Witam. Może i ten wpis nie mieści się w społeczno-konsumencko-prawnej tematyce Bezprawnika, ale wierzcie mi – być może za jego sprawą ktoś kiedyś odpowie wam na e-mail, na którym bardzo wam zależy.
Chciałam was prosić o porzucenie formy „Witam” w korespondencji, tej oficjalnej, jak i nieoficjalnej. Jakoś tak się to wszystko ułożyło wśród ludzi, szczególnie młodszych, że w e-mailu dobrze jest się przywitać słowem „witam”. Rozumowanie zupełnie uzasadnione, wszak w naszej kulturze, nawet tej elektronicznej, nie jesteśmy przyzwyczajeni do tego, by do sprawy przechodzić prosto z mostu, a już na pewno nie bez przywitania.
A jeśli na dodatek rozmawiamy z osobą, która jest od nas starsza czy wyższa stopniem, z całą pewnością nie wypada ograniczyć się w powitaniu do młodzieżowych „cześć”, „siema” czy „eloszka”. I w to miejsce wiele osób postanowiło zacząć stosować słowo „witam”.
Kogo witam, kogo goszczę?
Nie jestem językoznawcą, nie potrafię powiedzieć czy tego typu zwrot jest poprawny. Prawdopodobnie tak. Natomiast niesie za sobą jednoznacznie negatywne konotacje. Przyznam szczerze, że nie lubię kiedy ktoś rozpoczyna korespondencję ze mną słowami „witam” i uważam, że takie stwierdzenie nie jest niestety do końca grzeczne. Choć gdybym za każdy taki zwrot w otrzymywanej korespondencji dostawała złotówkę, to pewnie dawałabym radę uzbierać z tego porządną tygodniówkę.
Mam też świadomość tego, że w swojej niechęci (inaczej pewnie nie zdecydowałabym się na tę formę coming outu) do słowa „witam” nie jestem osamotniona. W 2012 roku głośny manifest, a nawet deklarację o zaprzestaniu odpowiadania na tak rozpoczynające się e-maile ogłosił Michał Rusinek – polski literaturoznawca, tłumacz, pisarz. Doktor habilitowany nauk humanistycznych. Sekretarz Wisławy Szymborskiej (podpowiedź dzięki uprzejmości Wikipedii). Jego manifest odbił się bardzo głośnym echem w sieci, komentowały go chyba wszystkie wiodące portale. Oczywiście znalazł swoich zwolenników, jak i zagorzałych przeciwników, powstawały nawet prześmiewcze fanpage, jak choćby ten o nazwie Witam Szanownego Pana Michała Rusinka.
„Witam” w korespondencji e-mailowej
W tamtym też czasie sprawę komentowali eksperci językowi. Znany i ceniony prof. Jerzy Bralczyk tak między innymi tłumaczył etymologię tego powitania Dziennikowi Zachodniemu:
Słowa bowiem mają określony zakres stosowalności, mają swoją tradycję. Słowo „witam” stosował ten, kto witał kogoś u siebie. Podczas spotkania się dwóch osób, ta o trochę wyższym statusie mogła powiedzieć „witam”. Łączy się ono z kontaktem bezpośrednim. Dlatego zastosowanie go w korespondencji mejlowej jako zupełnie neutralnego i uniwersalnego może naruszać decorum, zasadę stosowności. Zwłaszcza według tych, którzy się przyzwyczaili do pewnej etykiety.
„Witam” zawiera w sobie coś wartościującego, budującego pozycję między rozmówcami. Nie dziwi zatem, że osoba witająca się takimi słowami na przykład ze swoim promotorem na studiach, może wywołać – okazane lub nieokazane – zniesmaczenie u szanownego rozmówcy.
I po to też jest ten wpis. Z „Witam” zróbcie co chcecie, ale miejcie na uwadze, że istnieje wcale nie takie wąskie grono osób, które mogą na to zwracać uwagę. A przecież „pierwsze wrażenie można zrobić tylko raz” i „jak cię widzą to pracuj, tak cię piszą”. Czy na pewno warto ryzykować przekreślenie życiowej szansy przez powitanie, które może zostać uznane za nieeleganckie?