Nieważne, co mówią malkontenci. Renta wdowia to jeden z lepszych pomysłów tego rządu

Finanse Państwo Rodzina Dołącz do dyskusji
Nieważne, co mówią malkontenci. Renta wdowia to jeden z lepszych pomysłów tego rządu

Premier Donald Tusk potwierdził, że jego rząd popiera wprowadzenie renty wdowiej. Dzięki temu rozwiązaniu osoby po stracie małżonka nie będą się borykały z nagłą utratą dużej części domowego budżetu. Dlatego dziwią uwagi, że to kontynuacja rozdawnictwa uprawianego przez Prawo i Sprawiedliwość. Powiem więcej: to jeden z lepszych pomysłów obecnego rządu.

Tak naprawdę wciąż nie wiadomo, jakie dokładnie założenia wybierze rząd

Wprowadzenie renty wdowiej wydaje się kwestią czasu. Rząd oficjalnie przyjął pozytywne stanowisko wobec obywatelskiego projektu ustawy, która wprowadzałaby to konkretne rozwiązanie. Oczywiście wiele się jeszcze może wydarzyć. Droga legislacyjna w ostatnim czasie bywa dość kręta i nieprzewidywalna. Wydaje się jednak, że powinniśmy się cieszyć z rządowej aprobaty dla tego pomysłu.

Czym dokładnie jest renta wdowia? Przypomnijmy: chodzi o umożliwienie owdowiałym osobom otrzymywania przynajmniej części świadczeń po zmarłym małżonku. Ściślej mówiąc, zmiana pozwoli na łączenie własnej emerytury z rentą rodzinną otrzymywaną po zmarłym. Obecnie taka renta to 85 proc. emerytury zmarłego. Projekt obywatelski zakłada, że wdowiec lub wdowa mogliby wybrać jeden z dwóch wariantów.  Mogliby zachować swoją emeryturę i dołożyć do niej 50 proc. świadczenia zmarłego małżonka. Mogliby też skorzystać w całości z emerytury zmarłego i dołożyć do tego 50 proc. własnego świadczenia.

Niestety, jak podaje portal money.pl, rząd uznał, że tak szczodre obdarowanie nawet 1,5 miliona Polaków mogłoby przynieść koszty budżetowe nie do udźwignięcia. Niektóre szacunki sugerują koszt 10 mld zł, inne 13 mld zł. Centrum Analiz Ekonomicznych jest zaś zdania, że wprowadzenie renty wdowiej w takim kształcie oznaczałoby 24 mld zł mniej w budżecie.

Stąd właśnie wzięła się potrzeba okrojenia koncepcji. Zdaniem money.pl projekt rządowy zakłada, że od lipca przyszłego roku będzie można do swojej emerytury dodać 15 proc. świadczenia zmarłego, albo 100 proc. i 15 proc. własnego. W trzecim roku obowiązywania renty wdowiej osiągnęłaby docelową wartość 25 proc. Przy okazji wprowadzony ma zostać limit wynoszący trzykrotność minimalnej emerytury.

Nie bez powodu wspomniałem o trudnościach wiążących się z drogą legislacyjną, czyli po prostu skutecznym przyjęciem ustawy. Lewica z pewnością woli się trzymać projektu obywatelskiego. Trzecia Droga tymczasem wykazuje sceptycyzm i dalej domaga się obniżenia składki zdrowotnej dla przedsiębiorców. Można się spodziewać, że koalicjanci znowu się ze sobą pokłócą, podobnie jak w przypadku dekryminalizacji aborcji, i finalnie nie wyjdzie z tego nic.

Wprowadzenie renty wdowiej na pewno byłoby lepsze niż Kredyt na start

Byłaby wielka szkoda, gdyby wprowadzenie renty wdowiej spaliło na panewce. Mogę się zgodzić z Ryszardem Petru z Polski 2050, że „Renta wdowia to kolejny w ostatnich latach transfer do seniorów, za który zapłacą w podatkach osoby aktywne zawodowo”. W końcu mamy już na przykład trzynaste i czternaste emerytury. Sam system emerytalny nie jest z gumy i skądś przecież trzeba znaleźć coraz większe kwoty, by wypłacać świadczenia uprawnionym.

Równocześnie jednak nie da się ukryć, że śmierć małżonka potrafi z dnia na dzień wywrócić do góry nogami życie o 180 stopni. Niemożność odziedziczenia przynajmniej części emerytury po zmarłym potrafi wysadzić w powietrze domowy budżet. Ktoś mógłby powiedzieć, że przecież pozostały przy życiu małżonek ma jeszcze swoje świadczenie. Co jednak w sytuacji, gdy jest ono wyraźnie niższe od emerytury zmarłego?

Może być wręcz tak, że żywy małżonek otrzymuje naprawdę groszowe świadczenie, albo w ogóle nie ma do niego prawa. Nie ma się co oszukiwać: w jakiś sposób państwo albo samorząd będzie musiało się dołożyć do utrzymania takiej osoby przy życiu. W grę wchodzą na przykład zapomogi z pomocy społecznej.

Kolejnym ważnym aspektem sprawy jest i tak niespecjalnie uczciwy charakter naszego systemu emerytalnego. Nie da się ukryć, że mężczyźni umierają szybciej, choć na emeryturę mogą przejść 5 lat później od kobiet. Odprowadzanie składek przez całe życie idzie na marne, jeśli ze zgromadzonych środków nie może skorzystać nawet żona po naszej śmierci.

Kto ma więc w tym sporze rację? Wydaje się, że spodziewane stanowisko rządu stanowi zdrowy kompromis pomiędzy dobrymi chęciami projektu obywatelskiego a specyficznymi potrzebami budżetu państwa. Jest to równocześnie jeden z lepszych pomysłów tego rządu. Może lepiej postawić na wprowadzenie renty wdowiej, niż na otwieranie puszki Pandory ze składką zdrowotną, albo forsowanie Kredytu na start?