Nigdy bym nie pomyślała, że motywem przewodnim bloga, takiego jak Bezprawnik, może być sieć sklepów Lidl, a jednak cudownym chłopcom z tej popularnej sieci dyskontów ciągle się coś przytrafia!
Tym razem znaleźli się na radarze opinii publicznej i niewykluczone, że wkrótce również Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów. A wszystko za sprawą tego, że tegorocznego „Tygodniowi polskiemu” w marketach ktoś postanowił powiedzieć „sprawdzam”. Być może kojarzycie – Lidl sobie od czasu do czasu organizuje tydzień meksykański, grecki, francuski i podobne. Upycha wówczas na półki sklepowe tortille, fetę czy ślimaki oraz inne potrawy kojarzące się z daną narodowością i jest to w sumie całkiem udana zabawa, gwarantująca różnorodność.
Klubowi Jagiellońskiemu, który odpowiada za opisywaną kiedyś przeze mnie aplikację Pola, nie podoba się fakt, że w dyskoncie pod pretekstem tygodnia polskiego sprzedawane są również produkty należące do zagranicznych dyskontów. Stąd też zdecydowano się na napisanie listu otwartego do prezesa UOKiK-u. Wyliczono nawet liczne nadużycia:
Listę otwiera woda mineralna „Żywiec Zdrój” należąca do koncernu Danone. Pola daje jej 55 na 100 możliwych punktów: firma jest w Polsce zarejestrowana, na miejscu produkuje i prowadzi działania w zakresie badań i rozwoju, ale nie stoi za nią w najmniejszym stopniu polski kapitał. Za polskie marki słodyczy uznano Ptasie Mleczko i czekoladę Wedla (firma należy do korporacji Lotte o japońskim rodowodzie, również 55 punktów i 0% polskiego kapitału) oraz batonik Prince Polo (ten sam wynik, 0% polskiego kapitału; producentem jest Mondolez Polska, firma kontrolowana przez Kraft Foods). Lepiej wypadają Michałki od Wawela: tu punktów jest już 81, bo w firmie mamy mniejszościowy, ale istotny udział polskiego kapitału na poziomie 48%. Na dziale mięsnym wyniki są podobne: 55 punktów otrzymują marka Sokołów kontrolowana przez duński koncern Danish Crown (znów 0% polskiego kapitału) oraz marka Krakus kontrolowana przez firmę Animex, należącą oczywiście do światowego giganta Smithfield Foods.
Wielokrotnie dawałam na łamach Bezprawnika dowód swojej sympatii i wsparcia dla idei patriotyzmu gospodarczego, jednak w tym konkretnym przypadku nie jestem do końca przekonana o słuszności racji Klubu Jagiellońskiego. Wygląda to niestety trochę jak znane z historii przypadki osób bardzo mocno zaangażowanych w jakąś (często) słuszną sprawę, które następnie domagają się od społeczeństwa, by masowo podzielały ich obsesję.
Tydzień polski w Lidlu – afera na wyrost
Owszem, nie wszystkie marki oferowane w ramach polskiego tygodnia w Lildu należą do polskich koncernów, ale w nieodzowny sposób wszystkie kojarzą się z Polską, często mają też taki rodowód. Nie przypominam sobie, żeby na przykład w czasie trwania „tygodnia włoskiego”, ktoś zarzucał Lidlowi, że sprzedaje przyprawy firmy Kania, która ma swoją siedzibę pod Częstochową.
I słusznie, ponieważ od zawsze motywem przewodnim tych regionalnych tygodni w dyskoncie, było przybliżanie potraw typowych dla danego kraju i popularnych w nim, wcale nie wedle klucza producenckiego. Często sięgano po produkty z krajów ich pochodzenia, ale przecież nie było to sensem kampanii. Przestrzelona akcja Klubu Jagiellońskiego tym razem, przestrzelona. Media już to podchwyciły, a jeśli dodatkowo z tymi argumentami zgodzi się UOKiK, to chyba troszeczkę daliśmy się zwariować.