Kiedy robisz zakupy w Media Expert, powinieneś patrzeć na ręce sprzedawcom. Nasza czytelniczka przekonuje, że nie można im ufać i obawia się, że taka jest polityka sieci.
Napisała do nas pani Monika, która jest radcą prawnym i prowadzi swój kanał na TikToku czy Instagramie. Wskazała nam dość niepokojące zaniedbania sieci Media Expert, na które zapewne warto uczulić czytelników. Zwłaszcza, że ponoć nie tylko pani Monika padła ofiarą takich praktyk ze strony sklepu.
Afera w Media Expert – o co poszło?
Pani Monika w piątek 22 września zamówiła przez internet monitor za cenę 8499 zł z odbiorem osobistym w sklepie, który miał miejsce w sobotę. Ekspedient powiedział naszej czytelniczce, że będzie miał kilka gratisów do monitora. Wrócił po kilku minutach z kapsułkami do zmywarki, do prania, kablem hdmi, ściereczkami i innymi rzeczami. Czytelniczka sama była zdziwiona ich liczbą, ale pan z Media Expert zapewniał, że to jest w cenie jako gratis. Płatność wyniosła 8499 zł, a pani Monika ucieszona nowym nabytkiem wróciła do domu.
Kolejnego dnia otrzymała jednakże e-mail ze sklepu internetowego, że zamówienie oczekuje nadal na odbiór, co potraktowała za oczywistą pomyłkę. Zaś kolejnego dnia dostała e-maila z informacją, że zamówienie internetowe zostało anulowane. To nadal wydawało się niecodziennym zestawem informacji, ale trochę obudziło czujność naszej czytelniczki.
Jakie było moje zdziwienie, kiedy wyciągając fakturę z torebki okazało się, że cena monitora na fakturze wyniosła 7999 zł, a dane mi rzeczy rzekomo jako gratisy, gratisami nie były.
Sprzedawca doliczył je do faktury, kompletując rzeczy z cenami w taki sposób, aby łączna cena wyniosła tyle, ile miał kosztować monitor i żeby nic nie wzbudziło podejrzeń. Jak się później okazało, na ten monitor była w salonie przez weekend promocja i był on o 500 zł tańszy. Pracownik zamiast poinformować o tym, że można kupić dzisiaj ten monitor za 500 zł mniej, bezczelnie bez wiedzy i zgody czytelniczki anulował jej internetowe zamówienie, nabił monitor po cenie sklepowej i dorzucił do faktury wybrane przez niego rzeczy mówiąc, że są to gratisy – a tak naprawdę doliczył mi je do zamówienia.
Zadzwoniłam do media expert i od kierownika zmiany usłyszałam, że mogę przyjechać i zwrócić te „gratisy” i oni oddadzą mi za nie pieniądze. Po przekazaniu, że absolutnie się na to nie zgadzam, kierownik zmiany wspaniałomyślnie zaproponował, że mogą mi tę fakturę rozdzielić na dwie osobne (nie wiem co miałoby to dać). Również nie wyraziłam takiej zgody. Dzisiaj dostałam kolejny telefon, już od kierownika sklepu z informacją, że przeprowadzili postępowanie wyjaśniające i pracownik zostanie ukarany a mi proponują takie rozwiązanie- że zwrócą mi 500,00 zł i mogę zachować gratisy o równowartości 300,00 zł a te o wartości 200,00 zł zwrócić. Na takie rozwiązanie również się nie zgodziłam.
Kierownik zmiany przyznał pani Monice, że takie zachowanie jest niedopuszczalne i wyciągną konsekwencje w stosunku do pracownika. Jednak nasza czytelniczka jest przede wszystkim zaniepokojona tym, że dalej pracownicy Media Expert będą stosowali takie praktyki, ponieważ w internecie można znaleźć kilka opisów podobnych sytuacji.
Oczywiście to nie znaczy, że sieć musi na pracownikach wymuszać takie działanie. Nie miałoby to zresztą sensu, bo w sumie sama jest tutaj ofiarą sytuacji. Ale skoro istnieje „forum pracowników Biedronki”, to z dużą dozą prawdopodobieństwa istnieją też kanały komunikacji pracowników sklepów z elektroniką, która w ten sposób dzielą się swoimi patentami na podbicie wyniku sprzedażowego. Mimo wszystko sklep jest przecież na tej praktyce stratny, bo sklepowi internetowemu raczej nie trzeba wypłacać premii wynikowej.
Czy pracownik Media Expert zachował się etycznie?
Sytuację pani Moniki można rozpatrywać na kilku płaszczyznach, jednak osobiście podzielam jej słuszne oburzenie. Została przez pracownika Media Expert oszukana, prawdopodobnie ten chciał nabić sobie jakąś prowizję i w ten sposób wykorzystał sytuację cenową. W konsekwencji de facto nie zrealizował zamówienia internetowego, tylko przygotował zupełnie nowe. Gdyby pracownik sklepu po prostu wydał to zamówienie internetowe w cenie 8499 zł – nie byłoby tematu. W końcu to klient ma obowiązek się interesować, a sklep stacjonarny jest w sumie tylko takim przerośniętym automatem paczkowym dla sklepu internetowego.
Jednak w zaistniałej sytuacji klient powinien mieć prawo zapoznać się z rzeczywistą ceną oferowanego mu produktu i samodzielnie dokonać decyzji konsumenckiej. Ponadto, należy zauważyć, że swoim absolutnie bezmyślnym zachowaniem, pracownik Media Expert mógł postawić panią Monikę w bardzo problematycznej sytuacji podatkowej, ponieważ może być trudno przekonać urząd skarbowy do tego, że radca prawny wrzuca w koszty swojej działalności gospodarczej kapsułki do zmywarki.
Mądrzejsi o te doświadczenia zachęcamy więc do weryfikowania, co tam nam w tych marketach z elektroniką rzeczywiście fakturują.
Fot. tytułowa: Baza sklepów Media Expert, Creative Commons 4.0