi grajkami. Bezpieczeństwo w Krakowie wchodzi na wyższy poziom

Codzienne Samorządy Dołącz do dyskusji
Straż miejska walczy z niebezpiecznymi ulicznymi grajkami. Bezpieczeństwo w Krakowie wchodzi na wyższy poziom

Jakie są najpoważniejsze problemy Krakowa, z którymi może walczyć straż miejska? Pijaństwo, bezdomni, awanturujący się turyści, śmiecenie w miejscach publicznych? Skądże. Nic nie jest tak niebezpieczne jak muzyka ulicznych grajków. Nareszcie ktoś zajął się tym patologicznym zjawiskiem, które zakłóca ciszę i spokój.

Granie dla ulicy nie dla każdego

Zacznijmy od jednej, prostej, ale ważnej kwestii – nie mam zamiaru jednoznacznie krytykować strażników miejskich jako jednostek. Niejednokrotnie osoby te po prostu wykonują rozkazy przełożonych, co niestety w pewien sposób ich usprawiedliwia. Są w mniej lub bardziej świadomy sposób uczestnikami niezdrowego systemu. To przede wszystkim ci, którzy stworzyli taki, a nie inny system powinni się wstydzić. Wszyscy dobrze wiemy, że fakt, iż strażnicy miejscy mają poszczególne uprawnienia, nie wynika z decyzji szeregowych strażników działających „w terenie”. Czasami jednak przydałaby się odrobina wyczucia.

Wyczucie przydałoby się w sytuacji uwiecznionej na powyższym zdjęciu. To jest straż, którą chcemy mieć? Powiedzenie „silni wobec słabych, słabi wobec silnych” idealnie do tego pasuje. Dotyczy to nie tylko samej straży miejskiej, ale całej armii urzędników, która stworzyła takie warunki. Wiedzieliście, że w Krakowie funkcjonuje zespół zadaniowy ds. weryfikacji artystów ulicznych? Nie jest to jakiś wymysł nowej władzy samorządowej. Instytucja ta działa od ponad dziesięciu lat.

Jeśli chcesz występować na ulicach Krakowa, to musisz wystąpić przed komisją, która oceni twój poziom artystyczny, prezencję, czy wykorzystywane rekwizyty i stroje. Ponadto wymagane jest dostarczenie repertuaru, który zamierzasz grać – najlepiej, jeśli przez godzinę grania nie powtórzyłby się żaden utwór. Niestety, to co opisuję, to nie żart.

Po co nam straż miejska?

Zakaz używania nagłośnienia w trakcie swoich wystąpień można w pewien sposób zrozumieć. Pani z wiolonczelą takiego nie posiadała. Czy jest to osoba, która ośmieliła się występować bez zgody urzędników? Być może. Osobiście nie dostrzegam, żeby był to pijany turysta przebrany za kobietę z wiolonczelą.

Internauci na widok tego zdjęcia nie przebierają w słowach – nie dziwię się. Tym bardziej, gdy czyta się wypowiedzi osób mieszkających w Krakowie, na tej samej ulicy straż miejska mogłaby mieć ręce pełne roboty w godzinach porannych. Niestety, zmaganie się z agresywnymi pijakami, którzy zaczepiają przechodniów, to zbyt trudna rzecz. Niejednokrotnie można było także usłyszeć, że rozprawienie się ze samochodem blokującym trzy czwarte chodnika również przerasta straż. Czy możemy jeszcze mówić o straży miejskiej jako o podmiocie pilnującym porządku? Bardziej skłaniam się ku wersji, że jest po prostu od wlepiania mandatów.

Niejednokrotnie można usłyszeć, że mamy wakaty w policji, straży miejskiej. Nie kwestionuję tego – rąk do pracy brakuje w wielu miejscach. W tym miejscu jednak mała, krótka sugestia – być może wakatów nie byłoby aż tyle, gdyby obecnie pracujący zajmowali się poważniejszymi sprawami.

Przy okazji – jak to jest z tymi pozwoleniami? Internauci skarżą się, że przy pomniku Adama Mickiewicza mają udzielać się artystycznie, którzy niezbyt pasują do innych, zatwierdzonych ulicznych grajków. Dlaczego nie możemy pozwolić po prostu każdemu, kto chce? Ludzie mają swoje gusta i zdecydują, kto zasługuje na przysłowiowego piątaka.