Banałem jest stwierdzenie, że Zachód pozwolił przez ponad dwie dekady rozwijać się reżimowi Putina. Trzeba jednak przyznać, że następuje jakieś otrzeźwienie. Mamy na przykład świetny pomysł z Londynu: zabieranie nieruchomości oligarchom.
Sankcje na Rosję, mówiąc eufemistycznie, nie wyglądają póki co na odpowiednie do zaistniałej sytuacji. Za „winnego” wskazuje się tu przede wszystkim Niemcy, które blokują odcięcie Rosji od systemu SWIFT. Z drugiej strony, to Niemcy przez lata swoimi decyzjami politycznymi i gospodarczymi wspierały Putina.
To fakty. Jednak nie można zapomnieć o innych krajach. Wielka Brytania teraz ma ostry kurs wobec Putina, ale przez ostatnie lata z otwartymi rękoma przyjmowała brudne, rosyjskie pieniądze. Londyn zresztą bywał nazywany „Londongradem” – tylu inwestorów szukało tam schronienia dla swoich pieniędzy.
Teraz jednak burmistrz Londynu Sadiq Khan proponuje przejmowanie do oligarchów związanych z prezydentem Rosji.
Zabieranie nieruchomości oligarchom to po prostu świetny pomysł
„Rząd zbyt długo przymykał oczy na wykorzystywanie przez oligarchów domów w stolicy jako bezpiecznej przystani, w której mogą lokować swoje pieniądze” – grzmi Khan.
Nie jest oczywiście jeszcze pewne, czy brytyjski rząd się na taki ruch zgodzi. Warto jednak temu kibicować. Rosyjska oligarchia tworzy przecież sieć powiązań, dzięki którym dyktatorska władza Putina może ciągle funkcjonować. Czy zabranie oligarchom wartych miliony funtów nieruchomości zagrozi władzy Putina? Pewnie nie – ale będzie to uderzenie w interesy środowiska dyktatora Rosji. I ważny sygnał dla Rosji oraz dla świata.
Sprawa ma jednak oczywiście też wymiar polityczny. Sadiq Khan wygrał wybory na burmistrza brytyjskiej stolicy pod hasłami walki z wysokimi czynszami w stolicy. Te faktycznie dobiły do wręcz kosmicznych poziomów. A jest to w dużej mierze właśnie efekt tego, że w Londynie rosyjskie „elity” masowo piorą pieniądze. Między innymi właśnie kupując nieruchomości. Te domy i mieszkania są zwykle kupowane za gigantyczne kwoty, ale bywa, że stoją po prostu puste. Rosyjscy miliarderzy traktują je jako lokatę kapitału. W końcu lokum w centrum Londynu wydawało im się najbezpieczniejszą inwestycją świata – lepszą niż złoto czy akcje Gazpromu.
Warto im dać do zrozumienia, że bardzo się mylili.