Kraje leżące nad Oceanem Arktycznym coraz intensywniej zabiegają o rozszerzenie w tamtym regionie swoich stref ekonomicznych i terytorium. Wyścig o Arktykę ma dla tych państw znaczenie wręcz strategiczne. Wbrew pozorom, okolice bieguna północnego to nie tylko lód i jeszcze więcej wody pod nim.
Kanadyjczycy mają apetyt na biegun północny i tereny za nim, stosowne roszczenie zgłosili do ONZ
Kanada zgłasza pretensje do bieguna północnego, a także sporej części Oceanu Arktycznego. Ściślej mówiąc, chodzi o terytorium od Wyspy Ellesmere’a po biegun i 200 kilometrów za nim. Stosowny dokument został przedłożony do Organizacji Narodów Zjednoczonych. Problem w tym, że do tego samego obszaru prawa roszczą sobie zarówno Dania, jak i Rosja. Do tej pierwszej należy Grenlandia, druga z kolei dysponuje licznymi wyspami na Oceanie Arktycznym.
Wszystko rozbija się o szelfy kontynentalne – zalana płytkimi morzami część poszczególnych kontynentów. Wyłączna strefa ekonomiczna poszczególnych państw morskich rozciąga się, co do zasady, na 200 mil morskich licząc od linii podstawowej. Ta z kolei oznacza, w zasadzie, linię brzegową danego państwa. Do tego należałoby doliczyć jedną milę morską wód przybrzeżnych. Tyle tylko, że państwa, które interesuje wyścig po Arktykę, stosują rozmaite sztuczki, by swoją linię podstawową przesunąć jak najbardziej w głąb Oceanu Arktycznego.
Wyścig po Arktykę to przede wszystkim ogromne bogactwo w postaci tamtejszych surowców naturalnych
Tak się składa, że granicę jurysdykcji danego państwa wyznacza właśnie zewnętrzna granica szelfu kontynentalnego. By mieć pretekst do rozciągnięcia swojej wyłączną strefę ekonomiczną w głąb Arktyki, wystarczy przedstawić badania geologiczne wskazujące, że ten szelf jest dłuższy, niż pierwotnie sądzono. Problemy zaczynają się wtedy, kiedy roszczenia poszczególnych państw zaczynają na siebie nachodzić. Prawdopodobnie specjalna komisja ONZ spędzi długie lata na żmudnych negocjacjach pomiędzy Kanadą, Danią i Rosją.
Myliłby się ten, kto sądzi, że Ocean Arktyczny to tylko woda w rozmaitych stanach skupienia oraz niewątpliwy prestiż związany z posiadaniem bieguna północnego. To przede wszystkim ogromne ilości cennych surowców naturalnych – ropa naftowa i gaz ziemny. Zmiany klimatyczne sprawiają, że coraz większa część złóż nadaje się do eksploatacji. To z kolei oznacza ogromne pieniądze, które tylko czekają, aż ktoś po nie sięgnie. Poszczególne państwa nie wydają się mieć większych skrupułów.
Oprócz wspomnianej Kanady, Rosji i Danii, eksploatację tych złóż planuje również Norwegia. Swoje strategiczne interesy mają oczywiście także Stany Zjednoczone – zarówno ekonomiczne, jak i wojskowe. Zwłaszcza odkąd Rosjanie zwiększają swoją obecność wojskową na dalekiej północy i odkąd Amerykanie toczą wojnę handlową z Chinami. Wyścig po Arktykę to także inni gracze. Chiny są żywo zainteresowane nowymi, krótszymi szlakami handlowymi do Europy. Unia Europejska zainteresowana jest przede wszystkim kwestiami ekologicznymi, jednak w deklaracjach Wspólnoty znaleźć można również wzmianki o zrównoważonym wykorzystaniu zasobów naturalnych regionu.
To Kanadyjczycy zaproponowali dotychczasowy sposób dzielenia się Arktyką
Skąd właściwie spory? Państwa Arktyki przyjęły, w przeciwieństwie do większości mórz i oceanów tzw. teorię sektorów. Zgodnie z tą teorią, poszczególne państwa otrzymują we władanie tereny od swojej linii brzegowej po biegun północny. Oznacza to podział pomiędzy Rosją, Kanadą, Stanami Zjednoczonymi, Norwegią i Danią – reprezentującą Grenlandię. Jak widać, Kanadyjczycy ze swoim roszczeniem do terenów za biegunem łamią w pewnym stopniu dotychczasowe zasady gry. Które wcześniej złamały Rosja z Danią. Warto wspomnieć, że to Kanada była pierwszym krajem, który zaproponował zasadę sektorów. Wcześniej dominującym poglądem była tzw. „teoria pełnego morza” – sprowadzająca się do traktowania Oceanu Arktycznego jak każdego innego morza.
Warto przy tym pamiętać, że wyścig po Arktykę nie jest możliwy do powtórzenia w odniesieniu do Antarktydy. Status prawny tego kontynentu został uregulowany stosownym traktatem międzynarodowym. Co więcej, z Antarktydą nie graniczą dwa mocarstwa, pozostałym liczącym się graczom geopolityki również bliżej do bieguna północnego. Nie należy się jednak chyba spodziewać wzrostu napięcia, jak w przypadku sporu o Morze Południowochińskie. Wyścig po Arktykę może przynieść dużo większe szkody – w postaci dewastacji środowiska naturalnego, związanego nierozłącznie z eksploatacją arktycznych złóż. Nie wydaje się przy tym, żeby którekolwiek z państw biorących w nim udział miało się wycofać.