W polskim sądzie złożono pozew przeciwko Rosji. To precedensowa sprawa, a drugie w historii zdarzenie, w którym pozwano inne państwo przed sądem krajowym. Co ciekawe, gdyby argumentacja powoda została przez sąd krajowy podzielona, wyrok mógłby zostać wykonany.
W polskim sądzie złożono pozew przeciwko Rosji
Jak czytamy w „Polityce”, w polskim sądzie złożono pozew przeciwko Rosji. Sprawa jest precedensowa, ale ma szansę powodzenia. Pozew dotyczy Ałły, która wraz z córką uciekła przed wojną z obwodu czerkaskiego, trafiając do Wrocławia. Sama nie chciała opuszczać domu, ale bała się o swoje dziecko, a także nie jest we Wrocławiu samotna – bo studiuje tam jej starsza córka.
Wojna odcisnęła na niej pewne piętno, powodując „straty moralne”. Dlatego też w jej imieniu skierowano pozew, a zajął się tym radca prawny Radosz Pawlikowski, prezes Dolnośląskiego Centrum Praw Człowieka. Reprezentuję on kobietę pro bono.
Jak czytamy, polskie sądy krajowe nie zajmowały się dotychczas sprawami przeciwko konkretnym państwom. Podobna sytuacja miała miejsce tylko raz – dotyczyła powództwa wytoczonego przez spółkę przeciwko prezydentowi Turcji. Przedmiotem sporu było wielomilionowe odszkodowanie.
Sąd Najwyższy uznał wówczas, że jest to typowa sprawa odszkodowawcza (odpowiedzialność deliktowa). Stwierdził zarazem, że prezydent Recep Erdoğan, ale i sama Turcja – jako państwo – mają tzw. immunitet jurysdykcyjny. Oznacza to, że żadne państwo – i sądy działające w ich imieniu – nie mogą władczo rozstrzygać kwestii dotyczących innych państw.
Jest to dosyć oczywista konstrukcja, zaś do rozstrzygania sporów międzypaństwowych służą inne instytucje, względnie międzynarodowe trybunały.
Jest jedno, bardzo zasadnicze „ale”
Cała sprawa mogłaby się na tym zakończyć, a samo powództwo można by nazwać absurdalnym. Tak jednak nie jest, bo pamiętajmy, że mamy do czynienia z Federacją Rosyjską, czyli państwem agresywnym, zbrodniczym, które w żadnym zakresie nie przejmuje się prawem międzynarodowym, a nawet podstawowymi prawami człowieka.
Podobnie uznał mec. Pawlikowski, który „Polityce” wyjaśnił, że:
Mamy w przepisach do czynienia z dwoma immunitetami: jurysdykcyjnym i egzekucyjnym. Ten pierwszy nie został uregulowany w kodeksie postępowania cywilnego, ale Sąd Najwyższy wypracował koncepcję, że immunitet jurysdykcyjny kraju wywodzi się z norm i zwyczajów prawa międzynarodowego. Dlatego w pozwie wskazałem, że skoro Rosja pogwałciła traktaty międzynarodowe, to nie może się bronić tym immunitetem
Jednym słowem: immunitet jurysdykcyjny wynika z prawa międzynarodowego, poniekąd z jego zasad. Ale skoro państwo ma je – mówiąc najdelikatniej – w poważaniu, to czemu miałby mu przysługiwać jakikolwiek immunitet?
Gdyby sprawa została wygrana, to egzekucja mogłaby nastąpić z mienia, które Federacja Rosyjska ma na ziemiach polskich. Oczywiście, pojawia się tutaj immunitet egzekucyjny, zakazujący prowadzenia egzekucji z mienia przeznaczonego na cele dyplomatyczne, ale nie każda rosyjska własność w Polsce służy dyplomacji.
Sprawa jest precedensowa, a także niezwykle ciekawa. Sąd Okręgowy we Wrocławiu, do którego skierowano pozew, będzie miał do podjęcia niezwykle trudną decyzję.