Co jakiś czas na łamach Bezprawnika przypominamy o ryzyku, że wojsko zabierze ci auto w ramach świadczeń rzeczowych. Oczywiście służy to przygotowaniom na wypadek ogłoszenia mobilizacji lub wojny. Teraz jednak z powodu widma rosyjskiej inwazji na Ukrainę taką ewentualność staje się dużo bardziej realna. Wojskowi upodobali sobie SUV-y.
Armia rzeczywiście powinna brać poprawkę na to, że nie każdy dzisiejszy SUV jest autem terenowym
Portal Moto.pl informuje o tym, że coraz częściej kierowcy otrzymują pisma z gminy o możliwości zajęciu ich samochodu przez wojsko. Armia jak najbardziej ma pełne prawo wystąpić o przeznaczeniu danego auta na rzecz konkretnej jednostki wojskowej. Cały proces odbywa się w ramach świadczeń rzeczowych, planowanych do wykonania w razie ogłoszenia mobilizacji i w czasie wojny.
Zgodnie z art. 208 ustawy o powszechnym obowiązku obrony RP, także na osoby fizyczne może zostać nałożony obowiązek świadczeń rzeczowych, polegających na oddaniu do używania posiadanych nieruchomości i rzeczy ruchomych na cele przygotowania obrony państwa. Ten obejmuje zresztą znacznie więcej kategorii rzeczy, niż tylko auta.
Właścicielowi rzeczy przysługuje przy tym prawo odwołania się do wojewody od decyzji wójta, burmistrza lub prezydenta w terminie 14 dni. Decyzja taka jest jednak obarczona rygorem natychmiastowej wykonalności. Odwołanie może być jednak skuteczne na przykład wówczas, gdy wojsko zabierze ci auto, które nijak nie wykazuje żadnej przydatności wojskowej. To szczególnie istotne, biorąc pod uwagę to, jakie samochody szczególnie upodobali sobie wojskowi.
Armia siłą rzeczy wyraźnie preferuje nie tylko pojazdy ciężarowe czy busy, ale także SUV-y. Zwłaszcza takie z napędem na cztery koła. To w dzisiejszych czasach bardzo popularny rodzaj samochodów. Warto jednak zauważyć, że dzisiejszy SUV równie dobrze może być autem sprawdzającym się raczej w środowisku miejskim lub na dobrej jakości drogach. Tym samym będzie zupełnie bezużyteczny z punktu widzenia wojskowego. Równie dobry powód może stanowić niedostatecznie dobry stan techniczny, lub niepełne wyposażenie pojazdu.
Wojsko zabierze ci auto jeśli rzeczywiście zostanie ogłoszona mobilizacja, lub jeśli wybuchnie wojna z udziałem Polski
W warunkach pokoju świadczenia rzeczowe na rzecz wojska mają charakter ograniczony. Wojsko Polskie wiąże ustalany przez Ministra Obrony Narodowej limit tego, ile samochodów każdego roku może uwzględniać w swoich planach mobilizacyjnych. Ustalony w zeszłym roku limit wynosił 716 aut. Przepisy ograniczają również okres, przez jaki wojsko może korzystać z takiego pojazdu. W zależności od rodzaju ćwiczeń wynosi on 24 godziny, do 48 godzin lub do 7 dni w przypadku ćwiczeń wojskowych.
Dobrą wiadomością jest również to, że za użyczenie samochodu armii właściciel otrzyma ryczałt w wysokości ok. 300 zł za każdą dobę korzystania z niego przez żołnierzy. Dodatkowo armia zapłaci za wszystkie uszkodzenia powstałe w trakcie użyczenia auta. Wreszcie: wojsko zabierze ci auto nie więcej, niż trzy razy w ciągu roku.
Warto przy tym wspomnieć, że działania wojska w tym momencie wiążą się z przygotowaniami na wypadek ogłoszenia mobilizacji lub konfliktu zbrojnego. To nic nadzwyczajnego, biorąc pod uwagę napiętą sytuację na naszej wschodniej granicy. Wliczyć w to należy także groźbę rosyjskiej inwazji na Ukrainę. Jednak nawet w przypadku stabilnej sytuacji międzynarodowej, przygotowania na wszelki wypadek stanowią normalny element pracy wojskowych logistyków i sztabowców.
W tej sytuacji jednak dopóki nie dojdzie do najgorszego, dopóty armia nie będzie faktycznie masowo korzystać z przysługującego jej prawa do naszych samochodów. Nie robiła tego przecież także w związku z kryzysem migracyjnym w Polsce wywołanym przez Białoruś. I to pomimo ogłoszenia stanu wyjątkowego i rzeczywistej agresji ze strony obcego państwa.