Widmo „narodowej kwarantanny” na razie się oddaliło, a na horyzoncie – przynajmniej teoretycznie – pojawiła się wizja stopniowego znoszenia obostrzeń. Współczynnik zakażeń, zwłaszcza po świętach, może wzrosnąć do poziomu umożliwiającego nałożenie znacznie bardziej radykalnych obostrzeń. Teraz już wiadomo dodatkowo, co tak naprawdę rządzący mieli na myśli, mówiąc o narodowej kwarantannie – jest dostępny stosowny projekt rozporządzenia.
Wyjście z domu tylko do pracy, po zakupy i do lekarza. Jak miała – i wciąż może wyglądać – narodowa kwarantanna?
Po pamiętnej konferencji premiera, na której Mateusz Morawiecki zapowiedział, że kolejnym krokiem – w przypadku nadal rosnącej liczby zakażeń – może być jedynie „narodowa kwarantanna”, wszyscy zastanawiali się, z czym może się ona wiązać. Początkowo wydawało się, że sam obóz rządzący nie jest przekonany co do tego, czy miałoby to oznaczać całkowity lockdown (jeszcze bardziej radykalny niż ten wiosenny), czy może raczej np. pewne ograniczenia w przemieszczaniu się, których zwolennikiem był przede wszystkim wicepremier Gowin.
Jak się jednak okazuje, teraz już wiadomo, co rządzący zamierzali zrobić – i co wciąż jeszcze mogą zrobić, jeśli liczba nowych zakażeń zacznie drastycznie rosnąć. Na stronie rządowej opublikowano projekt rozporządzenia w tej sprawie. Teoretycznie – do celów informacyjnych. Praktycznie – być może po to, by Polacy sami dbali o ograniczenie swojej aktywności i mobilności, tak, by zapobiec powrotowi wizji narodowej kwarantanny.
Co wynika z rozporządzenia? Po pierwsze – dozwolone byłoby tylko wyjście do pracy, po zakupy, do lekarza, a także – „w celach bytowych” i religijnych. To z kolei oznacza, że rząd nie miał zamiaru zamykać np. kościołów, ale już np. nie wiadomo, co oznaczają „cele bytowe” i czy można byłoby wyjść chociażby na zwykły spacer.
Oprócz tego obowiązywałby też zakaz przemieszczania się młodzieży do 16. roku życia w godz. 8-16 bez opieki dorosłego, utrzymane byłyby także godziny dla seniorów. Podczas narodowej kwarantanny czynne byłyby tylko niektóre sklepy (przy jednoczesnym zachowaniu reżimu 1 osoba na 20 m2).
Hotele tylko na podróże służbowe, zakaz zgromadzeń z wyjątkiem „domówek do 5 osób”
Co jeszcze zakłada projekt rozporządzenia? Hotele otwarte tylko dla gości podróżujących służbowo, sportowców i medyków, zakaz zgromadzeń (z wyjątkiem imprez i spotkań w czyimś domu – wtedy limit uczestników wynosi 5 osób), obowiązkową kwarantannę (10 dni) po powrocie z zagranicy. Utrzymano by również pozostałe, wcześniej już nałożone obostrzenia.
Wygląda zatem na to, że rządzący nie mieli specjalnego planu na „narodową kwarantannę”. Teoretycznie największe emocje powinien budzić fakt ograniczeń w przemieszczaniu się (pomijając już fakt, że rządzący musieliby wprowadzić np. stan klęski żywiołowej, by było to zgodne z prawem). Praktycznie jednak zakaz byłoby bardzo łatwo obejść – wystarczyłoby za każdym razem „iść na zakupy”.
Co jednak ciekawe – i co zasługuje na uwagę – to fakt, że rządzący postanowili zebrać uwagi w ramach konsultacji projektu. Można je przesyłać do 27 listopada. Być może to kolejne potwierdzenie na to, że rząd obawia się wzrostu zakażeń po świętach i chce przygotować się na wypadek konieczności wprowadzenia narodowej kwarantanny. W innym wypadku konsultacje byłyby pozbawione jakiegokolwiek sensu.