Warszawa ma być kolejnym miastem, w którym zabytki w Strefie Czystego Transportu będą mile widziane. Trudno znaleźć uzasadnienie dla takiej decyzji skoro tego typu auta zazwyczaj trują bardziej niż samochody młodszych generacji. Co więcej, liczba zabytków w Polsce rośnie w bardzo szybkim tempie.
Warszawa i Kraków chcą zabytki w Strefie Czystego Transportu
Kilka dni temu informowaliśmy, że tworzenie stref czystego powietrza w Polsce przyspiesza. Warszawa jako drugie miasto po Krakowie zdecydowało się bowiem na wprowadzenie SCT od drugiej połowy 2024 roku. W chwili obecnej trwają konsultacje z mieszkańcami dotyczące ostatecznego kształtu nowych przepisów. Jak donosi „Rzeczpospolita” warszawiacy pochylają się nad projektem uchwały, który wyłącza samochody zabytkowe spod zakazu wjazdu do strefy.
Tym samym okazuje się, że Warszawa podobnie jak i Kraków nie widzi nic złego w tym, by stare pojazdy mogły wjechać do każdej części miasta. Jest to o tyle zaskakujące, że takie samochody zwykle zanieczyszczają powietrze bardziej niż młodsze pojazdy. Żeby zarejestrować auto jako zabytkowe musi ono mieć co najmniej 25 lat. Chodzi więc zwykle o modele produkowane w czasach, gdy o emisji spalin nikt nie myślał. Tymczasem w pierwszym etapie władze stolicy chcą zakazać wjazdu do strefy dieslom starszym niż 18 lat i samochodom benzynowym, których od roku produkcji minie więcej niż 27 lat.
Trudno zrozumieć czym różnią się 28-letnie samochody benzynowe ze statusem zabytkowych od tych, które jeżdżą na zwykłych tablicach. Jak tłumaczą to urzędnicy? Ich zdaniem pojazdy zabytkowe powinny być wykorzystywane okazjonalnie. Poza tym ich liczba w Warszawie jest na tyle mała, że brak zakazu wjazdu do SCT nie wpłynie na emisję substancji szkodliwych. Już pierwszy z tych argumentów wydaje się być mocno naciągany. Jeśli zaś chodzi o liczbę zabytków to faktycznie nie jest ich aż tak wiele. Problem w tym, że już za parę lat to może się zmienić.
Liczba zabytków rośnie z roku na rok
Na koniec 2022 roku w Polsce zarejestrowanych było 56 290 pojazdów zabytkowych. Takie dane przedstawiła Interia, która powołuje się na informacje pozyskane w Kancelarii Prezesa Rady Ministrów. Choć liczba na kolana nie powala, to gdy zestawimy ją z 47 521 aut na żółtych tablicach w grudniu 2021 roku, widać wyraźny wzrost.
Z przedstawionych danych wyraźnie wynika, że z roku na rok liczba samochodów zabytkowych w naszym kraju rośnie. Na ten moment nie wiele wskazuje na to, by ten trend miał się odwrócić. Biorąc pod uwagę obecne ceny samochodów używanych, wielu Polaków nie stać na wymianę pojazdu. Niektórzy zresztą widzą w swoim aucie dobry sposób na walkę z inflacją. Z biegiem czasu coraz więcej aut będzie więc dobijać do granicy, od której można starać się o zarejestrowanie auta jako zabytkowego.
Korzyści płynące z takiego statusu są z resztą kuszące. Wystarczy wspomnieć, że właściciele zabytków nie muszą martwić się o coroczny przegląd, czy ciągłość ubezpieczenia OC. To pozwala na zaoszczędzenie całkiem niezłej sumy, nawet uwzględniając jednorazowy wydatek na uzyskanie żółtych tablic w wysokości około 1500 złotych.
Przepisy o SCT będą łatwe do obejścia
Wiele wskazuje więc na to, że przepisy dotyczące zakazu wjazdu do SCT będą łatwe do obejścia. Jeśli bowiem samochód przekroczy dopuszczalny wiek, wystarczy uzyskać dla niego żółte tablice, dzięki którym, zdaniem urzędników, nie zanieczyści powietrza tak jak w przypadku tradycyjnych „blach”.
Wciąż nierozstrzygnięta pozostaje też kwestia dotycząca tego co mają zrobić mieszkańcy Stref Czystego Transportu. Oni w porównaniu z innymi warszawiakami nie będą mogli po prosty omijać SCT. W tym przypadku jednak władze stolicy są ponoć otwarte na delikatne ustępstwa i zapewniają, że nic nie jest jeszcze przesądzone.
Skoro tak to może warto zastanowić się także nad tym, czy zabytki w Strefach Czystego Transportu są na pewno dobrym pomysłem. Jeśli bowiem trudno znaleźć racjonalne wytłumaczenie takiego wyłączenia to lepiej w ogóle go zaniechać niż tworzyć dziurawe przepisy. Poza tym celem nadrzędnym tworzenia SCT ma być ograniczenie emisji spalin w najbardziej zatrutych miastach Polski. Jeśli więc już bierzemy się za smog na poważnie to nie twórzmy regulacji, przez które można odnieść wrażenie, że cała ta walka z zanieczyszczeniami to jedynie pozorowane działania. A może właśnie tak jest?