Jeżeli ktoś chciałby się kłócić, że kampanie polityczne mają jeszcze jakiś aspekt merytoryczny i nie są tylko grą na antagonizowanie społeczeństwa w myśl zasady „my kontra oni”, to mam dla niego kolejny argument przeciw.
Prezydent Trump sprzedaje słomki z plastiku
Trump nie ma zamiaru zwalniać urzędu i stara się o reelekcję. Wybory prezydenckie w Stanach odbędą się 3 listopada 2020 r., a kampania nabiera pomału rumieńców. Demokraci mają ponad 25 kandydatów na prezydenta. Wśród republikanów jest ich jak na razie dwóch – w tym oczywiście Donald Trump. Faworytem do walki z Trumpem spośród demokratów jest Joe Biden. Wstępne sondaże dają mu nawet nad Trumpem przewagę.
Jednym z głównych tematów kampanii prezydenckiej w USA w 2020 r. na pewno będą kwestie środowiska. W tym oczywiście globalne ocieplenie i być może trochę mniej popularny, ale wciąż stanowiący ważny punkt w agendzie ekologów problem z plastikiem.
Pierwsze strzały padły w tej sprawie padły ze strony Donalda Trumpa. Prezydent Trump na swojej stronie sprzedaje plastikowe słomki. Oczywiście samego sprzedawania plastikowych słomek nie można liczyć jako argumentu w debacie, ale „The Donald” nie kryje się z tym, że robi to… na złość walczącym o środowisko. Jak głosi podpis pod ofertą:
Papierowe słomki liberałów nie działają. POPRZYJ PREZYDENTA TRUMPA i kup sobie swoją paczkę nadających się do recyklingu słomek już dziś
Liberal paper straws don’t work.
STAND WITH PRESIDENT TRUMP and buy your pack of recyclable straws today!https://t.co/nanyEFK938
— Team Trump (@TeamTrump) July 18, 2019
Zakaz plastiku to element walki o środowisko
Trump postanowił wymierzyć więc kampanijny gadżet w poglądy demokratów, którzy popierają walkę z plastikiem. W Kalifornii jako pierwszym stanie w USA zakazano prawem podawanie w restauracjach plastikowych słomek – chyba że na wyraźną prośbę klienta. Za decyzją stał oczywiście gubernator Kalifornii z partii demokratycznej Jerry Brown. Podobne przepisy zostały uchwalone przez Seattle, a San Francisco takie rozważało. Nie mówiąc już o Tajwanie, Vancouver w Kanadzie i oczywiście Unii Europejskiej. Przepisy europejskie ustanawiające fazowe wprowadzanie zakazu produktów plastikowych przewidują wyeliminowanie m.in. plastikowych słomek do 2021 r. Do walki z plastikiem dołączają się też duże korporacje. Starbucks zadeklarował wyeliminowanie z użytku w swoich kawiarniach plastikowych słomek do końca 2019 r.
Tymczasem dla najsłynniejszego amerykański przedsiębiorcy – który jest także prezydentem Stanów Zjednoczonych – elementem kampanii stało się sprzedawanie plastikowych słomek i to jak można zrozumieć z podpisu na stronie – na złość przeciwnikom politycznym. Słomki sprzedawane przez Trumpa są bardzo drogie, 15 $ za 10 słomek to całkiem spora cena. Kampanijny gadżet ma także nadawać się do recyklingu i wielokrotnego użytku. Tylko co z tego, skoro problem z „jednorazówkami” polega właśnie na tym, że nie trafiają do recyklingu, tylko do oceanów. Nie zdziwiłbym się też, gdyby ewentualni wyborcy, którzy kupią słomki na złość liberałom, woleliby wyrzucić je właśnie prosto do oceanu. Przecież jak już robić na złość to na całego.
Trump sprzedaje słomki z plastiku i przy okazji robi sobie z wyborców niezłe żarty
Jeżeli Donald Trump zasługuje na jeszcze jakiś przydomek z dopiskiem najsłynniejszy, to na pewno byłby to „najsłynniejszy sceptyk ws. globalnego ocieplenia”. Wydaje mi się, że może i wynika to w jakimś stopniu z osobistej wiary czy niewiary prezydenta Stanów Zjednoczonych. Przede wszystkim jednak stawiam na politykę obliczoną na ochronę interesów wielkich korporacji. To właśnie duże firmy walka z globalnym ociepleniem kosztowałaby najwięcej. W zasadzie panuje konsensus co do tego, że za największy odsetek globalnego ocieplenia odpowiada relatywnie niewiele firm – poniżej 100.
My możemy w tym czasie łudzić się, że jesteśmy świadomymi konsumentami treści politycznych i dalej obrzucać się wyzwiskami. Lewaki będą dalej walczyć z terroryzmem, malując kredą na chodniku, a prawaki będą kupować im na złość plastikowe słomki za 15 $.
I to właśnie najczęściej na kanwie takich konfliktów decydujemy w wyborach, kto będzie nami rządził. Politycy dobrze o tym wiedzą i jak widać, realizując interesy, które niekoniecznie są nasze, potrafią sobie z nas robić przy tym niezłe jaja.